I wanna run away (Peter Prevc)

1.1K 50 38
                                    


Kolejny wywiad i kolejne pytania o igrzyska, o moją formę, o nowe narty, o to jak oceniam szanse medalowe dla reprezentacji Słowenii i tysiące innych, podobnych, w każdym razie tak samo irytujących. Staram się odpowiadać miło, uprzejmie, bez zbędnych emocji, ale mam ochotę krzyczeć, albo kogoś czymś rzucić, a może nawet uciec. Nigdy nie myślałem, że ucieczka może być rozwiązaniem, zawsze twierdziłem, że tylko tchórze unikają problemów zamiast stawić im czoła, jednak dzisiaj sama perspektywa oderwania się od rzeczywistości wydaje się snem na jawie. Jak najszybciej zakończyłem wywiad i udałem się do wyjścia z sali, w której odbywał się dzień medialny zorganizowany przez słoweński związek narciarski. 

Odetchnąłem z ulgą, gdy wyszedłem na zewnątrz. Chłodne powietrze sprawiło, że moje zdenerwowanie powoli wyparowywało, zamieniając się w cyniczne zirytowanie. Poszedłem w stronę małego parku, który znajdował się w pobliżu i usiadłem na ławce, chcąc pomyśleć o tym jak beznadziejne jest moje życie. 

- Mogę? - usłyszałem czyiś głos i natychmiast podniosłem wzrok na młodą dziewczynę, która miała czelność przerwać moje rozmyślania. Już chciałem powiedzieć, żeby znalazła sobie inną ławkę, ale jej błękitne oczy tak bardzo zwróciły moją uwagę, jednocześnie odbierając mi mowę. Pokiwałem, więc bezwiednie głową i w milczeniu przyglądałem się jak niezdarnie zajmuje miejsce obok mnie. Chyba była smutna. Przynajmniej na taką wyglądała. 

- Ciężki dzień? - zapytałem, sam nie wiedząc co się ze mną dzieje. Nigdy nie zaczynałem rozmowy z nieznajomymi, nawet do kolegów rzadko odzywałem się jako pierwszy. 

- Skandalicznie zły - odpowiedziała i zacisnęła mocno wargi. 

- Chcesz mi opowiedzieć? Chętnie posłucham o nieswoich problemach - dodałem, a ona przyjrzała mi się uważnie. 

- To ty jesteś Peter Prevc - powiedziała zaszokowana. Kurwa, poznała mnie, a tak bardzo nie chciałem, aby to się stało. Teraz już nie będzie miała wątpliwości, od razu będzie wiedziała jak żałosny jestem i jak bardzo nic mi ostatnio nie wychodzi. 

- Tak - bardzo chciałbym zaprzeczyć. 

- Wszystko jest źle, moja mama jest ciężko chora, cały czas leży, nie może nawet usiąść, zajmuję się nią sama bo siostra mieszka za granicą. Nie mam pracy, nie mam perspektyw, a matka ma o wszystko pretensje. Czasem mam wrażenie jakbym w ogóle nie żyła - byłem zdumiony, jak szybko przeszła od faktu, że jestem sławnym skoczkiem do opowiedzenia mi tego co leży jej na sercu. 

- Acha - brawo Peter bardzo mądry komentarz - szydziłem z samego siebie, a ona spojrzała na mnie jak na idiotę.

- Wiem, że pewnie pomyślisz, że jestem okropną osobą, ale czasem chciałabym po prostu od tego uciec - powiedziała, a ja poczułem jakby coś mnie uderzyło od środka. Czyżbym znalazł bratnią duszę na ławce w parku? 

- Czasem mam tak samo, czasem też chcę uciec - odpowiedziałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona, jakby fakt, że jestem znanym sportowcem sprawiał, że nie powinienem mieć ochoty bawić się w uciekającego tchórza. 

- Acha - odparła, parafrazując moją wybitną myśl. 

Siedzieliśmy w ciszy, po dwóch stronach ławki. Tak bardzo oddaleni od siebie jak to tylko możliwe, choć mógłbym przysiąc, że czułem między nami jakiś rodzaj połączenia. Słońce powoli zachodziło, a żadne z nas się nie ruszyło. Było w tym coś na swój sposób magicznego. Miałem wrażenie, że to co się dzieje jest trochę nierealne, jakby była kadrem z filmu, a nie sceną z mojego życia. Zawiał chłodny wiatr, a dziewczyna aż zadrżała z zimna. Nie zastanawiając się długo, ściągnąłem szybko kurtkę z moich ramion i podałem ją jej. 

- Zmarzniesz - powiedziała tylko, nie sięgając po okrycie. Wstałem więc i nałożyłem je na jej ramiona. Tym razem nie protestowała, a zamiast tego wtuliła się w kurtkę i mruknęła cicho z ulgi. 

- Powiesz mi chociaż jak masz na imię? - przerwałem ciszę po chwili milczenia. 

- Maja - odpowiedziała niepewnie. 

- Ładnie - odparłem i uśmiechnąłem się do niej, a ona jakby zachęcona moim uśmiechem, przysunęła się bliżej i tak jakoś dziwnie się o mnie oparła. Można to chyba nazwać wtuleniem się, choć jak dla mnie było to zbyt niezdarne, aby kwalifikowało się do tej kategorii. 

- Żebyś nie zmarzł - wytłumaczyła, kładąc głowę na moim ramieniu.  

- Okej - odpowiedziałem, nie ruszając się nawet o milimetr. 

***

hej kochani!

taki troszkę melancholijny rozdział na czwartkowy wieczór

z dedykacją dla BritishLady323  ❤❤

co do leweusa, to chyba napiszę, przynajmniej mam taki plan, pewnie pojawi się w innej książce, żeby nie mieszać ze skokami. dam znać jakby ktoś był zainteresowany przeczytaniem ❤

fanów Petera zapraszam na moje opowiadanie "the interview"

Buziaki! ❤❤

Happier - Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz