❤ Olympic Series ❤ (Stefan Kraft x Michael Hayböck / Kraftböck) Part 4

1K 76 24
                                    


Stefan POV

Powrót do hotelu po drugim konkursie indywidualnym był cichy i przytłaczający. Wszyscy mieliśmy świadomość, że Michi mógł tego dnia dokonać czegoś niesamowitego. Przez całą drogę w autobusie, trzymałem mocno jego dłoń, chcąc mu pokazać, że jestem przy nim, niezależnie od wszystkiego. 

Kiedy weszliśmy do pokoju, Michi od razu rzucił się na łóżko, zakrywając głowę poduszką. Przykro było patrzeć na niego w takim stanie. Szybko ściągnąłem kurtkę i buty, po czym podszedłem do blondyna. Zrzuciłem buty z jego stóp, po czym usiadłem obok niego i w pocieszającym geście dotknąłem jego ramienia, jednocześnie zabierając poduszkę z jego głowy. Przekręcił się na bok i spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem. 

- Przesuń się - powiedziałem, a gdy to zrobił to położyłem się obok niego. Zaskoczył mnie, obejmując mnie ciasno ramionami. Wciąż miał na sobie kurtkę, co sprawiało, że nie mogłem być tak blisko niego jak chciałem. Zacząłem ściągać ją z niego, w czym chętnie mi pomógł. Po chwili leżał na plecach, a ja przytulałem się do jego boku, wtulając twarz w jego szyję. 

- Spraw, żebym zapomniał - wyszeptał, a ja podniosłem na niego wzrok. Czy miał na myśli to co myślałem, że ma? Nie powiedział nic więcej, tylko wplótł palce w moje włosy po czym przyciągnął moją twarz do swojej. Jego usta znalazły się na moich, wpijając się w nie z bolesną łapczywością. Tak jakby ten pocałunek był dla niego możliwością odreagowania emocji związanych z dzisiejszym konkursem. Pozwoliłem mu na to. Chciałem być tym, który ulży mu po tak trudnej porażce. Po kilku sekundach, prawie brutalnie ściągnął ze mnie jednocześnie bluzę i t-shirt. Jego niecierpliwe dłonie błądziły po moim ciele. Nasze pocałunki były coraz bardziej namiętne, męskie, silne. Tak jakby żaden z nas nie chciał się poddać, choć oboje wiedzieliśmy, że to Michi będzie dzisiaj górą. Usiadł, podciągając mnie do góry. Sam rozebrał się z górnych części garderoby. Nasze nagie klatki piersiowe zetknęły się ze sobą. Już zapomniałem jak wspaniale było czuć jego ciało tak blisko mojego. Przeniósł się pocałunkami na moją szyję, przegryzając jeden z najwrażliwszych punktów. Jęknąłem głośno, łapczywie próbując złapać oddech. Nieskutecznie, bo chwilę później zaatakował moje usta. 

- Więcej - wysapał pomiędzy kolejnymi pocałunkami - Zdejmij je - rozkazał, wskazując na moje spodnie. Wstałem z łóżka i ściągnąłem z siebie i spodnie, i bokserki. Przez chwilę po prostu patrzył na mnie ze wzrokiem drapieżcy, przyglądając się powoli każdej części mojego ciała, oblizując jednocześnie dolną wargę. Następnie również wstał i zdjął z siebie wszystkie pozostałe ubrania. Wyglądał jak grecki bóg. Idealne proporcje, wysportowane ciało, anielskie blond włosy. Wpatrywałem się w niego z niemym zachwytem. Nie trwało to jednak długo, bo stanął za mną i objął mnie w tali. Jego dłonie błądziły po moim ciele, a jego wargi muskały moją szyję. Mruknąłem cicho, czując, że potrzebuję więcej. Michi, chyba zrozumiał bo popchnął mnie na łóżko po czym opadł na mnie, przygniatając mnie nieco swoim ciałem. Tak dobrze było go znów poczuć, tak blisko mnie. 

- Weź mnie w końcu - wyjęczałem, gdy znów zaczął mnie obdarowywać pocałunkami. Wiedziałem, że on też tego potrzebuje. Bardziej niż ja. 

Już zapomniałem jak wspaniale było być jednym ciałem z najprzystojniejszym blondynem na świecie. Nie potrafiłem powstrzymać cichych jęków, gdy Michi zaczął poruszać się szybciej, tracąc swoją żelazną kontrolę. Chyba nigdy nie był jeszcze tak ostry, zawsze starał się być delikatny i czuły. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że to jego nowe oblicze bardzo mi się podobało. Blondyn zaczął mi mówić jakieś głupoty, na co odpowiedzieć mogłem tylko przeciągłym jękiem, który pewnie zawstydziłby mnie w każdej innej sytuacji. Nie potrzebowaliśmy dużo czasu, żeby dojść, tak bardzo stęsknieni za sobą. 

Michi opadł na poduszkę obok mnie, obejmując mnie wciąż swoim ramieniem. Musnął swoimi ustami czubek mojej głowy. 

- Krafti, przepraszam, nie chciałem... - widocznie myślał, że mnie skrzywdził. 

- Było cudownie - powiedziałem, całując go krótko - Kocham cię, Michi.

- Ja ciebie też, najbardziej na świecie - odpowiedział. Otulił mnie swoimi ramionami, z których nie wypuścił mnie do samego rana. 

THE END


Hej Kochani!

To już ostatnia część olimpijskiej serii. Nie wiem co o tym napisać, więc oceńcie sami. 

Buziaki!

Happier - Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz