Oczywiście okazało się, że trener chciał mnie zapytać o jakąś głupotę i równie dobrze mogłem z nim porozmawiać choćby jutro. Szybko wróciłem do pokoju, wyciągnąłem list z kieszeni, rozłożyłem się wygodnie na łóżku.
Pamiętasz te przelotne chwile namiętności, które dzieliliśmy od czasu do czasu? Te niby przypadkowe spotkania, podczas których nie mogliśmy się od siebie oderwać? Nie potrafię sobie wybaczyć, że tamtego dnia powiedziałem Ci, że musimy to przerwać. Żałowałem swoich słów już w momencie, w którym je wypowiadałem. Pewnie się zastanawiasz dlaczego to zrobiłem? Dlaczego pozbawiłem nas tych kilku chwil szczęścia w ciągu całego roku pełnego ciężkiej pracy i wyrzeczeń? Odpowiedź jest banalnie prosta. Chciałem dać Ci szansę na spotkanie kogoś prawdziwego. Kogoś w kim będziesz mógł się zakochać. Kogoś z kim mógłbyś myśleć o wspólnej przyszłości, domu w górach i planowaniu Twoich ulubionych wypraw w miejsca dzikie i bezludne. Kogoś kogo z założenia nienawidziłem.
Tylko, że ja nie chciałem nikogo innego. Nikogo. Tylko Kamila.
Pamiętasz jak kilka miesięcy od naszego "zerwania" spotkaliśmy się na hotelowym korytarzu? Jak kierowany instynktem,złapałem Cię za rękę, ciągnąc za sobą do pokoju? Byłem tak bardzo niecierpliwy, gdy po raz pierwszy od tak długiego czasu zdzierałem z Ciebie ubrania. Poddałeś mi się bez żadnych pytań czy wątpliwości. Nie oczekiwałeś niczego w zamian. Dałeś mi całego siebie, potrafiłem to wyczytać z Twojej twarzy. Tym razem nie uciekałeś wzrokiem, a wręcz szukałeś mojego spojrzenia. Twoje oczy płonęły nadzieją. Przez chwilę chciałem to przerwać, powiedzieć Ci, że nic z tego nie będzie, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Zbyt mocno Cię wtedy pragnąłem. Byłem cholernym egoistą, który wykorzystał Cię, gdy tylko miał do tego stosowną okazję, nie oferując nic od siebie. Po wszystkim po prostu poprosiłem żebyś wyszedł. A Ty wyszedłeś. Bez pytań, bez oskarżeń, bez nadziei w oczach.
Nie lubiłem myśleć o tamtym wieczorze. Wtedy straciłem część siebie, oddałem ją bezpowrotnie Kamilowi. Nie chodzi tutaj o moje ciało, do niego miał dostęp już dużo wcześniej. Teraz oddałem mu serce. Serce, które najpierw wypełnił nadzieją, żeby za chwilę pozwolić mu spłonąć, odrzucając mnie z odpychającym wyrazem twarzy.
Pamiętasz jak długo się do siebie nie odzywaliśmy? Ja pamiętam. Dokładnie 350 dni. Za każdym razem gdy Ciebie widziałem pękało mi serce, ale nie zrobiłem nic, żeby z Tobą porozmawiać. Zacząłeś wygrywać, a ja skakałem coraz gorzej. W tamtym sezonie liczyłeś się tylko Ty. Uwielbiałem patrzeć na Ciebie, gdy stawałeś na najwyższym stopniu podium. Wydawałeś się być szczęśliwy. Z dumą patrzyłem jak odbierasz kryształową kulę. Zasłużyłeś jak nikt inny. Wtedy w Planicy, to Ty byłeś królem. Królem skoków i królem mojego serca. Ale przecież nie mogłem do Ciebie podejść i Ci tego powiedzieć. Pewnie wyśmiałbyś mnie. Bo kim ja wtedy byłem? Nawet nie mieściłem się w pierwszej dziesiątce. A jak już wcześniej wspominałem, byłem tchórzem, który bał się odrzucenia jak niczego innego.
Kamil bał się odrzucenia? Wystarczyło jedno jego słowo, a znalazłbym się w jego ramionach. Niczego w tamtym szalonym sezonie nie potrzebowałem tak bardzo, jak kogoś, kto pomógłby mi przetrwać tę potworną samotność, która dopadała mnie, gdy tylko przekraczałem próg swojego jednoosobowego pokoju. Kiedy byłem sam, a radość po wygranej opadła, jedyne o czym myślałem to jak długo trzeba leczyć złamane serce. Przecież już minęło ponad 300 dni!
Pamiętasz jak wpadłem na Ciebie w pomieszczeniu medycznym w Kuusamo? To dość zabawne, że oboje upadliśmy w tym samym konkursie. Zapytałem czy wszystko w porządku, a Ty spojrzałeś na mnie jak na przybysza z kosmosu. Po chwili pokiwałeś jednak głową i zapytałeś o moje samopoczucie. Powiedziałem, że poza moim tyłkiem i dumą to nic nie ucierpiało. Zaśmiałeś się wtedy uroczo i chyba nieco zarumieniłeś. Wezwali Cię na szybkie badanie, a ja postanowiłem odjeść i nie męczyć cię już dłużej.
CZYTASZ
Happier - Ski Jumping One Shots
FanfictionKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata skoków narciarskich.