Od czterech dni nie rozmawiałem ze Stefanem, który po naszej kłótni przeniósł się do pokoju Gregora. Wszyscy patrzyli na nas z zainteresowaniem, jakby umierali z ciekawości o co tym razem nam poszło. To była największa wada związku w pracy. Nie dość, że w teamie aż huczało od różnych plotek na nasz temat, to jeszcze codziennie musiałem się widzieć z Kraftem, jednocześnie z nim nie rozmawiając, co sprawiało mi prawie fizyczny ból.
Atmosfera w kadrze była bardzo słaba, pierwszy konkurs poszedł nam fatalnie. Nic nie zapowiadało także sukcesu w kolejnych startach. Ciążyła na nas ogromna presja, każdy oczekiwał od nas wyników, co tylko sprawiało, że prezentowaliśmy się coraz gorzej. Miałem już wszystkiego dosyć. Najchętniej wróciłbym do domu, zakopał się w ciepłej pościeli i nie wychodził z łóżka przez następny miesiąc. Nigdy nie czułem się jeszcze tak zdołowany jak teraz. Nie układało mi się ani na skoczni ani w życiu prywatnym. Przez mój związek ze Stefanem odwrócili się ode mnie również moi rodzice i bracia. Przerażała mnie myśl o tym, że jeśli ostatecznie stracę Krafta to będę już zupełnie sam. Poświęciłem dla niego tak wiele. Zdecydowałem się wyznać prawdę rodzinie. Przeprowadziłem się, żeby mieszkać bliżej niego, co sprawiło, że odsunąłem się od starych znajomych. Byłem pewien, że tego chcę. Nie miałem wątpliwości, że warto zostawić moje stare życie dla niego. Kraft był jedyną osobą, która mnie rozumiała, która pokochała mnie takiego jakim jestem, ze wszystkimi moimi wadami.
Leżałem na łóżku, przeglądając nasze wspólne zdjęcia. Czułem łzy napływające do moich oczu. Jutro miał się odbyć najważniejszy konkurs w sezonie, a ja wcale się tym nie przejmowałem. Chciałem, żeby te igrzyska już się skończyły. Ktoś zapukał do drzwi, ale zanim zdążyłem się podnieść już je otworzył.
- Nigdy ich nie zamykasz - powiedział Kraft, niepewnie wchodząc do pokoju. Chłopak usiadł na swoim łóżku, w którym nie spał od kilku dni i patrzył na mnie oczekująco.
- Po co przyszedłeś? - zapytałem tonem chłodniejszym niż planowałem. Miałem wrażenie, że tylko maksymalny chłód i ignorowanie go, pozwolą mi okiełznać moje emocje.
- Michi, nie mogę tak dłużej... musimy podjąć jakąś decyzję...
- Ty chyba już to zrobiłeś - przerwałem mu z zawziętym wyrazem twarzy.
- Michi - powiedział błagalnym tonem, a gdy nie zareagowałem wstał i podszedł do mojego łóżka. Usiadł na jego skraju i po raz kolejny wyrwał telefon z moich rąk. Spojrzał na wyświetlacz, na którym było nasze zdjęcie z Londynu. Oboje byliśmy na nim uśmiechnięci, cieszyliśmy się jak dzieci, z tego, że możemy spędzić razem kilka dni bez treningów i kolegów z drużyny. Nasze małe londyńskie wakacje. Stefan też chyba dobrze wspominał ten wyjazd, bo uśmiechnął się pod nosem widząc to zdjęcie - Michi, nie mogę już tak dalej żyć. Jeśli chcesz się rozstać to zaakceptuję twoją decyzję, ale... - głos mu ugrzązł w gardle, miałem wrażenie, że jest bliski płaczu. Podniosłem się i usiadłem obok niego. Nasze ramiona stykały się ze sobą. Każdy z nas patrzył na swoje stopy, jakby one znały wszystkie odpowiedzi. Wyciągnąłem rękę i chwyciłem jego dłoń, którą trzymał na swoich kolanach. Była zimna jak zawsze, więc odruchowo ją potarłem, żeby go nieco ogrzać.
- Kocham cię - powiedziałem tylko ze wzrokiem utkwionym w podłodze. Z moich oczu wypłynęły nieposłuszne łzy. Stefan przekręcił głowę, żeby na mnie spojrzeć, ale ja nie miałem odwagi spotkać teraz jego wzroku.
- Nie zostawiaj mnie - odpowiedział błagalnym tonem, ściskając mocno moją rękę, jakbym chciał od niego uciec.
- Przytulisz mnie? - zapytałem, łamiącym się głosem. Tak bardzo mi go brakowało. Pokiwał głową, po czym wstał, tylko po to, żeby chwilę później usiąść na moich kolanach. Objąłem go mocno ramionami. Stefan schował swoją twarz w zagłębieniu mojej szyi. Po chwili poczułem, że cały się trzęsie, cicho łkając w moim uścisku.
- Przepraszam - wyszeptałem, całując czubek jego głowy.
- Michi, ja nigdy nic...
- Wiem, przepraszam, po prostu byłem o ciebie tak bardzo zazdrosny - przyznałem, na co on wtulił się we mnie jeszcze mocniej.
Nie wiem ile czasu spędziliśmy w tej pozycji, ale tak dobrze, było mieć go znów w swoich ramionach, że nawet kilka dni to byłoby dla mnie za mało. Czułem się źle przez to, że nie potrafiłem mu zaufać. Przecież Stefan nigdy nie dał mi prawdziwych powodów do zazdrości. Chyba po prostu się bałem, że go stracę. Bałem się na tyle mocno, że ten strach o mało co nie sprawił, że go straciłem.
- Kocham cię, Michi, ciebie i tylko ciebie - to były ostatnie słowa, które usłyszałem tamtego dnia przed zaśnięciem. Odpowiedziałem na nie, krótkim, ale namiętnym pocałunkiem, po którym zasnęliśmy wtuleni w siebie.
***
Hej Kochani!
Mam wrażenie, że jakoś strasznie schrzaniłam ten wątek. Z góry przepraszam!
Napiszcie co sądzicie o nowej okładce.
Buziaki!
CZYTASZ
Happier - Ski Jumping One Shots
FanficKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata skoków narciarskich.