Blask w pustych oczach

10.2K 888 144
                                    

Po raz kolejny szedł żwirową drogą w stronę Czarnego Dworu. Transmutowany razem z ubraniami płaszcz powiewał za nim upodabniając go odrobinę do Severusa. Uśmiechnął się pod nosem, poprawiając śpiące dziecko w swoich ramionach. Harry był taki spokojny. Nie potrafił wyrzucić z głowy wyrazu jego twarzy, kiedy wuj go uderzył. Taki drobny, taki przerażony, bezsilny.

Przy drzwiach dworu stał już o dziwo Tom. Z niepokojem patrzył na niosącego dziecko przyjaciela.

– To on? – zapytał, niepewnie wyciągając ręce po malca. Regulus skinął głową, ale nie oddał chłopca. Cicho podążył za przyjacielem do salonu, gdzie, tak jak wcześniej, siedzieli już Severus i Lucjusz. Obaj mężczyźni w milczeniu obserwowali, jak siada na fotelu i sadza sobie śpiącego ośmiolatka na kolanach. Głowa dziecka bezwiednie opadła na jego tors.

– Severusie... wiem, że nie powinienem o to prosić, ale skoro Kat od czasu do czasu zajmuje się Draco, to czy w razie czego, będę mógł dać jej chłopca na chwilę? Nie zawsze będę w stanie się nim zająć ze względu na Ministerstwo, a nie chcę go zostawiać samego na Grimmauld Place – zapytał nagle Regulus.

– Więc zamierzasz zatrzymać chłopca? – upewniał się Mistrz Eliksirów.

– Nie zostawię go u tych przeklętych mugoli! – warknął Regulus. – Lily i James pewnie teraz przewracają się w grobie. Ta jego „rodzinka" katowała niewidome dziecko, Severusie!

Harry poruszył się niespokojnie, słysząc podniesiony głos mężczyzny.

– Przepraszam... – wyszeptał. – Proszę, nie bij Psa... On nic złego nie zrobił... rano go wypuszczę...

Zgromadzeni w salonie mężczyźni spojrzeli na Regulusa z wyraźnym pytaniem w oczach.

– Mówi o mojej animagicznej formie. Jego wuj chciał go sprać za to, że próbował mnie „nakarmić" – wyjaśnił pospiesznie Black. Lucjusz i Severus parsknęli śmiechem.

– Czyli od dzisiaj z wytwornego czarnego wilka awansowałeś na słodziutkiego psiaka przewodnika – zakpił Malfoy.

– To dziecko naprawdę stało się twoim oczkiem w głowie – mruknął dotychczas milczący Tom.

– Nie chcę tego od ciebie słyszeć. To ty miałeś przez ostatnie pięć lat manię na odnalezienie chłopca – przypomniał mu Black. – Jakieś wiadomości z Azkabanu?

– Fizycznie jest z nimi tak dobrze, jak tylko może być w obecnej sytuacji – odpowiedział Lucjusz. – Ale chodzą słuchy, że Bella zbzikowała do reszty, a Syriusz jest niebezpiecznie blisko tego.

– Jesteś pewny, że z Bell to skutek Azkabanu? – Najmłodszy z mężczyzn poruszył sugestywnie brwiami. – Z tego, co zauważyłem, nigdy nie miała specjalnie równo pod sufitem.

Nim uwaga Blacka zdążył wywołać rozbawienie wśród zebranych, mały Harry poruszył się po raz kolejny i otwarł oczy. Przez chwilę kręcił głową lustrując niewidzącym spojrzeniem pomieszczenie. Mężczyźni zamarli w zupełniej ciszy. Regulus z dziwną satysfakcją dostrzegł, że Lucjusz wręcz boi się oddychać.

Drobny chłopiec zatrząsł się w jego ramionach.

– Wuju... – wychlipał i znowu zaczął się gorączkowo rozglądać... Nie. Nie rozglądać się, pomyślał Regulus. On nasłuchiwał. Przekrzywił głowę, by móc wyraźniej usłyszeć wszelkie odgłosy w pomieszczeniu. Zupełnie jak każdej nocy, kiedy Regulus czuwał po jego oknem.

Black zacieśnił uścisk na chłopcu, sprawiając tym samym, że Harry pisnął cicho i spróbował się wyrwać.

– Wszystko w porządku Harry, jesteś tutaj bezpieczny – powiedział cicho, starając się jeszcze bardziej nie wystraszyć dziecka. Potter na dźwięk jego głosu rozluźnił się odrobinę, ale nadal pozostawał wyjątkowo czujny.

– Pan zabrał mnie od wujka i cioci – zauważył lekko łamiącym się głosem. – Gdzie jestem? Kim pan jest?

Ciężki kamień na sercu Regulusa zmalał odrobinę. Dzieciak w minimalnym stopniu mu zaufał i nie wpadł w panikę, a to było naprawdę wielkim sukcesem.

– Nazywam się Regulus Black, Harry. Jestem przyjacielem twoich rodziców. – Przez chwilę mężczyzna zastanawiał się, ile na razie może powiedzieć dziecku, by je niepotrzebnie nie przytłoczyć. – Aktualnie jesteśmy w domu mojego przyjaciela.

– Jest tutaj ktoś jeszcze, prawda? – upewniło się dziecko. – Dwie... Nie trzy osoby poza nami.

Black uśmiechnął się, widząc niedowierzające spojrzenia swoich towarzyszy. Wiedział, co teraz chodziło po głowach jego przyjaciół. Harry był niezwykły.

– Proszę pana... – Dziecko nieśmiało wczepiło palce w jego koszulę, chcąc zwrócić na siebie uwagę. – Gdzie jest Pies... To znaczy... Mówił pan, że...

– Tak Harry, pamiętam – przerwał mu miękko Regulus. – Na razie go nie ma, a ty powinieneś jeszcze iść spać. Zrobimy tak, zaniosę cię do sypialni, grzecznie pójdziesz spać, a Pies przyjdzie do ciebie i będzie cię pilnował, dobrze?

Twarz chłopca rozjaśniła się, a na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.

– Dobrze, proszę pana! – Dziecko bez sprzeciwów mocniej przywarło do torsu czarodzieja, kiedy ten podniósł się ze swojego fotela.

– Połóż go w twojej sypialni, jest najbliżej w razie, gdyby coś było nie tak – zaproponował Tom. Chłopiec w ramionach Blacka zadrżał lekko, słysząc obcy głos.

– Spokojnie Harry. To mój przyjaciel, Tom Marvolo Riddle. Jest jeszcze Severus Snape i Lucjusz Malfoy. Żaden z nich nie zrobi ci krzywdy. Jesteś tu bezpieczny. – Młody Black starał się przemawiać spokojnie i delikatnie.

 Zupełnie, jakbym rozmawiał z cztero, nie ośmiolatkiem – pomyślał. Potter skinął głową, ale nadal nie przestawał gorączkowo zaciskać piątek na jego koszuli.

Regulus zaniósł dziecko do swojej sypialni. Była jak wszystko w Czarnym Dworze, urządzona z przepychem, ale również z zachowaniem smaku. Black po abstrakcjach swojej rodziny cenił sobie skromność, a Riddle dobrze o tym wiedząc, wybrał dla niego właśnie tę sypialnię.

Ściany w kolorze khaki nie raziły w oczy i idealnie wpasowywały się w ciemne drewno paneli i umeblowania. Pozostałe dodatki jak draperie w dużym oknie, puchaty dywan, czy pościel były w różnych odcieniach zieleni, poczynając od ciemnej i lekko zgniłej, przez szmaragdową, a kończąc na seledynie, który skupił wzrok na misternych haftach, czy smukłych wykończeniach. Wszystko to tworzyło dość przyjemną dla oka i kojącą mieszankę. Zupełnie też różniło się od sypialni Regulusa w jego rodzinnym domu, gdzie wiało chłodem i dominowały barwy Slytherinu w tak wielkim nagromadzeniu, że samego Regulusa czasami zaczynała boleć głowa.

Mężczyzna zastanawiał się, co skłoniło jego matkę, do tak okropnego urządzenia sypialni tuż po jego Ceremonii Przydziału. Czy była to rozpierająca ją duma, a może po prostu starała się zaleźć za skórę Syriuszowi, który od tej pory rzadziej i z mniejszym zapałem odwiedzał pokój młodszego brata?

Tłumiąc zrezygnowane westchnięcie, Black położył przysypiającego już Harry'ego na łóżko i przykrył starannie, najpierw lekką puchową kołdrą, a potem miękkim w dotyku kocem. Wdział, jak oczy dziecka rozszerzają się ze zdumienia, a ośmiolatek nie potrafi powstrzymać od wtulenia i zakopania w pościeli.

Na twarzy Regulusa pojawił się smutny uśmiech. Pogładził dziecko po głowie i, nie mogąc się powstrzymać, pochylił się, by ucałować czoło chłopca, tak, jak zawsze robił to jego starszy brat, kiedy Regowi śniły się koszmary.

Zabolało go nagłe spięcie się dziecka. Harry zamarł i mocniej wtulił się w posłanie, jakby w obawie, że zaraz ktoś brutalnie zrzuci go z łóżka i każe spać na podłodze.

Regulus odwrócił się na pięcie, przeklinając samego siebie za swoją głupotę. 

Nie bądź samolubny – pomyślał. To nie twoje dziecko i nigdy nie będzie. Już większe prawa ma do niego Syriusz niż ty.

To w pewien sposób jeszcze bardziej zabolało mężczyznę. Świadomość tego, że jego brat siedzi niesłusznie skazany w Azkabanie i nie może nawet zobaczyć swojego chrześniaka, którego przecież tak kochał, bolała.

– Dobranoc szczeniaku – mruknął, zamykając za sobą drzwi i po raz pierwszy użył przezwiska, które Łapa tyle razy stosował względem niego.

Oboje jesteśmy psami, a ty jesteś młodszy, więc jesteś moim szczeniakiem, twierdził. Pogódź się z tym Regi, braciszek zawsze będzie cię pilnował.

Oczy, które prowadzą mnie przez świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz