Harry był przerażony. Słyszał jedynie krzyk spadającego Draco i wiedział, że nic nie jest w stanie zrobić. Wyciągnął przed siebie ręce, w myślach błagając, by ten koszmar nie miał miejsca. Gdyby wzrok wszystkich nie był teraz skupiony na, opadającym z zawrotną prędkością, Draco, mogliby pomylić drobnego ośmiolatka z rocznym dzieckiem, które wyciągało rączki w stronę swojej martwej matki.
Właśnie to działo się teraz w głowie Harry'ego.
Widział rozbłysk zielonego światła, starca pochylającego się nad nim i ścierającego łzy z jego policzków.
– Wybacz mi Harry, to dla większego dobra – szepnął niemal czule starzec. – Twoi rodzice byli naprawdę niegrzecznymi ludźmi, wiesz?
Płacz rocznego maleństwa, kiedy jakieś zaklęcie wyryło mu na czole szpetną bliznę w kształcie błyskawicy.
– Teraz będziesz sławny, Harry Potterze. Każdy w naszym świecie będzie znał twoje imię. Możesz mi za to podziękować, dziecko. – Głos starca przesiąknięty był goryczą i obrzydzeniem. – Jak takie coś, jak ty może w ogóle istnieć?!
Dziecko rozpłakało się jeszcze mocniej.
– Ma! Ma! – krzyczało, wyciągając rączki w stronę martwego ciała rudowłosej kobiety. – Ma... ma...
Do pokoju wbiegł ciemnowłosy mężczyzna o przenikliwych szarych oczach.
– Lily! Harry! – zawołał, a potem jego wzrok natrafił na pochlipujące w łóżeczku dziecko i stojącego przy nim starca.
– Zostaw go Dumbledore! – warknął, dobywając różdżki.
– Apa! Apa! – Maleńki Harry odwrócił się w stronę przybysza i zaczął gorączkowo nawoływać mężczyznę.
– Cieszę się, że zdecydowałeś się przybyć, Syriuszu – zaśmiał się starzec. – Wszystko zgodnie z planem.
W następnej chwili w stronę Blacka poleciało niewerbalne zaklęcie.
– Lapa! – krzyk dziecka odwrócił uwagę Syriusza i mężczyzna runął na ziemię ogłuszony.
– A teraz pozostaje tylko dostarczyć zdrajcę Ministerstwu – mruknął pod nosem Dumbledore.
Harry czuł, jak opuszczają go siły. Krzyk Draco urwał się gwałtownie, sprowadzając go do rzeczywistości. Ślepej rzeczywistości. Chłopiec opadł bezwładnie na trawę i oddychał ciężko jak po przebiegnięciu maratonu.
– Harry! Harry, słyszysz mnie?! – Głos Regulusa docierał go niego jak zza ściany pełnej waty. Przytłumiony i odległy.
– Guide... Gdzie Guide? Draco... – szepnął cicho chłopiec.
– Z Draco wszystko w porządku. Uratowałeś go, Harry. – W głosie Regulusa brzmiała wyraźna ulga.
– Jestem zmęczony... Chce mi się spać... – jęknął chłopiec. Teraz perspektywa spania na chłodnej ziemi była równie kusząca, co wcześniej miękkie łóżko w sypialni Regulusa.
– Jest wyczerpany magicznie... – stwierdziła pani Narcyza. Harry nie rozumiał, o czym mówią. Magia zawsze w nim była, czy to znaczy, że teraz odeszła? Teraz kiedy już zaczął ją lubić i oswajać się z myślą, że nie jest niczym dziwnym? Nie chciał tego.
Aury wokół pozostałych osób zdawały się okryte czarną mgłą. Nie widział ich już tak wyraźnie i to go przerażało.
Wcześniej fakt, że widział cokolwiek poza ciemnością, był dla niego pociechą, kolejnym zmysłem, na którym mógłby polegać. Nie chciał go tracić. Nie chciał znów być ślepy, bezradny, zamknięty.
Wcześniejsza ciemność zbyt mocno przypominała mu komórkę pod schodami. Dusił się i umierał stłamszony we wszechogarniającym mroku. Mógł polegać jedynie na tym, czego dotykał, co słyszał i co był w stanie wyczuć. Czasem łapał się na tym, że nie pamięta już, jak wyglądają kolory. Nie pamiętał, czym różni się zielony od fioletowego, niebieski od żółtego.
Czerwone róże, były dla niego gładką fakturą pod palcami, intensywnym, przyjemnym zapachem. Czarna ziemia kruchymi grudkami, które miażdżył między palcami, dźwiękiem łopatki zagłębiającej się po sam trzon. Złoty piasek szumem przesypujących się na dłoni ziaren i ciepłem nie raz palącym stopy. Błękitna woda zapachem wilgoci i uderzeniami kropel o parapet i szybę jego pokoju.
Czasem jednak pojawiała się w jego głowie dziwna myśl. A co jeśli jego brak wzroku to wcale nie kalectwo?
Potrafił rozpoznać każdy odgłos i głos rozmówcy, jeśli usłyszał go co najmniej dwa lub trzy razy, świetnie rozpoznawał zapachy, a jego słuch mógłby nie raz przywodzić na myśl zwierzęta. Wiele razy był w stanie rozróżnić sposób, w jaki jego wuj wchodził po schodach. Świetnie nauczył się wyczuwać promieniujące od ludzi emocje i reagować na nie.
Czy jeśli ceną za to wszystko była utrata wzroku, to cena była aż tak wygórowana?
Odpowiedź brzmiała tak. Bo w końcu, na co komu dziecko, które nie widzi, kaleka? Ile to już razy przyszło mu słyszeć od wujostwa, że jest tylko darmozjadem, który ni jak nie poradzi sobie w życiu? Ile razy był zmuszony słuchać, jak ciotka go obraża i mówi, że lepiej byłoby, gdyby wtedy umarł, aniżeli zatruwał im życie?
Bał się. Najgorsze koszmary podsuwały mu wizję osamotnionego chłopca wciśniętego w kąt jakiejś brudnej uliczki, opuszczonego przez wszystko i wszystkich. Nikomu nie mógł zaufać, do nikogo nie mógł się przywiązać.
Dlaczego więc teraz popełnił tak straszny błąd? Dlaczego obecność Regulusa tak go uspokajała? Czemu obdarzył tego mężczyznę uczuciem, które dawno już zrzucił na samo dno swojego serca, które do tej pory potrafił odczuwać tylko do rodziców, których nawet nie pamiętał? Dlaczego nie mógł pozbyć się tego, co i tak go później zrani?
Coś mokrego otarło się o jego policzek, a potem zaczęło zlizywać łzy. Harry nie miał pojęcia, że do tej pory płakał. Nawet nie pamiętał, kiedy stracił świadomość tego, co się z nim dzieje.
Leżał na miękkim łóżku, delikatny koc naciągnięty miał do wysokości klatki piersiowej. Tuż obok niego, z łbem na jego ramieniu leżał Guide. Oprócz niego w pomieszczeniu nie było nikogo innego.
Harry pogłaskał wilka po głowie i podrapał za uchem. Czworonóg wydał z siebie głuchy pomruk i przechylił głowę, ułatwiając dziecku pieszczotę.
– I znowu tu ze mną jesteś – zaśmiał się chłopiec. – Nie nudzi cię to?
Zwierzak kichnął cicho, kręcąc przy tym głową. Ten ruch wywołał u chłopca cichy śmiech. Drobne ciałko przylgnęło do dużego tułowia wilka. Drobny ośmiolatek wyglądał teraz niczym mały szczeniak wciśnięty między łapy swojej matki. Mała twarzyczka przylgnęła do piersi zwierzęcia i wsłuchiwała się w jednostajny rytm jego serca. Przez chwilę przez myśl Harry'ego przemknęło, jak Guide musi widzieć świat i, że chłopczyk chciałby go kiedyś zobaczyć oczami swojego czworonożnego przyjaciela.
To, co się później stało, przeraziło go i zalało falą szczęścia zarazem. Przez jego zaciśnięte powieki zaczęło przelewać się szare światło słońca, a kiedy je otworzył, mógł zobaczyć wezgłowie łóżka z ciemnego drewna. Chłopiec pisnął cicho. Jego głowa odwróciła się i dopiero teraz Harry przeżył prawdziwy szok.
Patrzył sam na siebie.
Widział drobnego, ośmioletniego chłopca o rozwichrzonych czarnych włosach i nieobecnych zielonych oczach. Za duża koszula zsuwała mu się z ramienia i odsłaniała kilka bladych blizn widocznych na skórze.
Harry przypomniał sobie, że pochodzą one z wypadku z lustrem, kiedy Dudley próbował spłukać mu głowę w muszli, a lustro w łazience niespodziewanie pękło, zalewając podłogę i przy okazji dwójkę chłopców odłamkami szkła.
Po policzkach dziecka potoczyły się łzy. Widział, znowu widział.
Świadomość jednak szybko zalała jego umysł i nie pozwoliła mu się cieszyć odrobiną normalności. Nie widział swoimi oczami, one nadal były bezużyteczne. W jakiś sposób oglądał teraz świat oczami Guide'a. Spanikowany wzdrygnął się i odsunął od wilka. Więź została przerwana, a Harry znów pogrążył się w mroku.
CZYTASZ
Oczy, które prowadzą mnie przez świat.
FanfictionOstatnie co dane mu było zobaczyć to zakryty czerwienią obraz schodów. Później nie było już nic. Żył w ciemności. Choć czy zamknięcie w najmniejszej sypialni po kuzynie i podawanie mu jedzenia, przez klapkę dla kota można nazwać życiem? Nie mogąc ju...