Kiedy Harry obudził się następnego dnia, chciał od razu zafiuukać do Malfoy Manor i zabić Draco choćby miał to zrobić podczas snu chłopaka. Wszystko go bolało od prawie czterogodzinnego chodzenia po sklepach. Plecy protestowały boleśnie przy każdej próbie ruchu, a mięśnie ramion zaciskały boleśnie na każde podparcie ciała.
Jęknął cicho, przetaczając się na skraj łóżka. Donośny huk jego ciała uderzającego o ziemię było chyba słychać w całym domu.
Kiedy nareszcie udało mu się doprowadzić do porządku, ubrać w jak zawsze przyszykowane przez Regulusa, ubrania i zejść na dół, odkrył, że jest sam. Nie miał pojęcia która godzina, ale Regulus zawsze siedział już w kuchni, kiedy on wstawał. Lekko spanikowany zajrzał najpierw do sypialni ojca, a potem Syriusza. Żadnego z mężczyzn nie było.
Przez chwilę coś w Harrym ścisnęło się boleśnie i poczuł się niewyobrażalnie samotny. To były jego urodziny. Tak bardzo cieszył się na ten dzień, mając w pamięci pozostałe trzy lata wstecz, kiedy trzydziesty pierwszy lipca spędzali w Irlandii.
Regulus zawsze starał się jakoś urozmaicić ten dzień. Wybierali się na wycieczki, jedli tort, albo po prostu poświęcali Harry'emu cały czas, jaki mieli. Chłopak czuł się wtedy niewyobrażalnie szczęśliwy. Przez tyle lat spędzał swoje urodziny zapomniany, wciśnięty do komórki pod schodami, rysując na zakurzonej podłodze wymarzony tort ze świeczkami i czekając na jego zdmuchnięcie.
Myśl, że znów miałby to robić, zabolała go bardziej niż każda obelga czy rana zadana przez wuja Vernona.
Usiadł na swoim miejscu w kuchni i ukrył twarz w dłoniach. Chciało mu się płakać i chociaż wiedział, że nie ma prawa wymagać od Regulusa poświęcania mu każdej wolnej chwili, liczył, że może nie zrobi mu tego dzisiaj. W tak ważnym dla niego dniu.
Jesteś głupi, skarcił się w myślach. Zajmuje się tobą przez trzysta sześćdziesiąt cztery inne dni, naprawdę ci to nie wystarcza? Przecież przywykłeś do samotności.
Przez chwilę siedział jeszcze w kuchni, a potem postanowił pójść do salonu. Po drodze minął portret Walburgi Black.
– Zostawić dziecko samo w domu... Nie tak wychowywałam mojego syna... Krew z mojej krwi... Co się dzieje z tym światem... – żaliła się cicho kobieta. Przez chwilę mały uśmiech przemknął przez twarz chłopca. Miło było pomyśleć, że portret kobiety troszczy się o niego, nawet jeśli głównym jej zmartwieniem był fakt, ile bezcennych pamiątek rodowych zniszczy do czasu powrotu opiekunów.
Kiedy już znalazł się w salonie, usiadł na jednym z foteli i zwinął się w kłębek. Nie chciał niczego zepsuć i zaszkodzić Regulusowi jeszcze bardziej, więc postanowił tu poczekać aż do jego przyjścia.
***
Regulus pojawił się zaniepokojony w kuchni na Grimmauld Place pięć godzin później. Dochodziła czwarta, a Stworek nadal nie przyprowadził Harry'ego do Malfoy Manor tak, jak kazał mu rano Syriusz. W pierwszej chwili młodszy Black pomyślał, że chłopiec po prostu dłużej śpi, zmęczony wczorajszym lataniem po sklepach z Malofoy'ami, zaczął się niepokoić, dopiero kiedy Draco wstał sam prawie dwie godziny temu, a jeśli Regulus był czegoś absolutnie pewny, to były to dwie rzeczy.
Nikt nie byłby w stanie pobić młodego Malfoy'a w długości spania, a Harry nie należał też do dzieciaków, które długo wylegują się w łóżku. Sytuację pogarszał też fakt, że przez przygotowania zupełnie stracili poczucie czasu.
W pierwszej kolejności poszedł sprawdzić sypialnię Ala, zupełnie nie zwracając uwagi na zdenerwowane mamrotanie portretu jego matki. Kiedy nie znalazł tam chłopca, przetrząsnął jeszcze sypialnię swoją i Syriusza, bibliotekę, a nawet zajrzał na strych, choć wiedział, że raczej będzie to ostatnie miejsce, gdzie mógłby szukać dziecka. Po Harrym nie było nawet śladu.
CZYTASZ
Oczy, które prowadzą mnie przez świat.
FanfictionOstatnie co dane mu było zobaczyć to zakryty czerwienią obraz schodów. Później nie było już nic. Żył w ciemności. Choć czy zamknięcie w najmniejszej sypialni po kuzynie i podawanie mu jedzenia, przez klapkę dla kota można nazwać życiem? Nie mogąc ju...