Czarny Pan w wersji mini.

7.3K 626 73
                                    

Harry usiadł na fotelu w przestronnej bawialni i ostrożnie przebiegł wzrokiem po aurach zgromadzonych w środku osób. Najbliżej niego siedzieli Kat, Draco i Blaise. Biło od nich zaciekawienie, ale też swego rodzaju ufność. Właściwie wszyscy goście rezydencji Riddle'a wiedzieli już, co się stało, jak wpadł w środek tortur Lupina i sprawił, że Fenrir Greyback wił się na podłodze z bólu. Czuł to w strachu kilkorga Ślizgonów czających się na końcu bawialni jak najdalej od niego.

– Jesteś taki sam jak on – warknął ktoś, kiedy przedstawił im życzenie Voldemorta. – A może nawet i gorszy. Ty masz dopiero jedenaście lat, a już byłeś w stanie torturować najgroźniejszego wilkołaka bez wymówienia choćby słowa. Skąd mamy wiedzieć, że za rok nie przerzucisz się na nas?!

– Zamknij się Higgs! – wtrąciła się Katrina. – Znasz go tyle, co wcale! Al nie skrzywdziłby nikogo, gdyby nie miał powodu. Greyback chciał zabić profesora Lupina.

– No i co z tego?! To tylko wilkołak, no nie? Do tego jeszcze pracuje dla starego Dumbledore'a. – Przez chwilę coś wywróciło się boleśnie wewnątrz Harry'ego.

Dlaczego wszyscy oceniali ludzi tylko według tego po której stronie stali? Czy naprawdę było to aż takie ważne? Jego rodzice, mimo że na początku byli po stronie Dumbledore'a, później zwrócili się o pomoc do samego Voldemorta, a dlaczego? Wszystko po to, by chronić swoje dziecko.

– Nie stoi po stronie Dropsa – powiedział spokojnie, a na dźwięk jego głosu w pokoju zapadła cisza. – Remus stał, stoi i, jeśli będzie tego chciał, to zawsze będzie stać po mojej stronie.

– Ach, a więc teraz robisz z siebie trzecią, niezależną siłę? – kłócił się dalej Higgs.

– Nie bądź głupi. To, co łączy mnie z Czarnym Panem, nie jest twoją sprawą. Nie jestem odrębną siłą, ale nie jestem też przywiązanym na łańcuch pieskiem pokojowym. Może i nie mam specjalnego wyboru, ale mogę go zaoferować tym, którzy będą ze mną.

– Al, Śmierciożercy nie mają wyboru... Raz sługa, zawsze sługa, taka jest cena. – W głosie Kat słychać było swego rodzaju gorycz.

– Ale ja nie chcę otaczać się Śmierciożercami. Zaufania nie zdobywa się torturami i lękiem, a jeśli nie ma zaufania, nie ma więzi. – Przerwało mu pojedyncze klaskanie.

– Piękna przemowa, Black – wtrącił się Marcus Flint. – Ale prawda jest taka, że będziesz teraz prawą ręką Czarnego Pana, jego następcą, miniaturką. Wszyscy Czarni Panowie są tacy sami – dają wiele, ale również wiele odbierają.

– Nie chcę być miniaturką Czarnego Pana – sprzeciwił się Harry. Najpewniej Regulus za próbę zrobienia czegoś takiego nie wahałby się przełożyć go przez kolano i dać bolesną lekcję pokory.

– Daję wam wybór. Możecie dołączyć do mnie teraz i odejść w każdej chwili bez konsekwencji z przysięgą zapewniającą, że niczego nie zdradzicie, lub Obliviate, albo poczekać i po skończeniu Hogwartu dołączyć do waszych rodziców. Wtedy już nie będzie odwrotu. – Kilka osób obruszyło się niespokojnie.

– Ja idę do Blacka – odezwał się niespodziewanie Draco i po chwili Harry rozpoznał jego kroki, kiedy Malfoy stanął za jego plecami.

– Skoro Draco idzie, to czemu by nie – westchnął Blaise i dołączył do blondyna.

– Sami faceci? A gdzie równość płciowa?! – sprzeciwiła się Pansy, wywołując tym cichy chichot kilku innych osób.

– Też się zgłaszam – zawołała Kat. – Ktoś was musi pilnować, bo inaczej Alphard przy was zwariuje. 

Harry nie roześmiał się, pomimo kolejnej salwy rozbawienia. Wiedział, że poniesie odpowiedzialność za każdą porażkę, a Riddle nie wydawał się znać inne sposoby karania poza torturami. Szaleństwo więc było w tym przypadku bardzo prawdopodobne.

Później w bawialni zrobił się całkiem spory szum, kiedy kolejne osoby po kolei podnosiły się i stawały za nim. Po jakichś dziesięciu minutach miał już po swojej stronie około jedną trzecią pokoju. Obok Draco, Blaise'a, Kat i Pansy stanęła również Milicenta Bulstrode, Teodor Nott, Dafne Greengrass razem ze swoją młodszą siostrą i bliźniaczki Carrow. W sumie stało za nim dziesięć osób. Pozostali byli jak sparaliżowani, a ich aury emanowały niepewnością i strachem.

– Powiedziałem, że daję wam wybór. Ci, którzy nie zdecydowali się teraz, mogą to zrobić w każdym momencie. Na razie jednak zostaniecie związani Zaklęciem Milczenia. – Kilka osób zaprotestowało głośno.

– Cisza! – Przez chwilę Harry miał wrażenie, że Katrina użyła tego samego zaklęcia, którego używa Dumbledore do wzmocnienia swojego głosu. Jęknął cicho i zakrył uszy dłońmi.

– Kat błagam... Jestem ślepy, ale nie chcę też stracić słuchu. – Z aury dziewczyny uderzyło zakłopotanie.

– Przepraszam... – bąknęła cicho.

– W każdym razie, wiem, że nie każdemu musi się to podobać, ale jest to środek bezpieczeństwa. – Chłopak podniósł rękę, słysząc kolejne protesty. – Nie chodzi już tylko o to, że ktoś pomyślałby o ubiciu targu z Dropsem, wierzę, że nie zniżylibyście się do tego poziomu. Chcemy po prostu chronić was od próby wyciągnięcia informacji. Nie chcecie przecież skończyć na przesłuchaniu Ministerstwa, czy w gabinecie dyrektora, prawda?

Przez chwilę w bawialni zapanowała cisza, a po aurach zebranych rozlały się delikatne wstęgi strachu.

Brawo – pochwalił go w myślach Voldemort. – Właśnie nie tylko zagrałeś im na Ślizgońskiej ambicji, ale też wzbudziłeś w nich poczucie, że cenisz sobie ich życia.

Bo cenię – pomyślał ze smutkiem. Dobijało go, że Riddle cały czas starał się myśleć o nim jak o nieczułym draniu ze swojego poziomu. Nie był taki... nigdy nie chciał być.

Przywiązanie to słabość. Pewnego dnia najbliższa osoba wbije ci nóż w plecy i pozbawi wszystkiego – zagroził czarnoksiężnik. Harry skrzywił się, a jego aura zafalowała w złości.

Nie masz niczego lepszego do roboty? Znudziły ci się tortury niewinnych osób? – syknął.

To nigdy się nie nudzi, zapamiętaj to drogi Harry. – W myślach Voldemorta można było dostrzec zadowolenie i to jeszcze bardziej obrzydziło Harry'ego. Jak jego mama mogła pozwolić, żeby cząstka duszy tego... czegoś była w nim ukryta?

Po plecach przebiegł mu zimny dreszcz.

– Al? Coś nie tak? – zaniepokoił się Draco.

– Nie... Wszystko w porządku. Tam obok już prawie skończyli – wyjaśnił chłopak. –Zaraz po was przyjdą. Przepraszam, pójdę się położyć. Chyba nie czuje się najlepiej.

– Odprowadzić cię? – Malfoy nie dawał za wygraną. Harry jedynie potrząsnął głową.

– Przypilnujcie, żeby nikt nie zwiał. Byłby problem, gdyby Czarny Pan się wkurzył i sam musiał dorwać zbiega. – Ktoś z tyłu pisnął cicho, a Potter uśmiechnął się półgębkiem i wstał ze swojego miejsca. Dopiero teraz do niego dotarło, że jako jedyny siedział na fotelu. Pozostali stali, opierali się o ściany lub siedzieli na podłodze po turecku.

Niemal bezszelestnie wyszedł z pomieszczenia, wywołując przy tym kolejny szok. W końcu jak niewidoma osoba mogła się poruszać z taką pewnością?

Nim dotarł do schodów, dwa miękkie ciała otarły się o jego dłonie. Uśmiech na jego twarzy poszerzył się jeszcze bardziej. Wplótł palce w sierść Guide'a i Łapy, i pozwolił się zaprowadzić do pokoju Regulusa. Dopiero kiedy był już pewien rzuconych na pomieszczenie Zaklęć Wyciszających, pozwolił sobie na płacz. Szlochał i trząsł się jak małe dziecko, pocieszany jedynie milczącą obecnością Łapy, który leżał z łbem na jego kolanach i już zmienionego Regulusa, o którego opierał się plecami.

***

#autorkaznowużebraokomentarze

Oczy, które prowadzą mnie przez świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz