Wiadomość o związku Kat i Freda szybko stała się fenomenem wśród dziewczęcych plotek. Dzień po wydarzeniach w Wielkiej Sali, Weasley utwierdził kilku Gryfonów i Krukonów, że od teraz naprawdę nie warto obrażać jego dziewczynę. Trzeba też zaznaczyć, że nie był w tym specjalnie delikatny. Ślizgonom wystarczył jedynie przykład innych Domów i piorunujące spojrzenie ich opiekuna.
Wszystkie te wydarzenia sprawiły, że temat gryfońsko-krukońskiego romansu, był wręcz rozchwytywany, przez wszelkie plotkary. Jedną z nich była właśnie Pansy Parkinson, która od dziesięciu minut nie przestawała nadawać koło ucha Harry'ego o tym, jak to rzekomo dotarła do niej plotka, że ktoś jej kiedyś powiedział, że ktoś gdzieś kiedyś widział Kat i Freda w schowku na miotły, jak się całowali. Milicenta, siedząca naprzeciw Ślizgonki, zarzekała się za to, że jej ktoś kiedyś powiedział, że tak naprawdę byli już bez ubrań i to nie w schodku, a na Wieży Astronomicznej
Wszystko to tworzyło tak nieprawdopodobną mieszankę, że Harry miał już ochotę zatkać sobie uszy, albo rzucić jakąś wyjątkowo paskudną klątwę na obie dziewczyny.
– Ktoś ma instrukcje obsługi i może mi powiedzieć, gdzie to coś się wyłącza? – jęknął cicho, wywołując tym śmiech Blaise'a i Draco.
–Spokojnie, wszystko ucichnie, kiedy jakiś miły ptaszek wyćwierka Snape'owi choć jedną z tych plotek. Z reguły nie lubi odejmować punktów Slytherinowi, ale gwarantuję ci, że dla Kat, Snape jest w stanie zrobić wyjątek – pocieszył chłopaka Malfoy.
– W takim razie niech ten zbawienny ptaszek się pospieszy albo ćwierka głośniej, bo zaraz osobiście uduszę tego mopsa – syknął Harry.
– Parkinson, lepiej serio się zamknij. Wiesz, że Blackowie mają skłonności morderczo-sadystyczne – zażartował Zabini, a Harry uśmiechnął się przerażająco, wyczuwając niepokój w aurze dziewczyny. Jakie było jego zaskoczenie, kiedy niepokój ten przerodził się w strach i przeszedł również na kilka innych osób w jego pobliżu.
– Nie rób tego więcej, Al – odezwał się Draco, a jego głos był już zupełnie pozbawiony rozbawienia. – Kiedy tak się uśmiechasz, to naprawdę zaczynam myśleć, czy nie przestawiło ci się coś w głowie.
Przerwał im szum tysiąca skrzydeł zwiastujący przybycie poczty. Pansy pisnęła cicho i Harry wyczuł promieniującą od jej aury radość. Coś opadło na ich stół i chłopak w ostatniej chwili wyratował swój sok dyniowy przed rozlaniem.
– No dalej Pansy! – ożywiła się Milicenta. – Otwórz to, to chyba od twoich rodziców!
Z boku dobiegł odgłos rozdzieranego papieru.
– Tak! – pisnęła Parkinson. – Nareszcie! Nareszcie go dostałam!
– Co to takiego? – zaciekawił się Harry, czując magiczną aurę promieniującą od przedmiotu.
– Fałszoskop. Już od kilku miesięcy prosiłam ojca o przysłanie go – wytłumaczyła dziewczyna.
– W końcu co to za zabawa w granie Prawda czy Wyzwanie, jeśli nie wiemy, czy ktoś odpowiada zgodnie z prawdą – zawtórowała Parkinson Milicenta.
– Powinniśmy się już zbierać. Zaraz mamy lekcje latania – przypomniał Draco.
– Fajna lekcja, pod warunkiem, że nie jesteś zmuszony przez godzinę siedzieć pod ścianą zamku – warknął Harry i wstał ze swojego miejsca.
– Może jeśli poprosisz Hooch, pozwoli ci wsiąść na miotłę – zaproponował Zabini.
– I jak to sobie wyobrażasz? Przypominam ci Blaise, że ja nie widzę – burknął brunet.
CZYTASZ
Oczy, które prowadzą mnie przez świat.
FanfictionOstatnie co dane mu było zobaczyć to zakryty czerwienią obraz schodów. Później nie było już nic. Żył w ciemności. Choć czy zamknięcie w najmniejszej sypialni po kuzynie i podawanie mu jedzenia, przez klapkę dla kota można nazwać życiem? Nie mogąc ju...