Tom wpatrywał się w klęczące przed nim dziecko. Czarne włosy zasłaniały twarz chłopca i nie pozwalały starszemu czarodziejowi odczytać malujących się na niej uczuć. Mimo wszystko jednak Riddle poczuł ogromny szacunek do jedenastolatka.
Bardziej spodziewał się, że Harry zacznie się trząść i będzie prosił o łaskę. Tymczasem chłopiec postawił go w bardzo niewygodnej sytuacji. Gdyby zrobił to, czego Voldemort się po nim spodziewał, ten mógłby udać swoją łaskawość i darować mu karę. Teraz jednak Harry prosto w twarz wyznał mu, że jest gotowy przyjąć karę Malfoy'a na siebie i to nie dlatego, że takie były ich ustalenia.
Jego wzrok przeniósł się na bladego jak ściana Dracona. Ślizgon ledwo stał o własnych nogach, osłupiały tym, co był gotów zrobić dla niego jego przyjaciel. Jego usta ledwo widocznie poruszały się w niemym błaganiu o łaskę dla Harry'ego.
Stojący niedaleko Lucjusz i Narcyza wodzili niepewnie wzrokiem między klęczącym chłopcem, a swoim synem. Tom był pewien, że właśnie teraz rozgrywa się wewnątrz nich walka dwóch skrajności sumienia.
Najbardziej jednak zaskoczyła Riddle'a postawa Regulusa. Mężczyzna nie patrzył na swojego podopiecznego, jak większość ludzi na sali, a wbijał wzrok bezpośrednio w Czarnego Pana, przy okazji kurczowo trzymając ramię swojego starszego brata. Stalowe oczy błyszczały tym, czego nie potrafił powiedzieć na głos. To jeszcze dziecko, daruj mu to piekło.
A jednak chłopiec nie dał mu wyboru. Zaakceptował swój los i tym samym zamknął mu drogę odwrotu.
Rzucając ostatnie spojrzenie w stronę dwójki Blacków, podniósł się ze swojego siedziska. Długie czarne szaty okalały mu bose stopy, chłodny kamień pod nimi wywoływał gęsią skórkę. Z niechęcią sięgnął po różdżkę, ukrytą dotychczas w rękawie. Uniósł ją, celując w nadal klęczącego chłopca.
– Wiesz, na co się w tej chwili godzisz? – zapytał, dając mu ostatnią szansę na wycofanie. – Nie będzie taryfy ulgowej. Nie ważne dziecko czy dorosły, za zdrady i bezmyślność każdy karany jest tak samo.
Harry skinął jedynie głową. Riddle przez chwilę miał ochotę nadal ciągnąć słowne przytłaczanie Ślizgona i wymusić na nim złamanie się... i właśnie w tym momencie chłopiec uniósł głowę. Para szmaragdowych oczu, mimo że na chwilę obecną kompletnie nie przydatnych, wpatrywała się w niego z taką siłą, takim bólem, ale i determinacją, że Voldemort nie potrafił wykrzesać z siebie nawet słowa.
Rzucił niewerbalne Crucio, z całej siły powstrzymując się od odwrócenia wzroku. Dziecko sapnęło i opadło na podłogę. Jego ciało napięło się z bólu, ale oczekiwany przez całą salę wrzask nie nadszedł. Usta Toma minimalnie rozwarły się w szoku, kiedy patrzył na walczące dziecko. Harry nie krzyczał, nie błagał i nie płakał, jak to czasem robili nie jedni dorośli. Chłopiec skulił się jedynie w ciasną kulkę i co jakiś czas podrygiwał z bólu. Żadnych łez, żadnego drapania podłogi, żadnego dźwięku.
Riddle zdusił w sobie niezdrową fascynację i chęć przeciągnięcia zaklęcia do oporu, by sprawdzić, jak długo dziecko jest w stanie wytrzymać. Przerwał Niewybaczalne akurat w momencie, kiedy drobne ciało zatrzęsło się po raz kolejny i znieruchomiało.
Kątem oka Czarny Pan dostrzegł, jak Severus robi krok do przodu i sięga do kieszeni, prawdopodobnie po jeden ze swoich eliksirów.
– Zostaw! – syknął, nieco ostrzej niż zamierzał. Ostrożnie podszedł do chłopca i pochylił się nad nim.
– Rennervate – powiedział cicho. Harry drgnął i jęknął ledwo słyszalnie.
– Nikt ma mu nie pomagać. Żadnych zaklęć leczących i eliksirów. To jego kara, za sprzeciwianie się mi – zawyrokował i powrócił na swoje miejsce. Od strony Malfoy'ów dobiegło coś, co gdyby nie puścił tego mimo uszu, mógłby uznać za sprzeciw.
Harry tymczasem podniósł się na trzęsących dłoniach i klęknął przed nim ponownie. Riddle nie mógł nie zauważyć, jak przygryza dolną wargę, próbując ukryć ból, sam jego oddech był szybszy i bardziej płytki niż jeszcze przed chwilą.
– Skoro zamierzasz nadal kryć jednego ze swoich zwierzaczków, będziesz także po nich sprzątał. – Tym razem zwrócił się bezpośrednio do chłopca. – Macie odzyskać ten dziennik. W przeciwnym razie kara nie będzie tak łagodna.
– Tak, mój panie. – Głos Harry'ego załamywał się lekko z bólu.
– Na dzisiaj to koniec – zarządził Marvolo, widząc, że dziecko jest już ledwo świadome. – Wyjdźcie. Ty zostajesz Alphard.
Harry jedynie skinął głową i machnął ręką na ociągających się młodych Ślizgonów.
Kiedy zostali sami, Voldemort wypuścił swoją magię i pozwolił jej otulić chłopca.
– Chodź do mnie, mój mały – wysyczał prawie pieszczotliwie. Zdziwiło go to, że dziecko wręcz garnęło się do kontaktu fizycznego. Zrozumiał to dopiero, kiedy wyczuł, jak mięśnie Harry'ego przestają drżeć wskutek jego dotyku. W jakiś dziwny sposób to, co robił przynosiło chłopcu ukojenie.
Niewiele myśląc, wziął go na kolana i przyciągnął do swojej piersi.
– Wybacz mi, mój mały – wyszeptał tuż przy uchu chłopca. – Nie dałeś mi wyboru, mimo że chciałem ci go ofiarować.
Kąciki ust Harry'ego drgnęły i uniosły się nieznacznie.
– Wiedziałem. Zrozumiałem już za pierwszym razem – przyznał.
– Dlaczego więc z tego nie skorzystałeś? Jesteś jeszcze dzieckiem, w dodatku moim Horkruksem, nie czerpię satysfakcji z krzywdzenia tego, co moje. – Dziecko spięło się na jego słowa i odsunęło.
– Mówiłem ci już, nie jestem rzeczą, nie jestem twój – syknął Harry, nawet nie orientując się, że przeszedł na wężomowę.
– Jesteś, mój mały. Tylko jeszcze o tym nie wiesz – droczył się Riddle i przyciągnął chłopca z powrotem do siebie w zaborczym geście. – Śpij, mój mały. Nikt prócz mnie nie ma prawa cię skrzywdzić.
–Nie będę spał na twoich kolanach – zaprotestował chłopiec.
– A to niby dlaczego? Nikt nie musi wiedzieć. Nikt tutaj nie wejdzie, póki nie rozkażę inaczej, a nawet jeśli, nie piśnie ani słówka. Jesteś mój i tylko ja mogę ci rozkazywać, a teraz śpij.
– Ile jeszcze razy muszę się powtórzyć...
– Śpij Harry. – Te słowa podziałały na chłopca niczym magiczne zaklęcie. Wtulił głowę w ramię starszego czarodzieja i już po chwili jego oddech się uspokoił. Riddle nic nie mógł poradzić na delikatny uśmiech cisnący mu się na usta. Przezornie rozejrzał się jeszcze, upewniając, że sala na pewno jest pusta i złożył delikatny pocałunek na czole chłopca.
Nagini wspięła się po oparciu tronu i wyciągnęła rozwidlony język w stronę śpiącego jedenastolatka.
– Nie budź go maleńka – zasyczał czule Riddle. – Zasłużył sobie na chwilę spokoju. Kiedy stąd odejdzie, nie czeka go już nic szczęśliwego.
Przez chwilę w głowie Voldemorta pojawiały się wyrzuty sumienia. Bo przecież czy miał prawo odbierać rocznemu wtedy Harry'emu szansę na normalne życie?
– Gdybyś tego nie zrobił, w ogóle nie miałby życia – zganił sam siebie na głos. – Ocaliłeś go.
CZYTASZ
Oczy, które prowadzą mnie przez świat.
FanfictionOstatnie co dane mu było zobaczyć to zakryty czerwienią obraz schodów. Później nie było już nic. Żył w ciemności. Choć czy zamknięcie w najmniejszej sypialni po kuzynie i podawanie mu jedzenia, przez klapkę dla kota można nazwać życiem? Nie mogąc ju...