Ponowne spotkanie i zakupowy szał Malfoy'ów.

8.6K 708 101
                                    

Kiedy Harry zszedł na śniadanie, było po dziewiątej. Regulus jak co dzień siedział już u szczytu stołu i popijał swoją czarną kawę, czytając przy tym porannego Proroka. Słyszał ciche mamrotanie mężczyzny i odgłos kubka odstawianego na stół. Usiadł na swoim zwyczajowym miejscu, po lewej stronie mężczyzny. Dłonią przejechał po gładkim blacie, aż natknął się na sztućce i talerz.

– Dzień dobry, Alphard – powiedział spokojnie Regulus.

– Dzień dobry, ojcze – odpowiedział chłopiec.

– Stworek zrobił twoje ulubione naleśniki. – Harry kiwnął sztywno głową, wsadzając sobie pierwszy kawałek do buzi. W tej samej chwili do kuchni wpadł Syriusz.

– Cześć wszystkim! – krzyknął, opadając na krzesło naprzeciwko Harry'ego.

– Dzień dobry, wujku – mruknął cicho chłopiec.

– Dzień dobry, Syri. – Harry, nie zwracając uwagi na rozpoczynającą się rozmowę dwójki mężczyzn, skupił się na przepływie magii w całym domu. Już od wczoraj energia przepełniająca budynek zdawała się lgnąć do niego niczym ćma do światła. Wirowała, skręcała się i płynęła wzdłuż korytarzy, jakby chciała go gdzieś zaprowadzić. Najsilniej oddziaływała w nocy.

–...phard. Alphard! – Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Regulus musi go wołać już od jakiegoś czasu.

– Przepraszam, ojcze. Zamyśliłem się. O co chodzi? – zapytał, nie podnosząc głowy znad talerza.

– Prawie nie tknąłeś naleśników – zwrócił mu uwagę mężczyzna. – Czy coś nie tak, Al? Nie smakują ci?

– Nie... Po prostu się zamyśliłem. Ja... – Po raz kolejny magia zawirowała wokół niego i niemal wypchnęła go z krzesła. Zakołysał się niebezpiecznie i tylko ręka Regulusa zaciśnięta na jego ramieniu pozwoliła mu nie upaść.

– Słabo ci? Źle się czujesz? – zmartwił się Syriusz. – Może lepiej odwołać zakupy z Malfoy'ami i zostaniesz w łóżku?

Chłopiec pokręcił głową.

– Nic mi nie jest, naprawdę. To... po prostu nie mogłem spać w nocy – wytłumaczył chłopak.

– Źle sypiasz? – W głosie starszego Blacka brzmiało zmartwienie. Harry po raz kolejny pokręcił głową.

– To nic takiego, wujku. Po prostu... To chyba przez przeprowadzkę... nowe miejsce i dom. To naprawdę nic takiego, przyzwyczaję się. – Przez chwilę Harry'ego znowu pochłonęły zawirowania magii. Zupełnie jakby złote nici światła splatały się w ciemnościach.

– Alphard. Musimy już iść. Za pół godziny powinniśmy się spotkać z Malfoy'ami, powinniśmy się spieszyć. – Harry usłyszał, jak Syriusz wstaje ze swojego miejsca, szurając przy tym krzesłem. Chłopiec podążył za nim.

Dwadzieścia pięć minut później stali na Pokątnej czekając na zjawienie się trójki czystokrwistych. Harry chował się za plecami swojego ojca, przytłoczony gwarem i wszechobecną magią obecnych na ulicy.

– Alphard, wszystko w porządku? – próbował upewnić się Regulus. Chłopak skinął głową, ale nadal nie zamierzał oddalać się od opiekuna. Ręce wczepione miał w sierść dużego czarnego psa siedzącego obok niego.

– Tu jest tyle ludzi... – szepnął lekko wystraszony Harry. – Tyle magii...

– Witaj Black, witaj... – Harry, słysząc znajomy głos Lucjusza Malfoy'a, rozluźnił się nieco.

– Lucjuszu, Narcyzo. – Chłopak uważnie słuchał, odbijających się na bruku kroków Regulusa. – Poznaliście już mojego syna. Alphardzie, przywitaj się z państwem Malfoy.

Oczy, które prowadzą mnie przez świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz