Dwóch rudych idiotów i kąpiel w jeziorze.

7.3K 665 127
                                    


Kat przyglądała się dwójce rudowłosych trzecioklasistów, którzy akurat podrzucali łajnobomby na lekcji Historii Magii. Ukradkiem przesłoniła usta i nos szatą. Fred puścił jej oczko, a w następnej chwili rozpętało się piekło. 

Trzecioroczni Krukoni i Gryfoni niemal natychmiast zaczęli opuszczać klasę. Wszędzie wokół dało się słyszeć narzekania, kaszlenie i ciche jęki. Tylko dwójka Gryfonów, ukryta za filarem pękała ze śmiechu.

– Kiedyś zabiję tę dwójkę – warknął rozeźlony Roger Davies.

– Lekcje Historii i tak są przeraźliwie nudne – stwierdziła Kat. – Dzięki tej dwójce od czasu do czasu nie musimy się męczyć.

– To niespotykane, Snape... Od kiedy to córka węża, na dodatek Nietoperza z Lochów, broni dwójki Gryfonów? – warknęła Angelina Jonson.

– Mój ojciec nie ma tu nic do rzeczy – syknęła Kat i spiorunowała dziewczynę wzrokiem. – Mogłabyś mieć, chociaż odrobinę przyzwoitości i powstrzymać się od obrażania go w mojej obecności!

– Dla takich zdradliwych morderców jak wy nie można mieć nawet tego! Jedyne, na co zasługujecie, to cela w Azkabanie i spotkanie sam na sam z Dementorem! – Kat zbladła gwałtownie słysząc te słowa. Wizja ciemnej, zimnej celi w Azkabanie zbyt wyraźnie rysowała się w jej wyobraźni, zbyt łatwo było stworzyć jej obraz na podstawie ciemnej piwniczki sierocińca.

Cofnęła się o krok i wsparła o ścianę.

– Przestań – sapnęła, nie będąc nawet w stanie spojrzeć na Jonson.

–Co jest? Prawda boli? Uraziłam twoje wielkie, ślizgońskie ego? – kpiła Gryfonka. Katrinę jeszcze bardziej bolała świadomość, że oto nikt z jej domu, nie ma zamiaru się za nią wstawić. Reputacja córki Snape'a, małej, potwornej wampirzycy zagonionej w kozi róg, była dla nich zbyt zabawna, by w obecnej chwili nie kpić sobie z niej na boku. Kat odepchnęła się od ściany i uciekła. Za nią rozlegały się śmiechy trzecioklasistów z Gryffindoru i Ravenclawu. Nie zauważyła już, że dwójka rudzielców, którzy do tej pory naprawdę dobrze się bawili, teraz wymieniła smutne i zatroskane spojrzenia.

Kat wybiegła z zamku i skierowała się błoniami w stronę jeziora. Inne klasy wciąż miały lekcje, więc wokół nie było widać ani jednej żywej duszy.

Nagle czyjeś ręce zasłoniły jej usta i oczy. Pisnęła w dłoń i zaczęła się wyrywać.

– Nie panikuj...

– To tylko my! – Dwa znajome głosy rozbrzmiały tuż za nią. Kiedy „napastnicy" odsunęli się i uwolnili ją, dziewczyna odwróciła się na pięcie.

– Fred! George! Wy idioci, wiecie, jak mnie wystraszyliście?! – wrzasnęła.

– Byłaś tak zamyślona...

– Że nie moglibyśmy zaprzepaścić takiej okazji...

– Kati! – Na dźwięk przezwiska nadanego jej przez bliźniaków, Kat zaczerwieniła się po same uszy.

– Mieliście mnie tak nie nazywać! – burknęła.

– Kati, Kati, Kati... Ty chyba nie rozumiesz...

– Że dla nas nie istnieją słowa „nie", „niemożliwe", „nierealne", „nie..."

– Dobra, dobra rozumiem! – Katrina zamachała energicznie rękami. – Tylko już przestańcie!

Usiadła pod jedną z wierzb i ukryła twarz w zwiniętych dłoniach. Po raz kolejny przeoczyła cichą wymianę spojrzeń między dwoma rudzielcami. Trzecioroczni przysiedli po obu jej stronach.

Oczy, które prowadzą mnie przez świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz