Harry, kiedy tylko otworzył oczy pierwszego września, poczuł, jak coś w jego wnętrzu zaciska się nerwowo. Nie miał ochoty ruszać się z łóżka. Bał się tego dnia, odkąd otrzymał list z Hogwartu, nie chciał tam jechać, nie chciał zostać oddzielony od swoich opiekunów i wrzucony w wir dzieciaków, które niewątpliwie zrobią sobie z niego zabawkę do maltretowania tak samo, jak jego kuzyn. Zwinął się w ciasny kłębek w ostatniej próbie cichego strajku.
Drzwi do jego pokoju otwarły się, a po krokach rozpoznał Regulusa.
– Al? Czas wstawać, młody. Za godzinę musimy być na peronie – powiedział spokojnie mężczyzna. Harry pokręcił głową w proteście. Usłyszał, jak Regulus wzdycha ciężko. Starszy czarodziej usiadł na brzegu łóżka i wziął syna na kolana.
– Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – próbował go pocieszyć.
– Skąd wiesz? Będą się śmiali... znowu zrobią to, co Dudley... – w głosie chłopca było już słychać rozpacz.
– Nie zrobią, bo im na to nie pozwolę – powiedział pewnie mężczyzna.
– Nie będzie cię tam i... – próbowało protestować dziecko, ale śmiech Regulusa skutecznie je uciszył.
– A kto tak powiedział? – zapytał. – Al, już zapomniałeś, o czym mówiliśmy? Wczoraj wieczorem odbyłem z Syriuszem dość długą rozmowę i razem stwierdziliśmy, że najbezpieczniej będzie, jeśli to ja pojadę z tobą do szkoły w ramach bycia twoim przewodnikiem. Wszystkie papiery wypełniłem, kiedy razem z Malfoy'ami byliście na Pokątnej.
– Więc jedziesz ze mną? – upewnił się chłopiec.
– Oczywiście, szczeniaku. Nie zostawię cię samego, obiecuję – zapewnił Regulus. W następnej chwili Harry przywarł do niego i uczepił się jego koszuli, przypominając tym wyjątkowo dużego koalę. Mężczyzna zaśmiał się i pogładził chłopca po włosach.
– Czas się zbierać Al. Wszystko masz spakowane? Stworek już zrobił śniadanie. – Harry kiwnął głową i odsunął się od opiekuna.
– Zaraz zejdę, tylko się wykąpię i ubiorę – zapewnił. Po wyjściu z kąpieli upewnił się, że jego włosy przykrywają bliznę na czole. Co prawda jego wygląd zmienił się przez te trzy lata, ale i tak lepiej dmuchać na zimne.
Co dziwne nie przypominał już Jamesa Pottera, ale, z niewiadomych przyczyn, był podobny do Blacków. Czarne włosy lekko kręciły się tak, jak u Syriusza i sięgały do łopatek, przez co związywał je w małego kucyka. Stał się wyższy i nieco szerszy w barkach. Jedynymi niezmiennymi częściami jego osoby nadal były oczy matki i blizna na czole.
Jakieś dwadzieścia minut później zszedł na dół i usiadł przy stole razem z Regulusem i Syriuszem, którzy prowadzili już zażartą dyskusję.
– Nie rozumiem, dlaczego nawet nie można mi go odprowadzić na peron?! – warknął starszy z braci, nawet nie zauważając przybycia Harry'ego.
– Z tego samego powodu, dla którego nie zgadzam się, abyś to ty pojechał z nim do Hogwartu. Nadal jesteś poszukiwanym uciekinierem z Azkabanu. To, że ostatnie trzy lata spędziliśmy w Irlandii, gdzie Brytyjskie Ministerstwo nie ma właściwie żadnej władzy, niczego nie zmienia. Są osoby, w tym Dumbledore, które dokładnie znają twoją animagiczną formę Syriuszu, nie mówiąc już o tym, że twoja facjata zdobi ściany wielu budynków w magicznym świcie z podpisem „Poszukiwany żywy bądź martwy". No naprawdę piękne CV, jeśli chcesz jechać z dzieckiem, do miejsca otoczonego barierami i zarządzanego przez osobę, która już raz wpakowała cię za kratki. – Harry usiadł naprzeciwko Syriusza, dalej nie mając zamiaru uświadamiać wuja o swojej obecności.
CZYTASZ
Oczy, które prowadzą mnie przez świat.
FanfictionOstatnie co dane mu było zobaczyć to zakryty czerwienią obraz schodów. Później nie było już nic. Żył w ciemności. Choć czy zamknięcie w najmniejszej sypialni po kuzynie i podawanie mu jedzenia, przez klapkę dla kota można nazwać życiem? Nie mogąc ju...