Syriusz uśmiechał się jak głupi, kiedy drobny ośmiolatek wdrapał się na jego kolana i przytulił do jego piersi.
Harry był taki mały. Black nie dałby mu więcej niż sześć lat. Blade, chude ciałko nadal nosiło ślady zaniedbania z domu wujostwa, a zielone oczy wydawały się cały czas nieobecne. Serce Syriusza ściskało się na myśl, że jego mały chrześniak nie widzi i prawdopodobnie nigdy już nie będzie mógł spojrzeć na świat własnymi oczami.
Wyrzucał sobie, że gdyby nie dał się wtedy tak głupio podejść, Harry mógłby trafić do niego, a nie do tych podłych mugoli. Gdyby nie dał się tak głupio podjeść, nie spędziłby siedmiu lat w Azkabanie. Gdyby nie dał się tak głupio podejść, może wyczułby, że coś jest nie tak z Glizdogonem i nie pozwoliłby mu na kontakt ze starym dyrektorem. Gdyby nie dał się tak głupio podejść, może Lily i James nadal by żyli. Gdyby nie dał się tak głupio podejść...
Drobna dziecięca dłoń wylądowała na jego policzku.
– Łapcia... nie smuć się. – Przez chwilę przez myśl Syriusza przeszło, że może chłopiec faktycznie go widzi. Brwi miał zmarszczone w wyjątkowym skupieniu, usta ściągnięte w smętną podkówkę, a oczka błyszczały zatroskaniem.
A potem Harry zaczął delikatnie wodzić palcami wzdłuż linii jego szczęki aż do ucha, przesunął dłoń na nos, a potem na usta obrysowując ich kontur. Dotknął lekko wystających kości policzkowych. Rączka malca wjechała w dół po szyi i musnęła wystające obojczyki...
– Łapciu? Jesteś chudy. Tak nie można! Musisz jeść, bo inaczej będziesz głodny! Nie można chodzić głodnym! – Oburzenie widoczne na twarzy małego Pottera sprawiło, że Syriusz uśmiechnął się szeroko. Tak ciężko było mu rozgryźć to dziecko.
Był zbyt mały, żeby uznawać go za dorosłego i czasem zachowywał się, jak przystało na swój wiek, ale były też takie chwile, nawet kilka, od kiedy zobaczył chłopca, że Harry wydawał się o wiele starszy i bardziej doświadczony niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Te momenty przerażały Syriusza, bo dopiero wtedy uświadamiał sobie, ile tak naprawdę Harry musiał przeżyć, a ile jeszcze było przed nim.
Chłopiec powiercił się trochę na jego kolanach. Wiedziony impulsem Black pochylił się i porwał dla niego jedno z ciastek. Kiedy tylko Potter dostał je w swoje ręce, na jego twarzy pojawił się szok i bezbrzeżne szczęście. To tylko jeszcze bardziej ubodło Syriusza. Owszem każde małe dziecko cieszyło się ze słodyczy, ale Harry zachowywał się, jakby w życiu ich nie próbował.
Chłopiec cały czas był dziwnie milczący. Kiedy pierwsze ciastko zniknęło z jego rąk, mocniej przywarł do Syriusza. Black czuł, jak drży od czasu do czasu.
– Harry? O co chodzi, mały? – zapytał zatroskany. Zielone oczy zaczęły nerwowo przeskakiwać po cały pomieszczeniu.
– On już wie... – szepnął chłopiec. – Zorientował się. Szuka mnie i nie spocznie, dopóki nie znajdzie.
To był jeden z tych momentów. Harry nie brzmiał jak ośmio czy dziewięciolatek. Teraz był doświadczonym życiem dorosłym w ciele dziecka. Mimo to trząsł się ze strachu, jak przystało na swój wiek, a w jego oczach zbierały się łzy. Był przerażony.
– Nie chcę stąd odchodzić... On mnie zabierze... – Syriusz wzmocnił uścisk na ciele dziecka, a obok niego na podłokietniku usiadł Regulus.
– Harry, wszystko będzie dobrze. Nie pozwolimy cię skrzywdzić. Powiedz tylko, o kogo chodzi? – dopytywał starszy z Blacków.
– Stary pan, który zabił mamę i tatę... – Na ostatnie słowa dziecka wnętrzności Syriusza wywróciły fikołka i zwinęły się w ciasny supeł. Przełknął głośno ślinę. Spojrzał na pozostałą dwójkę dorosłych i zdążył zobaczyć mieszankę strachu i gniewu malującą się na twarzy Regulusa.
– Chłopiec nie jest bezpieczny w Anglii – odezwał się w końcu Marvolo. – Możecie go zabrać do starej posiadłości Gauntów w Irlandii. Najważniejsze, żeby zniknął stąd, aż do czasu, kiedy skończy jedenaście lat. Podczas waszej nieobecności, ja i Lucjusz postaramy się wyrobić mu papiery w Ministerstwie. Od dzisiaj Harry Potter przestanie istnieć.
– Za kogo chcesz go podać? – dopytywał Syriusz. Jak dla niego plan nie było głupi. Dumbledore chce dziecka Lily i Jamesa, jeśli Harry Potter przestanie istnieć w rejestrach Ministerstwa Magii, automatycznie uznają go za zaginionego lub... zmarłego. Tak czy inaczej, Dumbledore nie będzie miał czego szukać
– Formalnie będzie synem Regulusa. Alphard Regulus Black, co wy na to? – Marvolo uśmiechnął się co najmniej złowieszczo.
– Imię po starym, dobrym wujku Alphardzie? – Syriusz również się uśmiechnął. Pamiętał, jak ten dobrotliwy staruszek zalazł za skórę jego rodzicom. Oczywiście nie zamierzał informować Toma, że teoretycznie w myśl tradycji nie powinno nadawać się dziecku imienia po wydziedziczonych członkach rodziny, ale czarnoksiężnik i tak pewnie to wiedział.
– Pasuje ci to Regulusie? – upewnił się Tom.
– Na pewno nie będzie ci to przeszkadzać Syriuszu? Nie jestem nawet ojcem chrzestnym Harry'ego... nie mam do niego żadnych praw... – Regulus rzucił bratu spojrzenie przepełnione poczuciem winy, ale też czymś na kształt błagalnego wołania. Syriusz uśmiechnął się, widząc jak, bardzo młodszy Black przywiązał się do jego chrześniaka.
– Regi spokojnie. Kochasz Harry'ego, prawda? – zapytał, choć i tak znał już odpowiedź. Niemal natychmiastowe skiniecie głową przez jego brata, nie było potrzebne. – Widzisz? Więc wszystko w porządku. Ja i tak nie mógłbym się nim zająć. Ministerstwo raczej nie spojrzy przychylnie na syna uciekiniera z Azkabanu, nie mówiąc już od tym, że spędziłem tam siedem lat i mogą nabrać podejrzeń.
– W porządku... – Regulus nadal nie wydawał się przekonany. Nagle Syriusz poczuł, jak Harry na jego kolanach zsuwa się na podłogę i podchodzi ostrożnie do jego brata, starając się nie zahaczyć o mały stolik do kawy, który był między nimi. Ośmiolatek wyciągnął rączki i dotknął twarzy Regulusa. Młodszy Black był jak sparaliżowany.
– Będę grzeczny – powiedział cicho chłopczyk. – Nie zrobię niczego nieodpowiedniego. Umiem się zachować. Nie chcę... nie chcę wracać do wujostwa, nie chcę znowu być sam.
– Och Harry... – na ustach Rega pojawił się smutny uśmiech. Wziął dziecko na ręce.
– Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Jeśli chcesz, to od dzisiaj będziesz moim synkiem, dobrze? – Na twarzy dziecka pojawił się wyraz absolutnego uwielbienia i Syriusza uderzyło, jak bardzo Harry do tej pory pragnął mieć, choć namiastkę rodziny.
– Kocham cię, tatusiu... – Mimo że chłopiec wypowiedział to zdanie niemal intuicyjnie, wtulając się w Regulusa, serca obu Blacków zamarły na chwilę. Syriusz obserwował, jak jego brat zacieśnia uścisk na małym ciele Harry'ego, a w jego oczach pojawiają się łzy.
– Ja też cię kocham mały – szepnął dziecku do ucha.
CZYTASZ
Oczy, które prowadzą mnie przez świat.
FanficOstatnie co dane mu było zobaczyć to zakryty czerwienią obraz schodów. Później nie było już nic. Żył w ciemności. Choć czy zamknięcie w najmniejszej sypialni po kuzynie i podawanie mu jedzenia, przez klapkę dla kota można nazwać życiem? Nie mogąc ju...