Czasem prawda ukryta jest w wachlarzu kłamstw.

7.7K 681 82
                                    


Duży, czarny wilk wymknął się z jednego z dormitoriów Slytherinu i podążył korytarzami Hogwartu. Błądził w ciemnościach, kierowany tak znajomym dla siebie zapachem. 

Cały zamek wydawał się pogrążony w głębokim śnie. Kilka obrazów na ścianach pochrapywało smacznie, a odgłos niósł się wokoło pokaźnym echem. Nawet stara Pani Noris zrezygnowała tej nocy z patrolowania korytarzy.

Kiedy wilk wszedł do jednej z komnat, zobaczył puste pomieszczenie, na którego środku postawiono ogromne zwierciadło. Tuż przy nim klęczała odziana w czerń postać. Kuliła się i drżała konwulsyjnie jakby wstrząsana szlochem. Wilk zmienił się bezgłośnie, uprzednio wypuszczając z pyska wełniany koc.

Wysoki, czarnowłosy mężczyzna, który stanął na jego miejscu, podszedł do drugiego czarodzieja z kocem w rękach. Otulił drżące ciało mężczyzny i siadł tyłem, opierając się o niego plecami. Przez chwilę trwała między nimi cisza. Regulus wbijał spojrzenie w sufit komnaty, a jego towarzysz nadal wpatrywał się w lustro.

– Widzisz ją, prawda? – zapytał po chwili Black. – Kiedy patrzysz w zwierciadło, widzisz Lily.

Odpowiedziała mu cisza. Przez chwilę Regulus miał wrażenie, że mężczyzna go nie słyszy, że zbyt mocno pogrążył się w swoim żalu, by go zrozumieć. Martwiło go to, choć z całej siły starał się wyprzeć te emocje.

– Już ci powiedziałem, Severusie – podjął. – Rozumiem... Zawsze rozumiałem. Nigdy nie chciałem, żebyś się dowiedział. Nie wiem jakim cudem Syriusz do tego doszedł... przepraszam, że tamtego dnia tak bardzo cię tym skrzywdzili... To nigdy nie było moim celem. Nikt miał nie wiedzieć...

Regulus zdławił w sobie cały żal, jaki powoli rodził się w jego sercu. Z całej siły starał się unikać patrzenia w zwierciadło, zbyt dobrze wiedział, co tam ujrzy. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, zaczął nerwowo wykręcać palce.

– Dumbledore zainteresował się Alphardem, miej na niego oko. – Głos Mistrza Eliksirów był ochrypły i drżący, jakby dopiero co płakał. Regulus poczuł krótki skurcz żalu na myśl, że Snape w żaden sposób nie zareagował na jego słowa. A potem przyszło rozbawienie tym, jak nieumiejętnie próbował zmienić temat, jak bardzo się odsłonił. On, Severus Snape, Książę Półkrwi i swego czasu duma Slytherinu.

Potrząsnął głową, odsuwając od siebie te wspomnienia. Musiał być tutaj, w teraźniejszości.

– Wie? – zapytał, w pełni skupiając myśli na swoim małym podopiecznym. Teraz liczyło się, tylko by chronić Harry'ego. Reszta, jego relacje z Severusem i to jak się zakończyły, była jedynie przeszłością.

– Nie, nawet się nie domyśla. Uważa, że od początku mógł się mylić co do Potterów i to o Ala chodziło w przepowiedni. – Severus prychnął rozdrażniony. – Stracił swoją królową, więc stara się ją zastąpić innym równie silnym pionkiem.

– Będę miał oko na młodego – zapewnił go Black. Przez chwilę znowu siedzieli w ciszy, a potem Regulus podniósł się ze swojego miejsca.

– Pójdę już. Nie chcę ci przeszkadzać... – powiedział cicho. – Tylko nie zasiedź się czasem. Ktoś musi jutro przyprawić te bachory o zawał.

Na twarzy młodszego czarodzieja pojawiło się coś na kształt zbolałego uśmiechu. Ruszył w stronę wyjścia z komnaty.

– Reg?! – W głosie Mistrza Eliksirów dźwięczała desperacja. – Mógłbyś... Mógłbyś zostać tu ze mną jeszcze chwilę?

Pomieszczenie wypełnił pełen bólu śmiech.

– Jesteś naprawdę okrutny, wiesz Severusie? – Black bez słowa zmienił postać i ułożył się z łbem na kolanach Mistrza Eliksirów. Bez cienia sprzeciwu znosił delikatne gładzenie czarnej sierści i drapanie za uchem. Nadal umiejętnie unikał patrzenia w zwierciadło.

– Przepraszam... – Szept Severusa był tak cichy, że gdyby nie wyczulone zmysły animaga, Black nie byłby w stanie go zrozumieć. – Przepraszam... Reg...

Wilk zaskomlał cicho i trącił dłoń mężczyzny.

– Nie powinienem cię o nic prosić... Nie powinienem niczego żądać... – Pierwsze łzy potoczyły się po twarzy Mistrza Eliksirów. – Lucjusz... Powiedział mi, dlaczego Tom tak naprawdę mnie wtedy nie zabił. Powiedział, kto tak naprawdę go do tego przekonał... Wiem, że wziąłeś wtedy całą winę na siebie...

Ciche powarkiwanie pokazało Snape'owi, co Regulus o tym myśli i gdzie w przyszłości Lucjusz będzie mógł sobie wsadzić swoje obietnice.

– Przepraszam... Naprawdę muszę być śmieciem, skoro ci to robię. – Starszy czarodziej nie przestawał płakać. – Cały czas byłeś przy mnie..., nawet kiedy zupełnie się załamałem po nazwaniu Lily szlamą... Nigdy nie chciałeś niczego w zamian... a ja wtedy zrobiłem coś tak okrutnego... Black... Twój brat... prawie został wyrzucony ze szkoły... a ja wyżyłem się na tobie za to, że napuścił na mnie Lupina... Powiedziałem ci tyle okrutnych rzeczy tylko dlatego, że powiedział Lily, że... chciałeś, żeby łączyło nas coś więcej niż przyjaźń... Byłem wtedy taki wściekły... Powinienem był milczeć...

Czarny wilk wgramolił się łapami na kolana czarodzieja i uniósł łeb, zlizując słone łzy znaczące ziemistą twarz. Severus oplótł kark zwierzęcia ramionami i przytulił czworonoga do siebie, ukrywając się w gęstej sierści.

Tak bardzo przypominało im to wszystkie te wieczory spędzone w lochach Hogwartu. Wylewanie żalów i psioczenie na wszystko wokół. Zasypianie obok siebie. Regulus pod postacią wilka, a Severus z głową na jego grzbiecie i przykryty kocem. Tym samym, który teraz przyniósł z gabinetu Mistrza Eliksirów, który zawsze leżał przewieszony przez jego krzesło. Dawno już wytracił ten specyficzny zapach ziół i zroszonej ziemi przed świtem, ale Snape i tak chciał chociaż udawać, że nadal go wyczuwa. Z jego żywym źródłem tuż przy sobie, było mu o wiele łatwiej.

– Dlaczego ty nadal to robisz? – zapytał cicho. – Dlaczego zostałeś? Dlaczego nadal mnie pocieszasz, choć mógłbyś wyjść i trzasnąć drzwiami. Nikt nie miałby ci tego za złe...

Czarne futro na powrót zmieniło się w szaty, a łapy w silne ręce, które oddały uścisk.

– Bo jestem pieprzonym masochistą, który do szczęścia potrzebuje obecności Nietoperza Z Lochów, idioto. Zapamiętaj to sobie. Jestem durnym samolubem i jestem tu tylko i wyłącznie dla siebie. Bo nie potrafiłbym w tym momencie spać spokojnie. Dlatego... Dlatego to nie twoja wina. Zwal wszystko na mnie, pozwól mi wziąć wszystko na siebie. Zniosę to tak długo, jak ty nie będziesz musiał nosić tego ciężaru. Oskarż mnie, wyzywaj, uderz... tak długo, jak tylko będę mógł zobaczyć cień uśmiechu na twojej twarzy, nic co powiesz, mnie nie zrani. – Palce Severusa wbiły się w skórę na plecach Blacka, boleśnie uświadamiając go, że jutro w tych miejscach może się spodziewać siniaków.

Regulus długo tulił do siebie starszego mężczyznę. Po jakiejś godzinie oddech Severusa się uspokoił, a Black zdał sobie sprawę, że jego towarzysz zasnął. Powoli gładził plecy i włosy czarodzieja. Mocniej owinął go kocem, odcinając od chłodu kamiennych ścian i podłogi.

Był spokojny. Żal i zawiść już nie szalały tak w jego sercu. Bo Severus znowu wybrał jego. Dopiero wtedy odważył się spojrzeć w taflę zwierciadła... i nie dostrzegł tam nic prócz lustrzanego odbicia.

***

Przyznam, że ten rozdział pisało mi się naprawdę ciężko. Mam tendencję do przesładzania pewnych rzeczy, a tu akurat nie chodziło mi o wywołanie u was cukrzycy XD
Napiszcie mi co o tym sądzicie? Ma nadzieję, że takie relacje Regulusa i Severusa wam nie przeszkadzają. Tak jak mówiłam, to nie jest nic "cielesnego" bardziej... bardziej bardzo zaplątany trójkącik ^^

Oczy, które prowadzą mnie przez świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz