Guide

9.3K 810 75
                                    

Kiedy Harry się obudził, tuż przy sobie wyczuł ciepły, znajomy kształt. Zanurzył palce w miękkim futrze „Psa" i wtulił się w niego ufnie. Mokry nos zwierzęcia trącił go w policzek i chłopiec zaśmiał się cicho. Bliskość czworonoga napełniała go niewyobrażanym spokojem, zupełnie jakby stworzenie roztaczało wokół siebie dziwną, kojącą aurę.

– Cieszę się, że przyszedłeś – mruknął cicho Harry. – Bałem się, że wuj mógł ci coś zrobić. On... jest straszny, kiedy się zezłości.

Z gardła „Psa" wydobyło się ciche warczenie. O dziwo Harry nie cofnął się, a mocniej wtulił w aksamitne futro.

– Nie bądź na niego zły. Miał prawo się zezłościć – zganił zwierzaka chłopiec. – Nie mogę wychodzić z mojego pokoju. Poza tym on był zamknięty. Żeby do ciebie przyjść, znowu zrobiłem coś dziwnego i otworzyłem kłódki. Wuj tego nie lubi. Jestem dziwakiem, ale on próbował mnie tego oduczyć.

Następne głuche warknięcie i po raz koleiny dziecko przylgnęło mocniej do swojego towarzysza.

– Wiesz... Szkoda, że nie mogę zobaczyć, jak wyglądasz. Na pewno jesteś bardzo ładny. Twoje futerko jest takie miękkie i delikatne. Kiedyś, kiedy prałem ubrania, miałem w rękach wieczorową sukienkę cioci, ona była w dotyku taka sama. Sukienka, nie ciocia. No ale chyba coś źle zrobiłem, bo potem ciocia Petunia na mnie krzyczała i słyszałem, jak kłóci się z wujem. Mówiła coś o jakich jedwabiach, czy coś... i wuj się zdenerwował. Wtedy nieźle dostałem w skórę. – Harry przerwał na chwilę, a jego małe rączki zaczęły błądzić po całym tułowiu czworonoga, aż w końcu zatrzymały się na karku.

– Nie masz obroży – zauważył. – Powinieneś jakąś mieć. Inaczej złapie cię hycel. Ten, którego czasem sąsiedzi wzywali na naszą ulicę, nie był ani trochę miły. Kiedyś widziałem, jak próbował złapać kota, który siedział pod naszą skrzynką na listy przez kilka dni, aż w końcu wuj się zdenerwował i zadzwonił po tego pana. Kot się zezłościł i go podrapał. Wtedy hycel zaczął strasznie brzydko mówić.

W gardła „Psa" wydobyło się coś pomiędzy szczekiem a piskiem i Harry miał nieodparte wrażenie, że zwierzak po prostu się śmieje.

– To nie jest zabawne! – zaprotestował. – Z tych podrapań leciała krew, to naprawdę musiało go boleć... No ale zasłużył. Pięciolatek wie, że kota nie można łapać za ogon...

Kolejny głośny szczek.

– Dziwny z ciebie pies, wiesz? – zaśmiał się Harry. – Sierść ci tak śmiesznie odstaje na boki, no i łapy masz takie wielkie. W ogóle duży jesteś jak na psa. Nasz sąsiad Billy miał kiedyś wilczarza. On był ogromny, ale przy tobie to wyglądałby jak szczeniak.

Drzwi do sypialni otworzyły się cicho. Harry natychmiast zamarł i odwrócił głowę w stronę źródła dźwięku. Po chwili w pokoju rozległ się głośny śmiech.

 – Nie wygląda jak zwykły pies, bo zwyczajnie psem nie jest – wyjaśnił nowoprzybyły. Harry szybko rozpoznał głos mężczyzny z wczorajszej nocy.

– Pan jest przyjacielem... pana Blacka, prawda? – upewniło się dziecko i mimowolnie przylgnęło jeszcze bardziej do nadzwyczaj spokojnego czworonoga. – Co miał pan na myśli mówiąc, że nie jest psem?

– Zwierzaczek, do którego tak wiernie się przytulasz to wilk, mój drogi. – Po tonie jakim mężczyzna to powiedział, Harry domyślił się, że oczekuje od niego ataku paniki i ucieczki. Wykrzywił się i ukrył twarz w gęstej sierści wilka.

– Nie mogłeś mi dać jakoś znać? – burknął cicho w stronę zwierzęcia. – Przez ciebie wyszedłem na głupka... no i nazwałem cię „Pies". To zupełnie jakbym nadał kotu imię po karmie dla psów...

Stojący w pokoju mężczyzna wybuchnął kolejną salwą śmiechu, a z gardła wilka znowu wydostało się to dziwne, podobne do śmiechu szczekanie.

– Nie jesteś głodny, Harry? – zapytał w końcu nieznajomy. – Zaraz będzie śniadanie. Powinieneś coś zjeść.

Chłopiec jedynie skinął głową. Był w szoku. Nie dość, że pozwolono mu spać w wygodnym ciepłym łóżku, to jeszcze dostanie śniadanie?

– W takim razie chodź, zniosę cię na dół. – Harry usłyszał, jak mężczyzna zbliża się do łóżka i odruchowo cofnął się, omal z niego nie spadając. Przed bolesnym spotkaniem z ziemią uchroniły go zęby wilka zaciskające się na jego koszulce i wciągające go z powrotem. Mimo to Harry przytulił się do czworonoga i nie zamierzał go puścić.

– Harry... – głos nieznajomego był cichy i spokojny. – Nie dasz rady sam zejść na dół, nie mówiąc już o tym, że zgubisz się po drodze.

Dziecko potrząsnęło panicznie głową. Mimo że był w stanie zaufać panu Blackowi, który uratował go przed wujem, to temu mężczyźnie nie potrafił zaufać ani trochę. Dziwne światełka, które otaczały miejsce, w którym stał, były mroczne i duszące, a jednocześnie zbyt przyciągające i kuszące.

Nagle wilk poruszył się i położył mu głowę na kolanach. Z jego gardła wydało się ciche skomlenie.

Harry widocznie posmutniał.

– Jesteś głodny, prawda? Chcesz coś zjeść, a ja cię tu zatrzymuję... – westchnął cicho chłopiec. – Możesz iść, naprawdę... po prostu posiedzę chwilę sam... ale wróć później...

Wilk zeskoczył z łóżka, ale ku zaskoczeniu Harry'ego pociągnął go delikatnie za koszulkę. Chłopiec wiedziony przez zwierzaka, ostrożnie zszedł z łóżka. W następnej chwili czworonóg otarł się o niego i delikatnie trącił dłoń dziecka. Kiedy palce Harry'ego zatopiły się w jego sierści ostrożnie i niespiesznie ruszył do przodu, wiodąc chłopca za sobą. Harry delikatnie szurał nogami po podłodze, próbując wyczuć, kiedy korytarz przejdzie w schody.

Na szczęście wilk zatrzymał się tuż przed nimi i szczeknął, dając dziecku znak. Podróż na niższe piętro wydawała się trwać wieczność, ale Harry cieszył się, że w razie czego jego czworonożny przyjaciel będzie przy nim. W jakiś sposób dziecko nie wątpiło, że wilk mógłby w momencie potknięcia złapać go i uchronić od upadku.

Kiedy w końcu znaleźli się na dole, Potter został zaprowadzony do jadalni, a przynajmniej tak mu się wydawało. Już z korytarza mógł usłyszeć przyciszone głosy dwójki osób i postukiwanie sztućców. Starał się, wchodząc, robić jak najmniej hałasu, ale i tak rozmowy ucichły nagle, kiedy tylko pojawił się na linii widoku.

Wilk podprowadził go do stołu i Harry wyczuł pod wyciągniętą dłonią wysokie krzesło. Przez chwilę stał niepewny co zrobić. Puścił sierść na grzbiecie wilka i pozwolił mu odejść. Po chwili tuż za nim rozbrzmiał odgłos czyichś kroków.

– Dobrze spałeś, Harry? – Tuż za nim rozległ się głos pana Blacka, a potem silne ręce mężczyzny posadziły go na krześle. Harry skulił się lekko, ale kiedy dłoń mężczyzny poczochrała mu włosy w niemal czułym geście, od razu się rozpogodził.

– Więc „Pies" jest tak naprawdę wilkiem? – zapytał chłopiec, a na jego policzki wypłynął rumieniec, kiedy przypomniał sobie swoją gafę. – Jak się wabi?

Po pomieszczeniu rozniósł się śmiech pana Blacka.

– Ty Harry, możesz go nazywać, jak tylko chcesz – powiedział mężczyzna. – Tak naprawdę jeszcze nie dałem mu imienia.

Dziecko zamyśliło się na chwilę, a potem na tego twarz wpłynął delikatny uśmiech.

– Więc będzie Guide – powiedział w końcu chłopczyk i zamachał wesoło nogami.

– Dlaczego? – zainteresował się pan Black.

– Bo dzisiaj był moim przewodnikiem, aż tutaj.

Oczy, które prowadzą mnie przez świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz