Powierzchowne piękno i wewnętrzny zabójca.

8.4K 729 240
                                    


Tom Marvolo Riddle z lekkim uśmiechem przyglądał się drobnemu jedenastolatkowi. Harry mocno się zmienił, od kiedy widział go po raz ostatni. Nie był już taki chudy i płochliwy, choć nadal pozostawał czujny i nieśmiały. Przez myśl Toma przemknęło, że w żaden sposób nie jest to wada chłopca, a wręcz jego zaleta. W ten sposób Harry... wróć Alphard, aż promieniował słodkością.

Riddle ledwo powstrzymał cichy śmiech, kiedy dzieciak rozpakował pierwszy prezent od Severusa i Kat. Było to ślicznie wykonane samo notujące pióro. Chłopak przez chwilę trzymał je w dłoniach zagubiony, a potem, kiedy Regulus wytłumaczył mu, co to jest i do czego służy, posłał Severusowi słodki uśmiech i podziękował. Od Malfoy'ów Al dostał wisiorek, na który nałożono zaklęcia ochronne, a w razie zagrożenia życia, miał on przenieść chłopca do ich posiadłości.

– Draco również dostał podobny w piąte urodziny – wytłumaczyły Lucjusz. – A ty jesteś teraz również częścią naszej rodziny.

Jednak to prezent dwójki Blacków dosłownie zwalił dziecko z nóg. Wszyscy obecni zamarli, kiedy Regulus i Syriusz kucnęli przed chłopcem, trzymając w rękach dwie, pięknie wykonane różdżki. Jedna, prosta z grawerunkami pajęczej sieci ciągnącymi się prawie pod sam czubek, a druga składające się z ciemnej, górnej części i jasnej rączki z delikatnymi, misternymi grawerunkami.

Riddle rozpoznał je niemal natychmiast. Nie potrzebne mu były nawet dalsze słowa Regulusa.

– Należały do twoich rodziców. Dostałem je na przechowanie dziesięć lat temu. Miałem ci je pokazać, kiedy nadejdzie odpowiedni moment – wytłumaczył młodszy Black. Voldemort patrzył, jak chłopiec zaciska wargi w wąską kreskę i z całych sił stara się nie rozpłakać. Drobne dłonie spoczęły na każdej z różdżek i wtedy stało się coś zupełnie niezwykłego.

Między drewnem a palcami dziecka przeskoczyła dziwna iskra, a później zaczęło się ulatniać delikatne błękitne światło. Po chwili w salonie stały już dwa patronusy, smukła łania i dostojny jeleń. Oba zbliżyły się do dziecka. Chłopiec wyciągnął ręce, jakby chciał je objąć. Łania obeszła Alpharda i delikatnie dotknęła pyskiem jego policzka, ścierając płynące po nim łzy.

Al zaśmiał się płaczliwie i Tom przez chwilę obawiał się, że wpadnie w histerię. Było w tym coś łamiącego serce. Osierocone dziecko, które dopiero mając jedenaście lat, może, w jakikolwiek sposób, otrzymać namiastkę swoich rodziców.

Dwa patronusy lgnęły do chłopca niczym ćmy do światła. Łania, cały czas trącała go opiekuńczo, a jeleń krążył wokół nich, jakby się obawiał, że których z zebranych zechce skrzywdzić tę dwójkę lub w jakikolwiek sposób im przeszkodzić.

Voldemort odwrócił wzrok, przyglądając się teraz Severusowi. Mistrz Eliksirów stał jak inni, z tym że na jego twarzy nie malował się szok, jak u pozostałych, a bardzo dobrze widoczna dla Marvolo strata i ból. Przez chwilę czarnoksiężnik mógłby przysiąc, że wie, jak się czuje teraz Snape. Po raz tysięczny przypominając sobie, co utracił, czego nie był w stanie zapewnić jedynej osobie na tym świecie, którą tak naprawdę kochał.

Voldemort nie był znany z wybaczania, ale tamtego dnia po śmierci Potterów, kiedy po raz pierwszy udało mu się włamać do umysłu załamanego mężczyzny, poczuł coś, co niemal złamało jego samego. Gniew, ból i rozpacz w taki wielkich pokładach, że Czarny Pan przez chwilę zastanawiał się, czy gdyby skumulował wszystkie te uczucia, odczuwane przez siebie przez całe swoje życie, zbliżyłby się do progu ustanowionego przez Mistrza Eliksirów.

W tamtej chwili po raz pierwszy w życiu wstawił się za kimś. Moment, kiedy sprzedał nieświadomym niczego Śmierciożercą, że Snape tak naprawdę jedynie szpiegował Dumbledore'a na jego polecenie, był czymś niezwykłym.

Oczy, które prowadzą mnie przez świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz