Powrót na stare śmieci.

5.5K 554 44
                                    

Zaraz po przybyciu do Hogwartu wśród uczniów rozlała się fala szeptów. Niewiele osób zwracało uwagę na pojawiające się jedzenie, a jeszcze mniej zauważyło przemowę dyrektora. Przy każdym stole zawrzało od rozmów, uczniowie wymieniali się wrażeniami i wspomnieniami z ferii. Co jakiś czas można było usłyszeć głośne protesty i odgłosy niedowierzania, kiedy okazywało się, że jakiś Krukon został zabrany z rodziną na Karaiby, czy, że dwójka czwartorocznych Gryfonów spotkała się w Delfach.

Harry ukrył niewielki uśmiech, słysząc, jak siedząca obok Pansy chwali się weekendem spędzonym w Paryżu, Draco nie pozostawał jej dłużny, opowiadając o fascynującym Nowym Roku w Rio.

– A ty gdzie byłeś, Al? – zainteresowała się Parkinson. – Blackowie to jednak całkiem dziana rodzina. Twój ojciec na pewno zabrał cię w jakieś niesamowite miejsce. Poczekaj... sama zgadnę. Salem!

Nim chłopak zdążył odpowiedzieć, przerwał mu śmiech Blaise'a.

– Pansy, zgłupiałaś? Po co Blackowie mieliby wybierać się do Salem. Ja prędzej obstawiałbym Rumunię. Widziałeś smoki?

Po raz kolejny Harry próbował się odezwać, ale tym razem to Pansy mu przerwała.

– Kogo obchodzą smoki! – sprzeciwiła się dziewczyna. – Byli w Salem!

– W Rumunii!

– W Salem!

– Rumuni!

– Salem!

– Spokój! – warknął Harry. Krzyki tej dwójki zwróciły już uwagę prawie całej Wielkiej Sali. Chłopak czuł na sobie spojrzenia zarówno ze stołu nauczycieli, jak i innych domów.

– Całe ferie spędziłem w Anglii – warknął. – Po trzech latach siedzenia w Irlandii ojciec stwierdził, że powrót w rodzinne strony dobrze mi zrobi.

Od strony dwójki Ślizgonów dobiegł rozczarowany jęk.

– Nudy! – zaprotestowała Parkinson. Harry jedynie pokręcił głową w odpowiedzi. Wstał ze swojego miejsca, poczekał aż Guide stanie u jego boku i wyszedł z Wielkiej Sali.

– Czy tylko ja mam wrażenie, że w tym semestrze robię za główny obiekt plotek? – szepnął w stronę wilka. Odpowiedziało mu jedynie ciche, smętne szczeknięcie. Harry udał się prosto do dormitorium,nie zwracając nawet uwagi na cichą wymianę plotek między portretami.

Opadł na łóżko, wtulając twarz w poduszkę.

– Al, powinieneś się przebrać. – Cicha uwaga Regulusa sprawiła jedynie, że chłopiec jęknął głośno.

– Jestem zmęczony... – mruknął – Jutro... Jutro na pewno to zrobię...

Dłoń mężczyzny zmierzwiła mu włosy i zatrzymała się na czole.

– Masz gorączkę – stwierdził zaniepokojony Black.

– Nic mi nie będzie. Za dużo wrażeń na jeden dzień – stęknął Harry. – Prześpię się i wszystko wróci do normy.

W następnej chwili poczuł, jak szkolne szaty znikają, zastąpione delikatnym materiałem piżamy.

– Nie musiałeś tego robić – mruknął. Bezwiednie wtulił się w ciepłe ciało swojego opiekuna. Dłoń Regulusa zjechała na jego policzek, a w następnej chwili mężczyzna pocałował go lekko w czoło.

– Śpij dobrze, Al – szepnął, a potem Harry czuł już tylko miękką sierść wilka pod swoimi palcami.

***

Oczy, które prowadzą mnie przez świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz