8.

432 44 7
                                    

Harry
Uciekłem od Louisa. Nie chcę mieć jeszcze większych problemów.
Siedziałem już na lekcji. Bolał mnie cały brzuch i żebra. Musiałem udawać, że jest dobrze. Mam jeszcze trzy lekcje. Muszę przeżyć te przerwy, będę się chował. Nie chcę, żeby ktoś jeszcze dziś mnie uderzył, bo nie wiem czy to przeżyje. Muszę chować się przed Louisem, bo jeśli tylko ktoś mnie z nim zobaczy to zrobią mi krzywdę.

Zadzwonił dzwonek opuściłem klasę i przez chwilę zastanawiałem się gdzie się ukryć.

Padło na toaletę. No bo kurde chyba nikt nie będzie mnie tam szukał. Wszedłem do jednej z kabin i usiadłem na podłodze. Brzuch bolał mnie z każdą chwilą coraz bardziej i nie umiałem opanować tego, że co jakiś czas jedna, drobna, pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.

Jest dobrze Harry. Musisz w to wierzyć. Dajesz sobie świetnie radę. Jest dobrze.

Moja mama się o niczym nie dowie. Specjalnie dla mnie zmieniliśmy miejsce zamieszkania. Teraz ona musi dłużej jeździć do pracy. To wszystko zrobiła dla mnie. Jak mógłbym jej powiedzieć, że znów jest tak samo źle jak kiedyś? Nie, nie pozwolę na to, żeby znów się zamartwiała, żeby każdego dnia po moim powrocie ze szkoły kazała pokazywać moje nowe siniaki. Nie pozwolę na to, żeby znów płakała po nocach z mojego powodu. Nie pozwolę na to, żeby znów musiała mnie oglądać takiego... Udało mi się wygrać. Wygrać z najgorszą rzeczą z jaką miałem kiedykolwiek styczność. Nie pozwolę, żeby to wróciło.*

Zadzwonił dzwonek, a ja po odczekaniu chwili opuściłem toaletę. Skierowałem się pod odpowiednią salę i wszedłem do środka. Przeprosiłem za spóźnienie i usiadłem na miejscu.

I tak samo przetrwałem całą resztę lekcji.

Kiedy siedziałem już na kanapie w moim salonie odetchnąłem z ulgą. Mimo, że ciągle czułem okropny ból brzucha. Podwinąłem koszulkę i spojrzałem na siniaki. Jeden wyglądał, jakby ktoś wylał na mój brzuch wiadro fioletowej farby. W zasadzie tylko ten jeden siniak, ten najbliżej żeber był taki widoczny. Chociaż tyle.

-Wróciłam! - usłyszałem i szybko poprawiłem koszulkę.

-Okej.

Wszystko było dobrze i normalnie (a przynajmniej próbowałem sprawić, żeby tak myślała moja mama) dopóki mój telefon nie zawibrował informując mnie o tym, że ktoś do mnie napisał.

Od Louis:
Możemy się spotkać?

Nie odpowiedziałem. Nie możemy się spotykać, nie możemy ze sobą rozmawiać. Nie możemy mieć ze sobą jakichkolwiek kontaktów.

-Kto to? - zapytała Ann, a ja tylko uśmiechnąłem się i schowałem komórkę.

-Znajoma. Powiedziała, że mamy jutro w szkole zastępstwo na jakiejś lekcji. Nic ciekawego.

Staram się nie kłamać, ale czasem muszę. Po prostu istnieje taki jakby podział.
Kłamiesz, albo cały czas, albo wtedy kiedy musisz, czyli w słusznej sprawie.
Ja kłamię tylko, kiedy jest taka potrzeba. Muszę okłamywać moją mamę, bo nie chcę, żeby to wszystko co było kiedyś wróciło.

-W porządku. Przepraszam synku, ale muszę odpocząć. Jestem wykończona pracą.

-Mamo! - zdążyłem jeszcze zawołać, zanim weszła do sypialni.

-Co? - wychyliła się.

-Pójdę się przejść, dobrze?

-Dobrze Harry. Wróć proszę zanim będzie ciemno - pokiwałem głową i wtedy ona weszła do swojego pokoju. Ubrałem szybko byle jakie buty i wyszedłem z domu.

„Nobody said it was easy" • larry • korektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz