Przeczytajcie proszę notkę pod rozdziałem.
__________________
Louis
Mówiłem Harry'emu, że to iż mnie okłamywał to nic. Ruszyło mnie to, że ukrywał przede mną chorobę, ale udawałem, że jest okej.Ja też go oklamywalem..
Nie miałem prawa mu niczego zarzucać, skoro sam kłamałem, a on praktycznie od tak mi wybaczył.
Prócz tego, że straciłem go jako chłopaka nadal go kocham.
Bo przecież nie przestaje się kochać na pstryknięcie palcem...-Lou.. - odezwał się cichym głosem Harry przerywając chwilę ciszy, która panowała między nami. - Czy masz przede mną jeszcze jakieś tajemnice? - zagryzł wargę i spojrzał na mnie wyczekujac odpowiedzi.
-Nie, wiesz już wszystko..
-Wiesz.. Ja też nie mam już przed tobą żadnych tajemnic.. - westchnął. - I mówię to.. Bo.. Louis to ja z tobą zerwałem. Nie chciałem tego robić, bo cię kocham. Nie przestałem i nie przestanę, bo nie chce przestawać. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i nawet to kłamstwo nie zmieniło tego, co czuje w stosunku do ciebie...
-Harry ja.. - złapałem jego dłonie i przybliżyłem do swoich ust składając na nich pocałunek. - Też cię kocham, najbardziej na świecie. Żadne kłamstwo tego nie zmieni, a już na pewno nie ukrycie przede mną tego, że jesteś chory. Kocham cię i chcę ci pomóc z tym walczyć. A przede wszystkim chcę ci pomóc z tym wygrać.
Harry
Rzuciłem się na niego całując go mocno w usta. Kocham go i niczego nie brakowało mi tak, jak jego ust.
Pocałunek był pełen tęsknoty. Bo tęskniliśmy za sobą.-Chyba nie umiemy być przyjaciółmi - zażartował niebieskooki na co ja tylko lekko skinąłem głową i znów wpiłem się w jego usta.
***
-Będziesz walczył? - zapytał Louis, kiedy razem siedzieliśmy na moim łóżku przytulając się. - Dla nas?-Chcę walczyć. Teraz już chce.. Chce żyć. Żyć jak tylko najdłużej się da. Chcę żyć z tobą - schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi i nie da się ukryć, że brakowało mi tego.
-Musisz powiedzieć swojej mamie.. Musi zapisać cię na leczenie.
-Wiem Lou. Zrobię to dzisiaj.
-Jeszcze będziesz zdrowy. Taki jak kiedyś. Już nigdy nie pozwolę, żeby cokolwiek złego ci się stało - pocałował mnie w czoło, a ja chcąc rozkoszować się tą chwilą zamknąłem oczy. - Nikt, nigdy więcej już cię nie uderzy - przejechał ręka po moich włosach. - Nikt - przytulił mnie do siebie mocniej.
***
-Do jutra kochanie - pocałował mnie w usta szatyn i wyszedł.
Nie byliśmy znow parą.
Byliśmy...
Czymś bliżej nieokreślonym.Kiedy wyszedł poszedłem do pomieszczenia, w którym przebywała moja rodzicielka.
-Mamo.. - westchnąłem.
-Tak Hazz? - uśmiechnęła się. Usiadłem na krześle w kuchni tuż obok niej. - Coś się stało?
-Chciałbym ci coś powiedzieć.
-Nie jesteś w ciąży? - zmarszczyła brwi.
-Nie.. Mamo proszę - straciłem na chwilę całą powagę i zaśmiałem się pod nosem. Po chwlili jednak znów spoważniałem. - Chcę ci powiedzieć, że.. Ja potrzebuję pomocy mamo.
-Pomocy? W jakim sensie..? Nie rozumiem..
-Znów jestem chory. To wróciło.
-Wiedziałam - oparła czoło na dłoni. Cała radość jakby w jednej sekundzie z niej uleciała. Jakby ktoś zabrał jej to wszystko, co przed chwilą sprawiało, że czuła się dobrze.. - Widzę jak wyglądasz. Wiedziałam że coś się dzieje, ale nie chciałam panikować...
-Chcę tylko prosić, żebyś zapisała mnie do ośrodka..
-Ty... - zatrzymała się. - Chcesz iść dobrowolnie.. Chcesz iść dobrowolnie do ośrodka? Leczyć się?
-Tak, chcę. Robię to dla was. Chcę to robić dla was.
-Jestem z ciebie dumna synku - przytuliła mnie. Widziałem, że cierpi. Wiedziałem, że to znów ja to spowodowałem. To znów była moja wina. Ale musiałem prawda? - Jeszcze dziś tam zadzwonię..* - pokiwałem lekko głową i głośno wzdychając wróciłem do swojego pokoju.
Było mi ciężko. Już niedługo trafię do ośrodka, w którym będą chcieli mi pomóc.
Będę w zamknięciu.
Boję się..(Dwa dni później...)
-Za tydzień mam cię tam zawieźć - mama chwyciła mnie za ramię. Pokiwalem lekko głową. Nie zmienia to faktu że byłem przerażony.
Tydzień.
Tydzień normalnego życia...-Będzie dobrze. Nie martw się Harry. Cieszę się, że mi powiedziałeś i że zdecydowałeś się na leczenie - przytuliła się do mnie, a ja lekko się uśmiechnąłem.
***
-Więc za tydzień jedziesz..? - uśmiechnął się blado Louis. Spuścił wzrok.-Ta.. - westchnąłem.
-Cieszę się.
-Wiem, że się boisz - odpowiedziałem. Spojrzał na mnie pytająco. - Ja pojadę do ośrodka, zamkną mnie w nim. Będę tam Bóg wie ile, a ty na pewno nie będziesz mógł mnie zbyt często odwiedzać.
-Eh... Masz rację.. Boję się.. - spletł nasze palce. Nie wiedziałem jak to odebrać. - Ale kocham cię i jestem z tobą - polożył głowę na moim ramieniu.
-Też cię kocham... I dziękuję za to wszystko.
-Zanim pojedziesz do ośrodka.. No wiesz.. Chciałbym.. Chciałbym zapytać czy byłbyś w stanie dać mi jeszcze jedną szansę i sprawić, żebym znów był najszczęśliwszy na świecie..? I mógł nazywać cię moim?
-Chcesz, żebyśmy znów byli razem?
-Chciałbym, żebyś dał mi szanse.. - pocałowałem go w usta. - Czy to znaczy tak?
-To znaczy tak - i wtedy po raz kolejny wtuliłem się w niego, ale inaczej. Wtuliłem się w niego ze świadomością że między nami znów jest idealnie. Tak, że lepiej być nie mogło. - A za tydzień będziemy musieli się rozstać.. - powiedziałem jakby do siebie.
-Będę cię odwiedzał jak tylko często będę mógł.
-Dziekuję...
_________________
Hejkaa
Będzie się działo😏Jeśli chcielibyście coś w rodzaju maratonu niedługo, to dawajcie znać w komentarzach 😊
Plus pragnę was przeprosić za ten rozdział, bo aż wieje od niego beznadziejnoscia. Jednak nie umiałam lepiej go napisać.
W kolejnych zacznie dziać się jakaś konkretna akcja (która dosyć namiesza) i wtedy rozdziały będą dużo ciekawsze i lepsze - taką mam przynajmniej nadzieję.
ILYSM❤
Nelly21_*- nie wiem jak wygląda przyjmowanie do takiego ośrodka. Nie wiem ile trzeba czekać i tak dalej, ale tutaj jest tydzień i mam nadzieję, że nie będzie wam to jakoś bardzo przeszkadzać.
CZYTASZ
„Nobody said it was easy" • larry • korekta
ספרות חובבים#461 miejsce w fanfiction❤ #57 in story (#681/#765/#814/#892/#911w ff) Louis żyje w świetle sławy swoich rodziców, chce normalnie żyć, ale to nie jest takie proste. Jednak nie zawsze tak było. Wszystko zaczęło się, kiedy jego siostra uciekła z domu...