Harry
Po powrocie do pokoju jeszcze długo zastanowić w jakim jestem teraz 'stanie' (jeżeli można to tak w ogóle nazwać). Czy to co wydarzyło się po zjedzeniu przeze mnie posiłku.. Czy to oznacza, że znów wpadłem w to gówno?
Na pewno nie!
Na pewno dam radę jakoś nad tym panować.-Harry! Umówiłam się z naszą nową sąsiadka, że pomogę jej wnieść i rozpakować jakieś kartony - uśmiechnęła się moja mama, ale wszystko zmieniło się kiedy mnie zobaczyła. Podeszła, a może bardziej podbiegła do mnie i usiadła na skraju łóżka.
-Harry wszystko dobrze?!
Aż tak źle wyglądam?
-Tak mamo. Wszystko jest dobrze - starałem się wymusić jakiś lekki uśmiech. Nie mam pojęcia czy mi to wyszło.
Wiem tylko jedno - czułem się tak samo fatalnie wewnątrz jak zewnątrz wyglądałem. Najdziwniej czułem się po zwróceniu jedzenia. Prawie rok minął odkąd przestałem. Prawie rok. I chyba właśnie znów to wszystko do mnie wraca..-Mam zostać z tobą?
-Nie, miałaś komuś pomóc, więc idź i to zrób - złapałem ją za rękę i chyba tym utwierdziłem ją w moich słowach.
-Dobrze Harry, wrócę jak najszybciej tylko będę mogła - wstała i wyszła, a ja znów pogrążyłem się w myśleniu.
Kiedyś mama chciała wysłać mnie do jakiegoś ośrodka. Wspomniany ośrodek miał mi 'pomóc', ale ja nie chciałem. Bałem się. Zawsze bałem się ludzi w jakiś tylko sobie znany sposób. Mogłem na nich patrzeć, obserwować, ale bardzo ciężko było mi z nimi rozmawiać, nawiązać kontakt i tym podobne. Bałem się, że nawet w ośrodku, w którym mieli mi pomóc będę gnębiony. Jednak teraz widzę, że może gdybym leczył to w ośrodku, a nie w domu na własną rękę to może teraz nie czułbym, że choroba wraca?
Louis
Wróciłem do domu. Wiedziałem, że prędzej czy później matka dowie się, że zerwałem z Eleanor.
Jestem z siebie dumny. Najzwyczajniej w świecie dumny. Nie kocham jej już od dłuższego czasu i czy tego chcę czy nie w moim sercu jest już ktoś inny. Wszedł tam sam, bądź świadomie go wpuściłem. To wszystko nie zmienia faktu, że jestem z tego powodu szczęśliwy. I chociaż wcale tego nie chciałem - kocham go. On też mnie kocha. Kocha mnie. Przyznał to. Powiedział to głośno, może średnio świadomie, ale powiedział.Harry
Siedziałem z mamą jedząc wspólną kolację. To był czas kiedy moja choroba była już naprawdę silna. Wkladalem do ust jakieś warzywa. Jadłem tak jak zawsze - pomału. Miałem łzy w oczach biorąc kolejne kęsy. Mój żołądek, głowa i wszystko inne było przeciwne jedzeniu. Ja byłem przeciwny. Aż w pewnym momencie poczułem, że nie jestem w stanie przełknąć nic więcej. Pobiegłem do toalety, biegiem tak szybko, że aż przewrocilem wazon z kwiatami. Moja mama była okropnie zdezorientowana. Tak, jeszcze wtedy nie wiedziała o mojej chorobie. Byłem zdesperowany, nawet nie zamknąłem drzwi wejściowych. Po prostu klęknąłem przed toaletą i wepchałem palce do ust. Zwróciłem wszystko i czułem się dobrze. Czułem się dobrze sam ze sobą.-Ha-Harry... - usłyszałem cichy głos mojej mamy. Głos? To był szloch. Ona płakała. Kucnela przed drzwiami do łazienki. Widziała wszystko. Widziała co robiłem. Nie miałem już jak skłamac.
Kiedy tylko zamykałem oczy przypominała mi się ta historia. Najgorsza historia mojego życia. Ból w oczach i głosie mojej mamy sprawiał mi ból podwójnie.
Kocham ją, nie chcę,żeby przeze mnie cierpiała.Moje myśli znów powróciły do szatyna o wspaniałych niebieskich oczach. Kocham go. Boli mnie, że on nigdy nie będzie umiał mnie pokochać..
-Harry! Wróciłam! - usłyszałem głos Ann. - Nie było mnie dwie godziny, a ty wyglądasz jakbyś się nawet nie ruszył w tym czasie- zaśmiała się cicho i podeszła bliżej. - Zrobię ci coś do jedzenia.
Błagam nie.
Chciałem zaprzeczyć. Chciałem. Nie zdążyłem. Wróciła po kilku minutach z talerzem z kanapkami. Podała mi go i poszła. Chwyciłem jedną kanapkę. Przybliżyłem ją do ust. Chciałem zahamować odruch wymiotny. Było mi niedobrze. Zjadłem obie kanapki i wtedy poszedłem do łazienki. Zwymiotowałem wszystko co zjadłem. Znów czułem się dobrze. Mimo, że byłem odrobinę zapłakany. To przez to, że zdecydowanie za dużo myślę o Louisie.. Nie odpowiedział na moją wiadomość, sam od siebie też się nie odezwał.
Odpuść sobie go Styles.
Odpuść...Louis
Siedziałem na kanapie w swoim pokoju. Jutro trzeba iść do szkoły, a pojutrze na zajebisty wywiad..
Już za jakiś tydzień, czy coś koło tego jest premiera filmu z moją matką w rolii głównej.
-Williamie! - moja matka krzyczała. Krzyczała. Przecież ona nigdy nie krzyczy. - Wszystko wiem - to już powiedziała spokojnie. - A teraz pójdziesz do Eleanor i powiesz jej, że nie przemyślałeś sobie wszystkiego zanim z nią zerwałeś i do niej wrócisz.-Nie ma mowy.
-William, powiedziałam coś i liczę, że wyraziłam się jasno.
-Tak, Johannah..
-Liczę, że szybko to załatwisz i zaraz wrócisz do domu.
-Tak...
Nie pójdę do niej.
Nie ma mowy, że do niej wrócę.
Nie zrobię tego.
Jutro w szkole muszę koniecznie porozmawiać z Harry'm.______________
Cześć :DDKolejny jutro/pojutrze (czyli tak, jak zazwyczaj).
Nie mam żadnych innych informacji.
Dziękuję za przeczytanie❤
All the love xxNelly21_
CZYTASZ
„Nobody said it was easy" • larry • korekta
Fanfic#461 miejsce w fanfiction❤ #57 in story (#681/#765/#814/#892/#911w ff) Louis żyje w świetle sławy swoich rodziców, chce normalnie żyć, ale to nie jest takie proste. Jednak nie zawsze tak było. Wszystko zaczęło się, kiedy jego siostra uciekła z domu...