37.

269 24 2
                                    

Harry
-Harry dobrze się czujesz? - zaszumiało mi w głowie.

-Ta.. - zacząłem, ale nie dokończyłem. Najprawdopodobniej upadłem i straciłem świadomość tego, co się dzieje.

***
Potrząsnalem głową i dopiero wtedy zorientowałem się gdzie jestem.
Zauważyłem białe i miętowe ściany dookoła mnie.

-Witaj z powrotem Harry - uśmiechnęła się do mnie szczerze szkolna pielęgniarka.

-Dzień dobry - podniosłem się do pozycji siedzącej i chciałem wstać.

-Nie radzę - obróciła się do mnie plecami, podeszła do biurka i zaczęła kończyć pisać coś na niewielkiej karteczce. - Proszę - podała mi kawałek papieru. - Przekaż to swojej mamie - spojrzałem na przedmiot, który trzymałem w dłoni.

-Po co to? - zmarszczyłem brwi.

-Zemdlałeś. Nie sądzisz, że po prostu trzeba o siebie dbać i sprawdzić czy wszystko jest ok?

-Przed tym jak zemdlałem to się uderzyłem. Nie sądzi pani, że to przez to - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.

-Jest wiele możliwości równie dobrze możesz być na coś chory. Możesz być przemęczony, albo zbyt się stresujesz.

-Niech mnie pani nie nakręca.

-Nie nakręcam cię tylko chcę, żebyś zrozumiał co do ciebie mówię, bo na razie mnie lekceważysz.

-Dobra dam jej tą kartkę. Mogę iść? - przewróciłem oczami.

-Rozmawiałam z twoim wychowawcą i na dziś możesz sobie już odpuścić resztę lekcji.

-Serio? - prychnąłem.

-Idź już, a nie marudzisz - zaśmiała się. Wtedy wstałem i cicho dziękując otworzyłem drzwi i prawie znów się wyjebałem, bo przecież czemu nie..

Jednak mój wyraz twarzy zmienił się natychmiast kiedy spojrzałem w górę.
Wpadłem na kogoś.
Mówiąc kogoś mam na myśli Louisa.
Louisa Pieprzonego Tomlinsona.

-Ha-Harry..

-Co ty tu kurwa robisz? - cały ten dzień był dla mnie beznadziejny. Mój humor też taki był. Nie chciałem wybuchnąć złością. W dodatku widząc jego minę zrobiło mi się głupio.
Był wręcz wystraszony.

-Ja.. Przepraszam Harry - spuścił głowę na swoje buty i zaczął kierować się w głąb korytarza.

-Czekaj Louis - złapałem jego rękę, żeby obrócił głowę i na mnie spojrzał. - Nie chciałem.. Co tutaj robiłeś?

-Dowiedziałem się, że jesteś u pielęgniarki. Przestraszyłem się i przyszedłem. Nie chciałem wchodzić, bo to było logiczne, że nie będziesz miał zbyt dużej ochoty mnie widzieć - spojrzał na mnie, ale tylko chwilę.

-Dziękuję Lou - uśmiechnąłem się lekko. No, bo sami powiedzcie. To było słodkie i miłe z jego strony. - Teraz idę do domu, a ty lepiej wracaj na lekcje. Jak będziesz miał dziś czas to.. Przyjdź do mnie wieczorem.. - skończyłem mówić i zostawiłem go okropnie zaskoczonego moimi słowami.

***
Louis
Była 18:30. Planowałem za pół godziny iść do Harry'ego.

-Gdzie się wybierasz? - moja matka uniosła brew.

-Do Har.. Eleanor. Stęskniłem się za nim.. - rozmarzyłem się.

-Za nim?

-Za nią. Za El.. - zagryzłem wargę.

-Obiecałeś dziś zostać na kolacji. Brat ojca z synem i żoną zaraz przyjadą.

-Johannahh.. - westchnąłem i spojrzałem na nią blagalnie.

-Idź, ale na chwilę! Za godzinę masz wrócić!

Pokiwałem głową i wyszedłem z domu.

***
Harry
Czekałem na Louisa.
Byłem głupi, bo łudziłem się, że on przyjdzie..
Jak miałby to zrobić, kiedy powiedziałem mu ostatnio, że chce jakiegoś pierdolonego czasu.
Dziś chciałem tylko coś wyjaśnić..
Nie zająłbym mu zbyt dużo czasu..

-Harry? - moja mama stanęła przede mną.

-Tak? - potrząsnąłem głową na boki, bo nie da się ukryć, że trochę się zamyśliłem..

-Mówię do ciebie i nie reagujesz - spletła ręce na klatce piersiowej.

-Przepraszam.. Możesz powtórzyć?

-Prosiłam, żebyś przestał tak patrzeć na te drzwi, bo zaczyna mnie to przerażać. Czekasz na kogoś?

-Nie.. - podrapałem się po szyi. - Znaczy.. Tak jakby, trochę tak..

-Nie musisz mi się tłumaczyć, tylko zapytałam - uśmiechnęła się. Ona wiedziała, że czekam na niego.

***
Dopiero kiedy w kuchni rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi pobiegłem w tamtą stronę jak oparzony.

-Louis.. Jesteś - uśmiechnąłem się lekko. - Wejdź.

Weszliśmy do środka i kiedy tylko Louis przywitał się z moją mamą weszliśmy do mojego pokoju.

Na początku panowała niezręczna cisza. Nie wiedziałem jak ubrać w słowa to, co mam mu do przekazania.

-Poprosiłem cię, żebyś przyszedł, bo chciałem ci powiedzieć coś ważnego.. - w końcu udało mi się ułożyć chociaż odrobinę sensowne zdanie.

-Tak? - przekręcił głowę lekko na bok i oparł głowę na ręce co jakiś czas ciągnąc za włosy.

-Chodzi o nas.. To znaczy o to co teraz będzie z nami.

-Do czego zmierzasz?

-Myslę, że mówiąc 'dajmy sobie czas' nie miałem tego na myśli, ale sporo rzeczy sobie przemyślałem.. - westchnąłem. - Myslę, że powinniśmy zerwać - jego źrenice się rozszerzyły, lekko rozchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł.

-Nie będziemy j-już... Nie będziemy ze sobą rozmawiać? - zapytał i schował twarz w dłoniach co chwilę ją pocierając.
-Oczywiście, że będziemy. Nie będziemy tylko parą. Przecież nie przekreślam innych relacji między nami

Nie mógłbym z nim nie rozmawiać.
Mimo wszystkiego co mówię nadal w jakiś sposób go kocham.
Jednak nie zawsze dokonujemy  wyborów, które będą takie, jakie chciałoby nasze serce. 

Musiałem z nim zerwać.
Może jak będziemy znów przyjaciółmi, kolegami, czy znajomymi.
Może.. Może wtedy pokochamy się inaczej; mocniej, lepiej. Może zaufamy sobie jeszcze raz, tylko tym razem naprawdę i szczerze.

Słyszałem kiedyś, że zaufanie wchodzi schodami, a zjeżdża windą. Teraz wiem, że to prawda.
Buduje się je czasem latami, a ja jemu zaufałem prawie od tak.
Jednak to wszystko runęło przez jedno, drobne i może się zdawać niepozorne kłamstwo.
Chociaż kłamstwo od zawsze było i już na zawsze będzie czymś złym.

__________________
Witam😁
Jest dosyć krótki, ale chciałam, żeby zakończył się właśnie tymi słowami.
Kolejny jak zwykle jutro/pojutrze.

Kolejny maraton planuje jakoś na ten weekend (chyba, że coś się zmieni to dam wam znać).
W jednym rozdziale przed maratonem wam o nim przypomnę😊

Na dziś to wszystko co mam dla was😁

All the love xx
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze.

Trzymajcie się ciepło❤
Nelly21_💟

„Nobody said it was easy" • larry • korektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz