Rozdział 27

163 14 2
                                    

- Marcelina coś się stało? - zapytała Alice, kiedy weszłam do mieszkania, a ona przygotowywała kolację w postaci krwi.

- Nie, dlaczego pytasz? - zapytałam zdejmując buty.

- Bo wyglądasz na wystraszoną, masz roztrzepane włosy.  - przyglądała mi się.

- A tak, leciałam dlatego mam nieułożone włosy. - powiedziałam siadając na kanapie.

- Ah tak, po co latałaś? - zapytała marszcząc brwi.

- Miałam po prostu ochotę. - wymusiłam uśmiech.

Jeszcze przez chwilę rozmawiałam z Alice kiedy do mieszkania wszedł Leo. Popatrzył na mnie i posłał mi uśmiech.

Jego uśmiech jest uroczy

- Co ty się nie czesałaś dziś? - zapytał.

Co wy macie do mojej fryzury?

- A co nie podoba ci się moja fryzura? - zapytałam siadając do stołu ze wszystkimi.

- Podoba, ale jakaś roztrzepana jesteś.

- Tak jak ty na codzień. - wystawiłam język w jego stronę.

- Ah tak. Humor ci dopisuje widzę.

- To dziwne, że po takiej sytuacji... - powiedziałam cicho mając nadzieję, że nikt tego nie usłyszy. Jednak, że to wampiry usłyszeli wszystko. Super.

- Jakiej sytuacji? - zapytał Leo upijając łyk swojej kolacji.

- Em... Nie ważne. - powiedziałam obojętnie przyglądając się cieczy stojącej przede mną.

- Jeszcze o tym porozmawiamy. - rzekł poważnym tonem. 

Resztę kolacji spędziliśmy na rozmawianiu o niczym ważnym. Upiłam parę łyków krwi. Dzisiaj u kogoś w mieszkaniu jest impreza, zamienia się to podobno i przechodzi w każdy weekend na inny pokój. Wszyscy domownicy oprócz mnie tam się wybierają.

Cisza nocna zaczyna się o 22, a wraz z nią impreza.

Rzucam się na łóżko i przeglądam portale społecznościowe, kiedy do mojego pokoju wszedł Leo.

- Jesteś już gotowa? Zaraz wychodzimy. - powiedział siadając na moim łóżku.

- Ale ja nigdzie nie idę. - powiedziałam przeglądając instagram.

- Jak to nie? Idziesz, nie zostawię ciebie samej. - powiedział.

- Nie mam ochoty tam iść. - powiedziałam blokując smartfon i odwracając się do bruneta.

- Jak nie będzie ci się podobało to wrócimy do domu.

- No dobra. - zwlekłam się z łóżka i wyjęłam z szafy jasne, poprzecierane rurki z wysokim stanem i szary t-shirt.

Wyszłam z pokoju i poszłam się ubrać do łazienki. Zrobiłam mocny, ale szybki makijaż, a włosy związałam w luźny kok i wróciłam do pokoju. Leo w tym czasie leżał na moim łóżku i robił coś w swoim telefonie. Kiedy mnie zauważył zaczął lustrować moje ciało, od stóp do głowy.

Bluzę mojego współlokatora, który w tej chwili mi się przygląda położyłam w mojej szafie, a na siebie nałożyłam swoją, która jest ciemno-szara. Popryskałam się jeszcze perfumą, nałożyłam srebrne kolczyki i byłam gotowa.

- Wyglądasz pięknie. - powiedział nadal na mnie patrząc.

- Dziękuję, to idziemy? - ustałam przed lustrem przeglądając się w nim. Leo ustał za mną tak, że czułam jego obecność, ale nie odbijał się w lustrze.

- Ja siebie nigdy nie widziałem, nie wiem do końca jak wyglądam. Ludzie mówią, że jestem jednym z tych najprzystojniejszych w szkole, ale nie wiem czy mogę im zaufać. - powiedział.

- A mi zaufasz jak to powiem? - odwróciłam się przodem do niego unosząc głowę do góry, bym mogła spojrzeć w jego piwne, pełne troski oczy.

°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^

Co z moją motywacją? Jeśli to czytasz i podoba ci się to zostaw komentarz lub gwiazdkę, a będę bardzo szczęśliwa i zmotywowana do pisania dla was!

💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐

ZapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz