Rozdział 21

195 12 0
                                        

Marcelina:

Siedzę w swoim pokoju i spisuję notatki od Camila'i - dziewczyny z mojej klasy. Alice przyniosła mi je, gdy wróciła ze swoich zajęć. Jutro planuję iść do akademii. Boję się, ale nie mogę opuszczać szkoły. Jak najszybciej chce wrócić do domu więc mam zamiar uczyć się dobrze, żeby całe popołudnia i wieczory spędzać na nauce przez co nie będę myślała o czymś co mnie dobija.

W trakcie uczenia się do moich uszu dobiegł odgłos pukania do drzwi po czym otworzyły się one, a w progu mojego pokoju ujrzałam mojego opiekuna.

- Cześć, Marcelina. - powiedział z uśmiechem na twarzy.

- Dzień dobry. - odwzajemniłam uśmiech choć wcale nie miałam na to ochoty.

- Słyszałem o tym co się stało, chcesz o tym porozmawiać? - zapytał zaniepokojony.

- Nie, nie trzeba. Radzę sobię. - kolejny raz wymusiłam uśmiech. Doceniam to, że przyszedł tu i mnie o to zapytał.

- No dobrze, jakaś blada jesteś - przygląda mi się - napewno dobrze się czujesz?

- Tak, nic mi nie jest. To pewnie przez ten stres.

- No dobrze, muszę już iść, ale jakby coś się stało powiadom mnie o tym.

- Oczywiście. - powiedziałam kiedy stał już przy drzwiach.

- Do zobaczenia. - wyszedł z mojego pokoju.

Tak naprawdę to nie czuję się najlepiej. Jestem głodna, bardzo, a tu nie ma nic oprócz krwi i wody. W sumie to po co więcej? Dla wampira wystarczyłaby szklanka krwi dziennie żeby zaspokoił swój głód i miał energię. To ja jestem jakimś dziwakiem. Nie przepadam za krwią, a wręcz z dnia na dzień mam do niej coraz większe obrzydzenie. Może powinnam się przyzwyczaić? Od zawsze jadłam ludzkie jedzenie, nawet gdy byłam już wampirem. Za bardzo się przyzwyczaiłam?
Nie mam pojęcia, ale jeśli tak będzie dalej umrę chyba z głodu.

***
Powoli wstaję z łóżka po czym otwieram swoją szafę ziewając. Wyjmuję z niej czarne rurki z wysokim stanem poprzecierane na kolanach i biały t-shirt z granatowymi wstawkami na końcach rękawów i małą kieszonką tego samego koloru umiejscowioną na lewej piersi. Dobieram do tego czystą bieliznę i maszeruję do łazienki. Przebieram się w wybrane ciuchy i wiążę dwa dobierane warkoczyki. Pod oczy wklepuję korektor, a rzęsy maluję tuszem. Kiedy wychodzę z łazienki zauważam Alice, jak zwykle rano maluje paznokcie. Tym razem na jej paznokciach zauważam odważną czerwień.

- Hej. - powiedziała nie przerywając swojego zajęcia.

- Cześć. - zajęłam miejsce na krześle obok mojej współlokatorki.

- Możesz nalać do szklanek krwi? Ja dopiero co pomalowałam paznokcie nie chce ich zepsuć.

- Jasne. - wstałam i zaczęłam robić to o co poprosiła mnie Alice. Popatrzyłam na ciecz i już miałam nalać jej sobie trochę do szklanki, ale zrezygnowałam. Wolę napić się wody. Postawiłam na stole trzy szklanki krwi i butelkę wody.

*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Przepraszam za tak krótki rozdział, ale w zanadrzu mam jeszcze dwa. Niedługo pojawią się kolejne! :) Pozdrawiam ;)

Jeśli to czytasz pozostaw po sobie znak! 💬⭐

ZapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz