Rozdział 41

169 13 4
                                        

- Jakaś blada się zrobiłaś. - powiedziała zmartwiona.

- Wydaje ci się. - uśmiechnęłam się.

- Jesteś głodna? Potrzebujesz czegoś? - zapytała.

- Zjadłabym coś, ale muszę iść po prezenty, bo jeszcze nic nie mam. - usiadłam na blat.

- To ja na szybko ci coś zrobię - otworzyła lodówkę - na co masz ochotę?

- Kanapka wystarczy. Zjem coś na mieście.

Mama wyjęła produkty i zrobiła mi moją ulubioną kanapkę z szynką, pomidorem i sałatą. Jadłam swój posiłek, kiedy usłyszałm jak ktoś wchodzi do domu.

- Hej kochanie. - do domu wszedł mój tata i dał buziaka mamie. Ze wszystkiego aż zakrztusiłam się kanapką. Przecież niecałe 4 miesiące temu nie chcieli siebie widzieć, a teraz zachowują się jak nowożeńcy.

- Ja wiedziałam, że podczas mojego wyjazdu dużo mogło się zmienić, ale dlaczego nikt mi nie powiedział, że znowu jesteście razem?! - krzyknęłam po tym jak połknęłam resztki kanapki.

- Mi też miło ciebie widzieć córeczko. - uśmiechnął się tata.

- No tak, nie chcieliśmy tobie nic mówić byś skupiła się na nauce. - odpowiedziała mama wtulając się w tatę.

Rozmawialiśmy jeszcze ponad godzinę o tym co się zmieniło pod moją nieobecność. Tym razem na święta przyjedzie też rodzina taty. Tak się cieszę. Bardzo dawno ich nie widziałam. Jednak wiąże się z tym problem. Muszę kupić w cholerę dużo prezentów. Jutrzejszego dnia będzie u mnie w domu przeszło 25 osób. W tym 5 małych dzieci i dwóch moich kuzynów starszych ode mnie o rok.

Nałożyłam ciemną zimową kurtkę i czarne buty za kostkę na lekkim obcasie. Owinęłam szyję dużą chustą i wyszłam z domu.

Idę chodnikiem i podziwiam zimowy krajobraz. Wszędzie jest śnieg, na dachach domów, drzewach. Skrzypi pod nogami. Jest cudownie. Mam chwilę spokoju. Pierwszy raz od paru miesięcy, kiedy mogę być sama. Pomyśleć o wszystkim co się stało, sam na sam.

Szczerze to minęła godzina lub dwie od kąd nie widzę Leo, a już za nim tęsknię.

***

Znalazłam już prezenty dla wszystkich. Dawno nie robiłam tak dużych zakupów. Ledwo niosę torby. Miałam już wychodzić z galerii, kiedy moją uwagę przykuła pewna osoba zmierzająca prosto na mnie. Moje ręce zaczęły się pocić, a serce szybciej bije. Oddech totalnie przyśpieszył, kiedy Olivier stał przede mną.

- Marcelina! Jak mogłaś nie powiedzieć mi, że wyjeżdżasz. Przyszedłem do ciebie do domu i wtedy dowiedziałem się, że ciebie nie ma! Martwiłem się! - złapał mnie za ramię przez co cicho pisnęłam.

- Ty nie raczyłeś do mnie nawet zadzwonić! Kompletnie mnie olałeś! Nie powiedziałeś, że kogoś masz. Nie odzywałeś się przez wakacje prawie w ogóle! - wyrwałam się z jego uścisku.

- To nie tak. - podrapał się z tyłu głowy.

- A jak? - westchnęłam - miałeś w dupie naszą przyjaźń.

- Marcelina. Zakochałem się w tobie. Byłem z nią, żeby o tobie zapomnieć. Nie widziałaś jak na ciebie patrzę? Nie chciałem dłużej być w friendzonie. - chwycił mnie za policzki i zmusił do popatrzenia w swoje oczy.

Odjęło mi mowę. Chciałam jak najszybciej wydostać się z tego przeklętego pomieszczenia.

Ciągle patrzy w moje oczy jakby chciał coś z nich wyczytać.

Tyle, że co ja mam mu odpowiedzieć skoro zawsze miałam go za przyjaciela? Nigdy nie widziałam w nim nic więcej.

Kocham Leo. 

Lekko pogłaskał mój policzek kciukiem po czym wpił się w moje usta. Przekazał nim wszystkie swoje emocje. Torby, które trzymałam w ręce leżą teraz na ziemi, a ja próbują uwolnić się od jego agresywnych warg. Nie odwzajemniam pocałunku.

*****
No to mamy kolejny rozdział!

Piszcie w komentarzach co mam poprawić, by ta książka była jeszcze lepsza!

Im więcej gwiazdek i komentarzy tym bardziej mnie zmotywujecie i szybciej pojawi się kolejny rozdział! ⭐💬

Ja jestem już w świątecznym klimacie, wy też? Lubicie święta Bożego Narodzenia? Ja uwielbiam!

Pozdrawiam! ❤

ZapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz