Rozdział 10

245 16 0
                                    

- Ała, moja głowa. - powiedziałam sama do siebie próbując wstać z ziemi. Ból jest okropny, na dodatek mam zawroty głowy.

- Marcelina coś się stało?! - krzyczał zza drzwi zmartwiony Igor.

- Nieee... Znaczy tak, tak troche.

- Powiedz co jest, bo zaraz tam wejdę.

- Nic się nie stało. - powoli wstałam i sięgnęłam po szlafrok. Spojrzałam w lutro i ujrzałam swój rozmazany makijaż wraz z czerwoną plamą na czole. To było przyczyną mojego upadku, a raczej tusz na moich rzęsach. Kiedy moją twarz oblała woda rozpuścił się i wpłynął do moich oczu w skutek czego zaczęły mnie piec. Jak ja w ogóle mogłam zapomnieć zmyć ten cholerny makijaż z twarzy?

- Ostrzegałem - usłyszałam głos Igora zza drzwi po czym otworzyły się one i ujrzałam bruneta - co ci się stało?! - podszedł do mnie szybkim krokiem, chwycił twarz w dłonie i ze skupieniem oglądał moją rane na czole.

- Nie zmyłam wczorajszego makijażu i tusz mi się rozpuścił przez co wplynął mi do oczu i strasznie piekło. Prawie nic nie widziałam i wychodząc z kabiny prysznicowej poślizgnęłam się w skutek czego uderzyłam w coś głową.

- Bardzo boli? - zapytał zmartwiony przyciskając mnie do siebie.

Tylko skinęłam głową wtulając się w chłopaka. Z moich oczu nadal leciały łzy. Strasznie kręci mi się w głowie.

- Kochanie obawiam się, że musimy jechać na pogotowie.

- Co? Czemu? Nic mi nie jest!

- Z twojej rany zaczyna wypływać krew. Mocno uderzyłaś się głową. Ubieraj się i jedziemy do szpitala.

- Ale nic mi nie jest.

- Ubieraj się. Pomóc ci? - spojrzał na mnie.

- Nie, poradze sobie. - odsunęłam się od niego.

- Jakby coś się stało to wołaj. - wyszedł z łazienki.

Opierając się o ścianę powoli założyłam bieliznę, a następnie to samo zrobiłam z resztą garderoby, którą dzisiaj mam mieć na sobie. Kiedy byłam już ubrana zamoczyłam wacik w płynie micelarnym i zmyłam rozmazany tusz.

-Już? Ubrałaś się?

- Tak... Za chwilę wyjdę. - jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Powoli wyszłam z łazienki.

***

- Mam dla ciebie dobrą wiadomość, Marcelina - wszedł do mojej sali doktor - wszystko jest w porządku. Nie doszło do żadnego poważnego urazu. Zostawimy ciebie do jutra w szpitalu na obserwację. - powiedział przeglądając papiery, które miał w rękach.

- Ale ja jutro rano stąd wyjeżdżam... - powiedziałam, gdy Igor trzymał mnie za rękę.

ZapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz