Leo:
- Dziękuję. - powiedziała cicho zachrypniętym głosem, lekko ściskając moją dłoń.
- Nie masz za co. To przeze mnie ciebie dręczyli, więc nawet oddał bym za ciebie życie, gdyby była taka potrzeba. - powiedziałem składając delikatny pocałunek na jej czole. Nie mówiła już nic, po prostu nie ma siły. Zamknęła oczy, a ja w tym czasie głaskałem ją po głowie, w drugiej ręce ciągle trzymając jej dłoń.
***
Wpatrywałem się w nią, kiedy do pomieszczenia weszła Alice.- John kazał ci już iść. Jedziecie do tego zamku. Ja z nią zostanę. - powiedziała cicho tak, by nie zakłócić spokoju Marcelinie.
Podziękowałem jej i poszedłem do mojego opiekuna.
Marcelina:
Nie mogę się nawet ruszyć. Nie mam siły, by przymrużyć oczy na więcej niż parę sekund. Tak chciałabym teraz dowiedzieć się więcej o moich porywaczach i dlaczego to zrobili. Leo o tym wie, chyba nawet dużo wie.
Mam ochotę teraz przytulić się do mojego bruneta, ale czy ja dobrze słyszałam? Pojechał do jakiegoś zamku? Po co?
Leo:
Miesiąc później...
Marcelina dochodzi już do siebie, tak to dziwne, że wampir dochodzi do siebie po miesiącu. Zazwyczaj po ugryzieniu wystarczy niecały dzień, a wampir czuje się już dobrze.
Ona jest wyjątkowa. Sam lekarz nie wie co jest z nią nie tak. Jest inna niż my. Widzi się w lustrze, nie lubi krwi. Może chodzić po słońcu dłużej niż my.
Jest wampirem, ale w pewnym sensie nim nie jest.
Na razie pozostaje nam czekać, być może za jakiś czas to jej minie i będzie prawdziwym wampirem.
- Hej, moja mała. - powiedziałem wchodząc do jej pokoju i siadając na brzegu łóżka tak, że dokładnie widzę jej wyraz twarzy. Na jej policzkach zagościły dwa, lekko różowe rumieńce, to również nie jest normalne u wampira. My jesteśmy bladzi, a ona ma skórę ciemniejszą od nas.
- Hej, mój duży. - zaśmiała się.
- Jak się czujesz? - zapytałem.
- Już lepiej, mogę już normalnie chodzić. Pozwolicie mi w końcu uczęszczać do akademii? Tyle zajęć mnie ominęło! - krzeknęła, po czym podniosła się i uwiesiła na moich plecach, przez co głośno się zaśmiałem. Jest taka urocza. Dla niej bym zrobił wszystko.
- Nie ma mowy. Jesteś jeszcze za słaba. Z resztą to nie zależy ode mnie. - po moich słowach skrzyżowała ręce na piersiach i zrobiła obrażoną minę.
- Oj no nie bądź zła. Chcemy dla ciebie jak najlepiej.
Marcelina z obojętną miną znowu się położyła. Położyłem się tuż obok niej i przyciągnąłem do siebie. Blondynka uśmiechnęła się i wtuliła w mój tors.
- Oglądniemy jakiś film? - zapytałem składając buziaka na jej czole.
- Taaak - przeciągnęła - horror!
- Przestraszysz się jakiś potworów, lub duchów skoro sama jesteś wampirem? - uniosłem brwi.
- Nawet wampirów się przestraszę. - szepnęła.
- Mnie też? - uśmiechnąłem się.
- Nie, ciebie nie! Ty jesteś nieszkodliwy, za bardzo mnie kochasz, żeby zrobić mi krzywdę. - powiedziała pewna siebie, a mnie w tym momencie zamurowało. Odjęło mi głos. Nie wiem co mam jej odpowiedzieć.
*°*°*°*°*
Myślę, że ten rozdział jest dość udany i ciekawy! Mam nadzieję, iż się on wam spodobał!Niestety zaczął się rok szkolny, a ja jestem w 3 klasie gimnazjum co wiąże się z tym, że bardziej muszę się teraz przyłożyć do nauki (z racji iż muszę przygotować się do egzaminów w kwietniu). Będę miała również dodatkowe zajęcia przez co również będę miała mniej czasu.
Kiedy tylko będę miała wolny czas i wenę postaram się Wam coś napisać!
Pozdrawiam!
Kocham Was! 💚
CZYTASZ
Zapomnij
VampireMoje błękitne oczy zaczęły zmieniać barwę na ciemniejszy odcień, spod malinowych ust wyłoniły się śnieżno-białe kły. Ręce oparłam o zlew i spojrzałam w dół, lecz moje blond włosy zasłaniały mi pole widzenia. ^°^°^°^°^°^°^°^°^°^ [Fikcja literacka: Mi...