Rozdział 17

203 15 1
                                        

Jest 6:30 rano, a ja właśnie wstaję. Lekcje tutaj zaczynają się o 8:00. Strasznie się boję. To jest moja nowa szkoła, a ja nie znam tutaj nikogo oprócz moich współlokatorów.

Z westchnięciem wstałam z mojego cieplutkiego łóżeczka stawiając stopy na zimne panele. Już za chwilę na nogach miałam swoje różowe, puchate kapcie. Wyszłam z pokoju w poszukiwaniu jedzenia. Przy stole siedziała Alice. Właśnie malowała swoje paznokcie czarnym lakierem.

- Dzień dobry. - powiedziałam ziewając.

- Witam. - uśmiechnęła się do mnie.

- Czy ja muszę być na czarno ubrana? - zapytałam.

- Nie, nic ani nikt nie zabrania kolorowych ubrań tylko po prostu wampiry wolą się ubierać w ciemne kolory, a jak ktoś jest inny to i tak ubiera się tak samo żeby się nie wyróżniać. - wzruszyła ramionami.

- A ja będę się wyróżniać. - powiedziałam pewnym siebie głosem.

Alice spojrzała na mnie zdziwiona, ale po chwili na jej twarz powrócił uśmiech. Otworzyłam lodówkę i zobaczyłam, że w lodówce nie ma nic oprócz krwi.

- Alice, wy nie jecie nic oprócz krwi?

- Nie, nie mamy takiej potrzeby. Najadamy się jedną szklanką krwi wieczorem i rano. Jesteś głodna?

- Tak i nie mam ochoty na krew. - zmartwiłam się. Dlaczego im wystarcza krew, a mi nie? Co się ze mną dzieje?

- Może to dlatego, że zawsze jadłaś normalnie i nagle musisz żywić się tylko krwią. Przyzwyczaisz się. - powiedziała wchodząc do swojego pokoju.

Nie odpowiedziałam już. Pomaszerowałam do swojego pokoju. Stwierdziłam, że narazie nie zaspokoję swojego głodu. Jakoś nie mam ochoty na krew.

Wyjęłam z szafy jasne rurki z wysokim stanem i szary crop-top. Ruszyłam do łazienki i wzięłam poranny prysznic po czym ubrałam się w wybrane ciuchy. Włosy wysuszyłam i pozostawiłam rozpuszczone. Rzęsy wytuszowałam i wyszłam z pomieszczenia.

Stwierdziłam, że jednak nie wytrzymam bez jedzenia. By choć trochę zaspokoić głód wypiłam butelkę wody w międzyczasie pakując torbę.

- Marcelina! Śniadanie! - usłyszałam głos Aarona dochodzący z kuchni.

Na śniadanie jak na każdy posiłek była krew. Z niesmakiem wypiłam ciecz i wstałam od stołu odstawiając szklankę do zlewu. Chwilę po mnie wstała Alice i Aaron. Razem poszliśmy do budynku głównego na lekcje pozostawiając w pomieszczeniu Leo, bo rzekomo miał coś jeszcze zrobić.

Od kąd tu jestem nie wymieniliśmy żadnego słowa oprócz wymienienia swoich imion. Może i lepiej? Może znowu by mnie wyzwał?

Moi współlokatorzy zaprowadzili mnie pod klasę, w której będę miała pierwszą lekcję. Jest tu już parę osób. Kiedy zadzwonił dzwonek moje serce zaczęło szybciej bić. Wszyscy ustawili się pod salą i tuż po chwili obok mnie pojawił się nauczyciel. To wysoki i chudy brunet. Z lekkim uśmiechem wpuścił nas do sali. Zajęłam ostatnią ławkę w rzędzie przy oknie. Patrzyłam na piękne widoki kiedy obok mnie usiadł zdyszany chłopak. Był blondynem o błękitnych oczach. W dolnej wardze miał kolczyk.

Przystojniak

- Jestem Alex. - uśmiechnął się ukazując swoje śnieżno-białe zęby.

- Marcelina. - odwzajemniałam uśmiech.

- Masz piękny uśmiech. - powiedział przyglądając mi się.

- Ty też... - nie mogłam dokończyć, bo przed nami ustał nasz nauczyciel. Głośno przełknęłam ślinę kiedy srogo na mnie patrzył.

- Nie toleruję rozmawiania na moich lekcjach. To ostatni raz jak widzę, że to robicie. - rzekł opanowanym głosem.

- Tak, profesorze. - powiedziałam.

- Kiedy my się tylko zapoznawaliśmy. - powiedział Alex kiwając się na krześle.

- Nie lubię takich cwaniaków jak ty, więc siedź cicho, a po lekcji możesz się z panną zapoznać. - powoli odszedł od naszej ławki.

Przez resztę zajęć notowaliśmy coś w zeszytach i słuchaliśmy nudnej lekcji profesora Thomasa. Kiedy zadzwonił upragniony dzwonek wszyscy powoli spakowali się i wyszliśmy z sali. Idąc na kolejną lekcję rozmawiałam z Alex'em. W pewnym momencie spojrzałam na parapety, a obok nich zauważyłam Leo i Igora. Moje serce zabiło szybciej bić, jakby zaraz miało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej.

Co on tu do cholery robi?! 

ZapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz