Rozdział 12

214 19 0
                                    

Jem ostatni posiłek w tym miejscu, a raczej po raz ostatni dłubię w tym jedzeniu widelcem. Tak właśnie wygląda moje śniadanie. Jest ni jak. Ciągle myślę o moim brunecie, a raczej brunecie który już moim nie jest. Muszę o nim zapomnieć.

- Marcelina? - zapytał mój tata, gdy grzebałam w jedzeniu.

- Tak? - nagle otrząsnęłam się i spojrzałam na tate.

- Wszystko w porządku?

- Tak... Wszystko jest ok.

- Dziwnie wyglądasz.

- Po prostu się nie wyspałam. Chciałabym już wrócić do domu.

- Zjemy śniadanie i wymeldowujemy się z hotelu.

- To dobrze. Jestem już spakowana, a ty Lena? - zapytałam moją siostrę siedzącą obok.

- Tak, już tak. - powiedziała smutna. 

Nie dziwię się, że jest zdołowana. Jest tu chłopak, na którym jej zależy, a ona musi wyjechać. Jesteśmy w tej samej sytuacji.

Właśnie schodzimy do recepcji. Jest tam Igor. Patrzy na mnie obojętnym, chłodnym wzrokiem. To nie ten sam brunet. Na koniec wymieniamy się krótkim "do widzenia" i znika mi z pola widzenia.
Wsiadam do samochodu, zastanawiam sie jak bardzo mnie teraz nienawidzi.

2 tygodnie później

Mama od rana jest w pracy. Lena jest u koleżanki na noc i dopiero jutro wróci do domu. Siedziałam w swoim pokoju i przeglądałam portale społecznościowe, gdy usłyszałm dzwonek do drzwi. Niechętnie wtsałam z mojego mięciutkiego łóżeczka i postawiłam nogi na zimną podłogę. Kiedy otworzyłam drzwi ujrzałam wysokiego mężczyznę o kruczo czarnych włosach. Miał na sobie dopasowane jeansy, białą koszulę i czarną marynarkę. W jednej ręce trzymał teczkę prawdopodobnie z dokumentami.

Pan biznesmen.

Przejechał mnie wzrokiem od góry do dołu porównując ze zdjęciem na kartce,którą miał w ręce.

- Pani Marcelina? - zapytał poważnym głosem nadal mi się przyglądając.

- Tak. To ja. - odpowiedziałam niepewnie.

- Mam dla pani coś ważnego. Musimy poważnie porozmawiać - nastąpiła chwila ciszy po jego słowach - mogę wejść?

- Tak, proszę. - otworzyłam szerzej drzwi.

Tajemniczy facet wszedł do domu, a ja zaprowadziłam go do salonu. By być "grzeczną" zaoferowałam mu coś do picia, lecz nic nie chciał.

- Nie przedstawiłem się, jestem John. Przychodzę do ciebie z akademii wampirów. - powiedział spokojnym głosem.

Zaraz, zaraz. Nie podoba mi się to.

- Nie rozumiem. - zmarszczyłam brwi, a moje oczy prawie wyszły na wierzch.

- Oto list od dyrekcji akademi. Każdy wampir powinien tam być.

- Ale ja o żadnej akademii nie wiedziałam.

- I o to właśnie chodzi. Nikt o niej nie wie.

- Ale skąd wy wiecie, że jestem wampirem?

- Codziennie ludzie tacy jak ja szukają wampirów, o których istnieniu rada wampirów nie wie.

- Kto to rada wampirów? - znowu zmarszczyłam brwi.

- Kiedyś się dowiesz - wyjął z teczki jakiś papier - to dla ciebie. Czekamy na ciebie po wakacjach.

-Jak to? Nie skończyłam jeszcze liceum. Co ja powiem rodzicom? Nikt nie wie, że jestem kim jestem.

- My się tym zajmiemy, spokojnie. Przyjadę po ciebie 1 września o 9:00. Nie zapomnij - wstał - a teraz muszę szukać dalej. Do zobaczenia. - uśmiechnął się i nagle zniknął.

Teraz to się dopiero zaczęło. Nie wierzę w to co usłyszałam ja nie chcę nigdzie wyjeżdżać!

ZapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz