Rozdział 31

165 14 1
                                    

Leo:

Jest już 16:05. Dopiero dolecieliśmy na miejsce. Nasz lot trfał dwie godziny. Jestem wykończony, tak samo jak Igor, ale nie mamy zamiaru się poddać.

- Masz, zabrałem z lodówki. - powiedział mój przyjaciel podając mi małą buteleczkę krwi. Tak szybciej odzyskam siły. Prawie natychmiast będę mógł ruszać do walki z Drake'iem.

Wampirom niepotrzebny jest sen, śpimy dla zasady. Wystarczy, że w zwykły, niepracowity dzień wypijemy szklankę krwi, a energii nam stsrczy na całą dobę.

Dobrze, że Igor pomyślał o naszym obiedzie.

***

Stoimy pod budynkiem, gdzie może być więziona Marcelina. Wymieniając z Igorem porozumiewawczy wzrok wbiegam do środka. Zastaję tam pustkę. Chodziliśmy wszędzie, ale nikogo tu nie ma. Jednak jedno pomieszczenie przykuło moją uwagę.

Pod ścianą leżą liny. Na jednej z nich jest krew. Na ziemi leży porwana kurtka Marceliny.

- Zajebię go! Jeśli on zrobił coś mojej malutkiej, chodźby ją tknął! - krzczałem zakładając ręce na kark. W głowie obmyślam już plan jego śmierci.

- O ile on prędzej nie zabije ciebie. - do pomieszczenia wszedł Igor z obojętną miną. Na jego odpowiedź wywróciłem tylko oczami.

- Ale z ciebie matoł! - tym razem to on krzyknął.

- No dzięki, stary - westchnąłem - nie mam siły się kłócić, ani wyzywać. Teraz zastanawiam się gdzie oni mogli ją zabrać. - powiedziałem łamiącym się głosem.

- No idiota, no. - powiedział stanowczo.

- Możesz przestać mnie obrażać?

- A ty możesz zacząć myśleć? - zapytał - na tej linie jest jej krew. Jej zapach.

- No tak! Znajdziemy ją po zapachu! - krzyknąłem.

- Amerykę żeś odkrył. - jęknął.

Natychmiast podszedłem do liny i wciągnęłem zapach Marceliny.

Jest blisko...

Igor dla pewności również wciągnął zapach z liny, tak upewnimy się, że nie zgubimy tropu.

Wybiegliśmy z budynku i podążaliśmy za jej zapachem.

Trafiliśmy do lasu, nie powinniśmy tam wchodzić, gdyż są to już tereny wilkołaków.

W nieludzko szybkim tempie znaleźliśmy się między drzewami.

Nagle jej zapach zniknął, coś lub ktoś go zakłóca.

- Co teraz robimy? - zapytał Igor.

- Szukamy jej w tym lesie. Wiemy, że jest gdzieś tutaj.

- Ale Leo! Ściemnia się, a dziś pełnia. Wiesz jak wilkołaki bawią się w taką noc. Oni nas rozszarpią za to, że jesteśmy na ich terenie!

- To pułapka. - powiedziałem.

- Specjalnie ją tu przyprowadzili, wiedzą co wilkołaki zrobią jej jak będzie przechadzać się w pełnię po lesie.

- Leo wrócimy tu jutro!

- Nie! Jutro ona może już nie żyć! - powiedziałem wchodząc głębiej w las - chcesz to tu zostań albo wracaj do akademii, ale ja chodźbym miał zostać rozszarpany przez wilki, znajdę ją.

- Dobra, chodź. Pomogę ci. - powiedział po czym szybko zniknął w głebi lasu, a ja tuż za nim.

***

Znowu ją czuję. Jest blisko, bardzo.

Niebo robi się co raz ciemniejsze. Mamy mało czasu. Bardzo mało.

- Leo czujesz to? Ona gdzieś tu jest! - powiedział ucieszony Igor.

- Tak, czuje. Ale gdzie... - nie zdążyłem dokończyć zdania, bo ujrzałem Marcelinę przywiązaną do drzewa. Jak najszybciej znaleźliśmy się obok niej.  Ma liczne siniaki, które szybko powinny zginąć o ile będzie spożywać krew, którą właśnie traci, ponieważ z jej nosa wycieka czerwona ciecz. Na jej szyi widać mocne zaczerwienienie z dwiema dziurkami w nim.

Ugryźli ją. Jest bezsilna...

Razem z Igorem spojrzeliśmy na siebie, kiedy usłyszeliśmy wycie. Jak najszybciej skończyliśmy ją odwiązywać po czym wziąłem ją na ręce. I uniosłem się tak samo jak Igor.

~°~°~°~°~°~°~°~°~
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał!

Chciałabym wam bardzo podziękować za to, że ktoś to w ogóle czyta!

Moja książka aktualnie zajmuje 70 miejsce w kategorii "o wampirach". Jak dla mnie jest to duży sukces. Co prawda może wydawać się, że 70 miejsce nie jest jakimś super osiągnięciem, ale ja jestem z siebie dumna!

To wszystko dzięki Wam! Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

KOCHAM WAS! 💚

ZapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz