Alice:
John zgłosił całą sytację do dyrektora szkoły. Szukają również Leo. Ta cała sytacja robi się co raz bardziej dziwna i straszna. Martwię się o ich oboje...
Dla Leona wyraźnie musiało się coś stać. To nie jest ten sam chłopak.
Marcelina:
Co raz bardziej zagłębiam się w las. Chłodne powietrze rozwiewa moje włosy przez co pojedyncze kosmyki wyszły z warkoczy. Przez moje ciało przechodzą dreszcze, które powstały na skutek zimna.
Dasz rade Marcelina....
Podążałam trzęsąc się z zimna, kiedy usłyszałam głosy dochodzące z oddali. Powoli podeszłam parę metrów i schowałam się za dużym drzewem.
Widziałam męską sylwetkę stojącą tyłem do mnie. Jest to dobrze zbudowany facet. Obok niego stoi ktoś jeszcze, ale również ma na sobie kaptur.
Czuję się jak w typowym horrorze. Zamiast uciekać jak najdalej stąd to ja podchodzę jeszcze bliżej, co jest ze mną nie tak?
Potrząsnęłam głową i miałam się wycofywać, jednak obiłam się o coś twardego i upadłam na ziemię tworząc niemały hałas. Zakapturzone osoby obróciły się w moją stronę. Spojrzałam ku górze i ujrzałam mężczyznę. To ta ściana, o którą się obiłam. Wszystko jasne.
Facet obok mnie pociągnął za kaptur mojej kurtki i postawił do pionu. Popchał mnie w stronę innych tajemniczych postaci. Z moich ust wydobył się pisk.
Zaczynam się bać.
- Nie mogliśmy Ciebie nigdzie znaleźć - jeden z mężczyzn spojrzał na mnie i zaczął zbliżać się do mnie na niebezpieczną odległość - a teraz tak nagle zjawiasz się przy nas. Miła niespodzianka.
Moje oczy załzawiły się, gdy zobaczyłam osobę przywiązaną do drzewa. Leo miał nawet zaklejone usta. Wyraźnie chciał się wydostać. Krzyczał.
- O co wam chodzi? Zostawcie nas! - krzyknęłam przerażona.
- O nie nie nie. Nie teraz, kiedy mamy ciebie i twojego kochasia - złapał mnie za podbródek i lekko uniósł do góry bym spojrzała na niego - musisz dowiedzieć się o co tu chodzi i dlaczego nie jesteś pełnym wampirem. Żaden lekarz tego nie rozgryzie. Nikt się nie dowie.
Odsunęłam się do tyłu, ale znowu zderzyłam się z tą "ścianą".
- O co chodzi...? - powiedziałam cicho. Od nadmiernego stresu zrobiło mi się strasznie słabo.
- Twój chłopak ma w sobie truciznę tą samą co ty - wskazał na bruneta, po czym zaśmiał się i kontynuuował - jednak on reaguje na nią inaczej niż ty. Jest agresywny, a ty słaba. Pewnie nawet nie wiesz, kiedy trucizna dostała się do ciebie. O to osoba, która się do tego przyczyniła. - przyciągnął do siebie chłopaka, który cały czas stał obok niego.
Moje ciało spieło się, a bicie serca przyśpieszyło. Poczułam się gorzej niż dotychczas. Mój oddech stał się płytki. Ledwo stoję na nogach, ale muszę być silna.
- Kochanie, pamiętasz tę noc, kiedy Cię ugryzłem? Super było nie? - powiedział Matt łapiąc mnie za drżący nadgarstek - to ja przeniosłem na Ciebie truciznę. Z czasem będziesz robiła się co raz to słabsza i słabsza, i slabsza, aż w końcu - westchnął - nie wiem co się z tobą stanie i wiesz co? Twój Leoś cały czas o tym wiedział i nic ci nie powiedział. Szkoda, bo może dałoby się Ciebie jeszcze uratować, ale teraz jesteś słabsza od zwykłego człowieka.
~*~
Ten rozdział jest dłuższy niż ostatnio. Mam nadzieję, że się Wam spodobał.Buziaczki! 💖
CZYTASZ
Zapomnij
VampirgeschichtenMoje błękitne oczy zaczęły zmieniać barwę na ciemniejszy odcień, spod malinowych ust wyłoniły się śnieżno-białe kły. Ręce oparłam o zlew i spojrzałam w dół, lecz moje blond włosy zasłaniały mi pole widzenia. ^°^°^°^°^°^°^°^°^°^ [Fikcja literacka: Mi...