Rozdział 42

152 13 0
                                    

Oderwałam się od chłopaka po czym walnęłam go w twarz z otwartej dłoni. Usłyszałam plask, a na twarzy chłopaka został czerwony ślad. Olivier popatrzył na mnie złowrogo.

- Kurwa, Marcelina! - krzyknął.

- Mogłeś nie całować mnie bez pozwolenia. Nie widziałam cię pół roku, spotkałeś mnie przez przypadek i tak nagle zacząłeś mnie całować - pozbierałam torby z ziemi - nie chcę cię widzieć. - ruszyłam do wyjścia. Udało mi się wyjść bez zbędnych problemów. Przyśpieszyłam tempo chodu i otarłam pojedynczą łzę.

Dlaczego mi się to zdarza? Kochałam go jako przyjaciela, zostawił mnie. Igora bardzo polubiłam, ale zepsułam to. I teraz jest Leo i teraz przez Oliviera mogę stracić wszystko na czym mi zależy.

Będę udawała, że ta sytuacja nie miała miejsca. Olivier dla mnie już nie istnieje.

A co jeśli Leo tak naprawdę mnie nie kocha? Co jeśli ten 'bad boy' się mną bawi?

Nie.

Nie mogę tak myśleć. Mój Leo taki nie jest.

Muszę myśleć racjonalnie.

Albo w ogóle nie myśleć.

Tak, właśnie. Skupię się na świętach i rodzinie.

Dzień później....

Jest 9 rano, a ja już od 3 godzin jestem w kuchni. Razem z Leną pomagamy mamie gotować świąteczne potrawy. Wczorajszego wieczoru udekorowaliśmy choinkę przy okazji rozbijając co najmniej 10 bombek. 

W miarę dobrym nastroju mieszam składniki na popisowe ciasto mamy.  Wszystkie podśpiewujemy świąteczne piosenki, mama dodatkowo rusza biodrami w rytm muzyki. Kocham takie święta, po prostu uwielbiam. 

- All I want for Christmas is yoooou! - wszystkie równocześnie zafałszowałyśmy po czym zaśmiałyśmy się z same siebie. Norma. Tak strasznie za nimi tęskniłam. 

Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc na chwilę odstawiłam miskę z ciastem i wyszłam z kuchni.  Kiedy otworzyłam drzwi na moje usta wpłynął uśmiech jeszcze większy niż wcześniej. Zauważyłam, że moja reakcja na widok Leo jest podobna do jego reakcji. Szybko przyciągnął mnie do siebie i zamknął w żelaznym uścisku.

- Chodź do środka! Zamarzniemy tu, a zwłaszcza ja! - krzyknęłam mu do ucha. Po czym wciągnęłam go do środka. 

- Oj, jak ja tęskniłem za tym głosikiem - westchnął - w ogóle to sexowny fartuszek. - przygryzł wargę na co spojrzałam w dół. Jestem cała ubrudzona mąką wraz z moim neonowo-różowym fartuszkiem.

- Głupek.  - skomentowałam.

- Tak, tak. Przyszedłem tylko na chwilę, by coś ci przekazać - podał mi torebeczkę w świąteczne wzorki - tylko otwórz to na spokojnie, kiedy będziesz miała czas.

- Ale naprawdę nie musiałeś mi nic kupować. - westchnęłam, gdyż ja nic dla niego nie mam.

- Nie narzekaj. Muszę już iść. Wesołych świąt. - uśmiechnął się, ucałował mój policzek i pośpiesznie wyszedł z domu. Czasami mam wrażenie, że jest on walnięty i chory psychicznie.

***

Właśnie skończyłam ogarniać się na wigilię. Pomalowałam się, wyprostowałam włosy i nałożyłam prostą, czarną sukienkę z falbanką u dołu.

Westchnęłam i podeszłam do torebki, o której otworzeniu myślałam cały dzień. Swoją drogą jest bardzo ciężka, ale nawet nie zerknęłam do środka.

Usiadłam na łóżku i powoli odkleiłam taśmę zabespieczającą to bym nie zobaczyła co znajduje się w tajemniczej torbie. Moim oczom ukazały się 3 kartoniki krwi i zestaw leków, które muszę przyjmować. Na dole torebki znajdowało się małe, czerwone pudełeczko. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się srebrny naszyjnik z dużym sercem z różnokolorowymi kamykami. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Jest tam mała zwinięta karteczka.
Powoli rozłożyłam ją i przeczytałam liścik:

" Przyjmuj leki jak kazał Ci lekarz. Mam nadzieję, że podoba się Tobie prezent. Kompletnie nie wiedziałem co kupić...

Ps. Zostaniesz moją dziewczyną?  "

~*~

Heeeej ludzie! Trochę dawno mnie tu nie było!

Podoba Wam się rozdział, bo ja myślę, że jest całkiem znośny!

Jak myślicie, co odpowie Marcelina? Zgodzi się?

Pozdrawiam i dziękuję za pozytywne komentarze i gwiazdki! To bardzo motywuje. Podziwiam Was za wytrwałość!

Kocham Was! ❤💚💜💙💛

ZapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz