Zostaliśmy wszyscy przesłuchani. Marcelina nadal nie została odnaleziona, a w tej sprawie nikt nic nie wie.
Przeszukalismy już nawet las wokół akademii. Jestem pewien, że to Drake ją zabrał. Pożałuje tego.
***
Razem z Igorem podjeliśmy decyzję, że polecimy do kryjówki Drake'a. To jedyne wyjście na to, by uratować moją małą ślicznotkę.
Igor postanowił mi w tym pomóc, gdyż ona przez nas teraz cierpi.
Mamy przed sobą długi lot, ale dla niej zrobię wszystko.
- Idę szukać Marceliny, wiem gdzie może być. Nie czekajcie na mnie. Dzisiaj mogę jeszcze nie wrócić. - powiedziałem w pośpiechu nakładając buty po czym wybiegłem z pokoju. Wyszedłem na zewnątrz, gdzie czekał już na mnie Igor. Kiedy mnie zobaczył od razu wzbił się w powietrze, a ja za nim.
Wiatr rozwiewa moje włosy w każdą stronę. Lecimy nad wielkim lasem, mijamy miejscowe hatki czarownic i dom Alfy wilkołaków. Jest tu wiele rzeczy, o których jeszcze Marcelina nie wie, nie wie o tym, że intnieją wilkołaki i konkurują z nami we wszystkim. Żyjemy w pokojowych warunkach i miejmy nadzieję, że się to nie zmieni.
Marcelina:
Otworzyłam oczy i natychmiast je przymrużyłam. Przez zabite deskami okna, prosto na mnie wpadały promienie słońca. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Jestem przywiązana do czegoś w ścianie, ręce mam związane za sobą. Lina zdarła mi skórę z rąk. Ból jest okropny, ponieważ moja skóra nie ma jak się zregenerowować.
Patrzę na swoje nogi, które są również ściśle związane. Próbuję poluzowac linę, ale ona ani drgnie.
Kto mnie w ogóle zamknął? Gdzie ja jestem? Gdzie jest Leo?!
A co jeśli to właśnie on mnie więzi?! Co jak z jakiegoś powodu razem z Igorem się na mnie mszczą?!
Najpierw próbuje mnie w sobie rozkochać, a kiedy mu już ufam to udaje mu się na mnie kogoś nasłać.
Napada mnie histeria. Łzy lecą z oczu, a ja już prawie się duszę.
- Kurwa! Wypuśćcie mnie! Co ja wam zrobiłam?! Czemu mi to robicie?! - zaczęłam dosłownie wiszczeć pomiędzy szlochem.
Być może złym pomysłem było dać im/jemu znak, że już nie śpię. Teraz nie myślę logicznie. Strasznie się boję.
- Niech ktoś mnie stąd zabierze, błagam. - powiedziałam już szeptem sama do siebie.
W pewnym momencie usłyszałam kroki zbliżające się do starych, drewnianych drzwi. Powoli podniosłam głowę po czym do pomieszczenia wszedł facet z wiadrem. Nie wiedziałam co w nim jest, ale zaraz przekonałam się o tym na własnej skórze.
Przechylił wiadro tuż nad moją głową. Z moim ciałem styknęła się lodowata woda.
- Jesteś zimna jak ta woda, nie powinno ci to zrobić różnicy, bo przecież jesteś W.A.M.P.I.R.E.M. - ostatnie słowo przeliterował. Jego słowa nie są prawdą, jest mi cholernie zimno. Jednak to nie jest normalne, z natury powinno mnie to nie ruszyć, a teraz trzęsę się z zimna. Może ja nie jestem wampirem w 100%? Tak się da?
- Wypuść mnie! - krzyknęłam.
- O nie, kochanie. To nie ja ciebie więzię. Ja tylko wypełniam rozkazy mojego szefa - przestał na chwilę mówić jakby się nad czymś zastanawiał - w ogóle to ja wiem o tobie więcej niż ty sama.
- O czym ty mówisz? Jak to wiesz o mnie więcej niż ja?! - mój ton głosu nie zmienił się od kąd z nim rozmawiam.
- Znam twoją prawdziwą rodzinę, wiem dlaczego widzisz się w lustrze. Wiem również dlaczego możesz dłużej niż inni przebywać na słońcu. Wiem czemu teraz trzęsiesz się z zimna choć wcale tak być nie powinno. - szyderczo się uśmiechnął.
^°^°^°^°^°^°^^°^°^°^°^
Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się wam spodobał! Pozdrawiam! :)
CZYTASZ
Zapomnij
VampiroMoje błękitne oczy zaczęły zmieniać barwę na ciemniejszy odcień, spod malinowych ust wyłoniły się śnieżno-białe kły. Ręce oparłam o zlew i spojrzałam w dół, lecz moje blond włosy zasłaniały mi pole widzenia. ^°^°^°^°^°^°^°^°^°^ [Fikcja literacka: Mi...