Chyba zasnęłam,bo obudziło mnie skrzypienie łóżka,a byłam pewna,że śpie w jednej pozycji.Otworzyłam zaspane oczy i od razu poczułam ostry ból w gardle.No i ból głowy.Obraz był przez chwile zamazany,a do piero po chwili zorientowałam się,że ktoś siedzi na moim łóżku,więc szybko się podniosłam.Niestety nie miałam broni,więc chwyciłam do ręki poduszke.
-Spokojnie księżniczko-zaśmiał się.
-Max.Bufonie,wystraszyłeś mnie-powiedziałam cicho i zakaszlałam.
-Nie było cie w szkole.Amy powiedziała,że jesteś chora więc...przyszedłem.
-Dziękuje,ale poradze sobie.Amy będzie po szkole.Idź.
-Przez ten czas ja się tobą zaopiekuje.
-Nie Max.Masz szkołe.
-Jeden dzień w te czy wewte.Spokojnie.Przecież nic ci nie zrobie.Nie ufasz mi?-Ufam,ale...z resztą nie ważne-połorzyłam się zakrywając kołdrą.-skoro tu jesteś to wypiłabym herbaty.
-Jasne-tylko tyle usłyszałam bo potem wyszedł z pokoju,a ja leżałam sobie w swoim łóżku robiąc coś na telefonie.-jestem-powiedział szybko kładąc mi na szafke kubek z parującym napojem i tabletki na gardło.-weź,przejdzie ci.
-Nie lubie tabletek-wykrzywiłam cie-ani lekarza,syropów,antybiotyków.
-No to jak niby chcesz wyzdrowieć?-spytał.Wywróciłam oczami i wzięłam jedną tabletke i usiadłąm na łóżku popijając herbate.
-Nadal masz gorączke-stwierdził kładąc swoją zimną dłoń na moim czole.
-Wiem-mruknęłam wycierając nos.
-Wyglądasz okropnie.
-I tak też się czuje.Nudzi mi się-marudziłam leżąc na łóżku.
-To...co chcesz porobić?-Pooglądać coś-jęknęłam i wstałam z łóżka,ale zakręciło mi się w głowie i upadłam na podłogę.
-Bosz,Em-powiedział Max i pomógł mi wstać.Oparłam się o szafke,ubrałam buty i szlafrok,a potem z pomocą Maxa który trzymał mnie za ręke zeszliśmy na dół.
Opadłam na kanape i westchnęłam.Niby to tylko zejście po schodach,ale w końcu jestem chora i czuje się jakbym przebiegła maraton.
Max podał mi poduszki o które się oparłam i ciepły koc.Włączyłam telewizor siedząc sobie wygpdnie,a Max robił coś w kuchni.
Fajnie byłoby mieć takiego chłopaka.-Połknij-powiedział podając mi tabletki i wodę.
-Nie lubie.-Chcesz być zdrowa?Połknij.
Wzięłam tabletki,włorzyłam do ust,popiłam wodą i przełknęłam.Skrzywiłam się troche,a potem odstawiłam szklanke na stół patrząc w ekran telewizora.Max usiadł obok mnie i przytulił mnie tak,że siedziałam oparta o jego tors,a jego broda była na mojej głowie.
-Lepiej?-spytał szeptem.
-Tak.Dziękuje-odparłam nie spuszczając wzroku z telewizora.Mimo,że go nie widziałam czuje jak się uśmiecha.
Znowu poczułam się źle.Chyba nadchodziła gorączka.Siedziałam okryta kocem i przytulona do Maxa wgapiona w telewizor,ale i tak nie wiedziałam co leci,bo zasnęłam.Obudziłam się w swoim łóżku przykryta kołdrą i kocami.Obok mnie siedział Max robiąc coś na telefonie.Gdy mnie zauważył odłorzył telefon i się uśmiechnął.
-Księżniczka wstała-wyszeptał.
-Długo spałam?-zapytałam i ziewnęłam.
-Um...jakieś dwie godziny.
-Boże.Musiałeś się nudzić.-Weź przestań.Jesteś chora.To normalne,że się tobą zajmuje.
-Jennifer też się tak zajmujesz?-spytałam,a on pokiwał głową na nie
-Tylko waznymi osobami.
W środku cała skakałam i piszczałam z raodści.Cudowne słowa.Max schylił się,a gdy chciał mnie pocałować połorzyłam dłonie na jego torsie.
-Jestem chora Max.
-To będziemy chorzy razem-mruknął i delikatnie je musnął.Tego mi brakowało.
Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi i odskoczyliśmy od siebie.
-Jestem!-krzyknęła moja mama z dołu.
-O.Mój.Boże-jęknęłam i z przerażeniem spojrzałam na Maxa.-schowaj się-szepnęłam.
-Co?-Schowaj się.
-Gdzie?
-Pod łóżko,w szafie.Gdziekolwiek!No już-popchnęłam go lekko,a sama wybiegłam z pokoju i zobaczyłam,że moja mama miała zamiar tam wejść.
-Lepiej się czujesz?
-Um...tak tak-kiwnęłam energicznie głową.
-Nic cie nie boli?
-Troche...um...troche głowa-mówiłam zaglądając do pokoju,ale jego nie było.Schował się.Uff.
-Dobrze się czujesz?Jakaś taka nieogarnięta jesteś-powiedziała mama.-Em...pewnie przez chorobe.Wiesz...gardło,głowa...
-Okey.Rozumiem.A tableki wzięłaś?-spytała wchodząc do pokoju.Gdzie on się schował?Starałam się wyglądać naturalnie,co niezbyt mi wychodziłaś.
-Tabletki?Jasne.Tak jak mi zaleciłaś.
-To dobrze.Wchodź do łóżka-powiedziała podnosząc się na równe nogi i oglądając po pokoju.Zauważyła na podłodze leżące ubrania więc jęknęła.-ehh.Emily.Masz prawie osiemnaście lat,a nie sprzątasz po sobie.Kiedy to do ciebie dotrze?-chciała otworzyć szafe,ale krzyknęłam.
-Nie!
A co jak on tam jest?
Mama odwróciła się w moją strone,a ja w mgnieniu oka podbiegłam i wzięłam od niej rzeczy.
-Um...ja to zrobie.
-Emily.Okey?
-Tak.Jest świetnie.
-Może...chcesz coś ze sklepu.
-Nie!A właściwie-może gdy mame na chwile wygodnie wyprowadze jakoś Maxa.-zjadłabym jakieś owoce.
-Masz je w kuchni.Kuźwa.
-No tak.Ale...ale nie mam brzoskwiń,prawda?
-Mam ci lecieć po brzoskwinie.
-Proosze-zrobiłam słodkie oczka,a mama westchnęła.
-Zaraz będe.Posprzątaj tutaj.Gdy wyszła odetchnęłam z ulgą i otworzyłam szafe.Tak jak myślałam on tam siedział zwiniętyh w kłębek pomiędzy wieszakami i ubraniami.Wyszedł i rozprostował się.
-Boże.Myślałem,że tam nie usiedze.
-Dałeś rade-odparłam z uśmiechem.-teraz musimy cie jakoś wyprowadzić z domu.Mamy...jakieś pięć minut zanim mama wróci.
-No to dużo czasu-powiedział i wskoczył na moje łóżko,a ja wywróciłam z oczami.
-Max.To nie są żarty.Chodź,szybko-chwyciłam go za nadgarstek,a ten jęknął i wstał z łóżka.Poszliśmy po woli na dół,a następnie otworzyłam drzwi.
-Dzięki,że przyszedłeś-powiedziałam.
-Już się lepiej czujesz?
-Tak.Myśle,że nazajutrz pojawie się w szkole.
-Mam taką nadzieje.Nudno bez ciebie-powiedział opierając się o framuge z uśmiechem.-gdybyś czegoś chciała..dzwoń,albo pisz.
-Zapamiętam.A teraz idź,bo mama zaraz wróci.Max skinął głową i z uśmiechem oddalił się,a ja odetchnęłam z ulgą zamykając drzwi.
Boże,gdyby mama dowiedziała się,że byłam z obcym chłopakiem pod nieobecność...dostałąby szału.
CZYTASZ
Love Story
Ficção AdolescenteNieśmiała siedemnastoletnia Emily przeprowadza się z rodzicami do nowego miasta.To wszystko jest dla cichej nastolatki nowe,zważywszy,że nie miała za wielu przyjaciel w nowej szkole.W nowej już pierwszego dnia popada w kłopoty przez co zyskuje sobie...