Przywitałam się z mamą która kończyła robić obiad,a potem poszłam do swojego pokoju na górę.Moją uwage przykłuło otwarte okno.A przecież miałam je zamknięte.Zaraz potem zauważyłam na podłodze zwiniętą kartke papieru.Otworzyłam i przczytałam krótkie zdanie:
To jeszcze nie koniec suko.
Z wrażenia upóściłam papier na podłogę.
-Emily!Obiad!-krzyknęła moja mama.Potargałam kartke i wyrzuciłam do kosza,a potem zeszłam na dół do kuchni.
***
-...No i dlatego z nią zerwałem-Matt zakończył swoją długą historie.Opowiedział namże jego dziewczyna go zdradziła i to nie jeden raz.Wybaczył jej,ale za drugim razem z nią zerwał.Siedziałam z nim i z Amy w kawiarni przy kawie i ciastku.
-Współczuje ci-powiedziałam mieszając gorącą kawe.-znajdziesz nową.Jesteś zajebistym chłopakiem.
-O to,prawda-potwierdziła Amy,a Matt się uśmiechnął.-wiesz...tak mi się wydaje,że Megan coś do ciebie...no wiesz...
-Na prawdę?-spytał z ekscytacją,a Amy pokiwała głową i upiła łyk napoju.
-A co?Też ją lubisz?-spytałam poruszając dwuznacznie brwiami.Matt spóścił wzrok udając,że ciekawi go talerz z sernikiem.Przez chwile nie odpowiadał.Wymieniłyśmy z Amy spojrzenia i znów powróciłyśmy do Matta.
-Czyli tak?-zachichotała Amy.-Matt,nie denerwuj się.Megan jest na prawdę super laską.
-Dziwie się tylko-dodałam.-bo ona nie jest w twoim typie.
Megan jest naturalną dziewczyną.Ale za to ma coś w sobie.Ma ciemno brązowe włosy do ramion i zielone oczy.Maluje się na prawdę bardzo lekko.Widziałam ją tylko z tuszem do rzęs i czasem z błyszczykiem.Ubiera się...normalnie.Nie jak dziwki.Zwykłe jeansy,koszule,T-shirty.W sumie niezbyt z nią gadałam,ale wiem,że jest troche cicha,spokojna,nieśmiała i boi się podejść do Matta,bo pewnie myśli,że ją wyśmieje gdy powie co do niego czuje..Oj będzie zaskoczona.
-Wiem,ale...na prawde świetnie się z nią gada.Jest uśmiechnięta,lubi żartować no i...chyba zmienie swoje podejście do dziewczyn.Kiedyś kręciły mnie wytapetowane laski.Ale Megan...Megan to co innego.
-No to na co czekasz?-uderzyłam go lekko w ramie.-wyrwij ją.Widze jak na ciebie patrzycie.
-Mhm-potakiwała Amy.
-Myślicie?-spytał,a my kiwnęłyśmy energicznie głowami.-okey.Pomyśle nad tym.
Wróciłam do domu gdy było już ciemno.Na szczęście pouczyłam się i odrobiłam zadania więc miałam czas dla siebie.Do późna leżałam w piżamie robiąc coś na telefonie,aż w końcu zasnęłam.
Następnego dnia w szkole nic ciekawego się nie działo.Jacyś chłopcy bili się w szkolnej toalecie,ktoś wrzucił uczniowi plecak do kosza,nauczycielka przewróciła się na swoich wysokich butach.No więc nic ciekawego.Amy poszła do domu godzine wcześniej,a Matt miał jeszcze trening,więc wracałam sama.
Całą droge słuchałam sobie muzyki więc droga do domu minęła szybko.
Siedziałam oglądając jakiś film na telewizorze gdy usłyszałam wołanie mamy.
-Tak?-spytałam wchodząc do kuchni.
-Idź do sklepu.Pieniądze i liste masz na stole.Kiwnęłam,wzięłam potrzebne rzeczy i wyszłam z domu.
Zrobiłam zakupy,zapłaciłam i wyszłam ze sklepu kierujac się do domu.Mijałam właśnie las i usłyszałam przeraźliwe krzyki.Do kogo mogły należeć?Nie idź tam Em.To niebezpieczne.
Ale ciekawość wygrała.Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do lasu
Szłam po szeleszczących liściach mijając setki drzew i gałęzi.
Dźwięk był coraz głośniejszy.Słyszałam pisk kobiety i jakiegoś dziecka.O co do cholery chodzi?!
Szłam coraz szybciej.Dźwięk był już tak głośno,że mogłabym zauważyć ludzi.Ale ich nie było.Co jest?
Spojrzałam dookoła.Pusto.Zrobiłam pare kroków do przodu i kopnęłam coś twardego.Radio?To z tąd wychodzą te dźwięki?Co tu się dzieje?!
Chciałam z tąd iść gdy usłyszałam czyiś głos:
-Mała naiwna Emily.Mówiłem,że to nie koniec.Odwróciłam się i zobaczyłam Timona.Stał oparty o drzewo uśmiechając się.Chciałam uciec,ale Timon jakby to wyczuł i powiedział:
-Nie uciekniesz.Nie masz jak.Gdy się odwróciłam uderzyłam w czyjąś klatke piersiową.Był to wysoki mężczyzna piorunujący mnie wzrokiem.
-Poznałaś już Dereka?-spytał Timon.Ominęłam go i zaczęłam pędzić ile sił w nogach.-brać ją!-usłyszałam jego głos,a potem tupoty co oznaczało,że ktoś za mną biegł.
W moich oczach zbierały się łzy.
Za co to?Biegnąc dalej natrafiłam na kolejną postać.Krzyknęłam i skręciłam.Omijałam zwinnie drzewa i przeskakiwałam przez patyki,mając nadzieje,że ich zgubie.Na darmo.
Ponownie zobaczyłam koło drzewa obcego faceta więc jeszcze raz skręciłam.I tak pare razy.Było ich kilku.Biegli za mną bardzo szybko.Zaczęłam krzyczeć i wołać pomocy ze łzami w oczach.Myślałam,że to koniec.Że Timon i jego wspólnicy coś mi zrobią.
Nagle zahaczyłam nogą o jakiś wystający pień i runęłam na liście.Noga mi się wykrzywiła,a ja poczułam przeszywający ból w kostce.Chciałam wstać,ale na darmo.Wołałam,ale już coraz ciszej,bo byłam wykończona.Płakałam tak długo,że obraz zaczął mi się rozmazywać.A oni byli coraz bliżej.Nie mogłam wstać.Gdy to zrobiłam chwyciłam sie drzewa.Teraz już nie ucieknie.Nie mam jak.Słyszałam ich kroki i śmiechy.
Umre tu.
CZYTASZ
Love Story
Teen FictionNieśmiała siedemnastoletnia Emily przeprowadza się z rodzicami do nowego miasta.To wszystko jest dla cichej nastolatki nowe,zważywszy,że nie miała za wielu przyjaciel w nowej szkole.W nowej już pierwszego dnia popada w kłopoty przez co zyskuje sobie...