Na górze Matt
Wróciłam do domu i od razu rzuciłam się na łóżko.Musiałam troche odpocząć od tego całego dnia.
Leżałam tak długi czas gapiąc się w sufit,do póki mama nie wezwała mnie na kolacje.
-Jak tam w szkole?-spytała mama gdy tylko usiadłam do stołu i zaczęłam jeść.
-Dobrze-odpowiedziałąm krótko patrząc się w talerz.
-Tylko dobrze?
-Mhm-mruknęłam wkładając do ust mięso.
-Może chcesz zaprosić tych swoich znajomych do domu?-zagadał tata,a ja podniosłam na niego wzrok.
-Raczej nie...
-Czemu?Od zawsze chciałaś zapraszać kogoś.Teraz masz warunki.
-Um...są nowi.Nie znam ich do końca.Póki co nie chce ich zapraszać.
-Okey.Jak chcesz.Ale skoro kogoś poznałaś to raczej fajnie by było go zaprosić.
-Może innym razem.
-A chłopcy?-spytała mama z uśmiechem.-przystojni?
-Mamo!-pisnęłam.Czasem zachowywała się jak nastolatka.-nie wiem.Nie patrzyłam.
-No wiesz?W twoim wieku patrzy się na takie rzeczy.
-Ale nie ja.Ale jeżeli chcesz wiedzieć to są...spoko.
-Spoko?-droczyła się ze mną mama.
-Judi-zwrócił jej uwagę mój tata,a ta zachichotała.-bądź poważna i zachowuj się jak matka,a nie jak nastolatka.
-No okey okey-powiedziała,a ja zachichotałam.Moi rodzice mają poczucie humoru.-ale jakbyś chciała zaprosić kogoś...
-Tak wiem-przerwałam jej.-mogę zaprosić znajomych do domu.Innym razem.Najpierw muszę ich bliżej poznać...
-Ale wiesz...
-Jak tam w nowej pracy tato?-przerwałam jej zmieniając tym samym temat.
-A dobrze.
-Dostałeś awans?
-Zwariowałaś?-zaśmiał się.-chodze od pracy od kilku dni.Ale szef powiedział,że dobrze sobie radze.Nie jest to trudna praca.Papierkowe roboty,komputer...te sprawy.Może kiedyś...dostanę awans.Muszę jednak na to ciężko zapracować.
-Cóż...na pewno kiedyś dostaniesz.Szef doceni twoje starania-powiedziałam,na co tata lekko się uśmiechnął,a ja wstałam od stołu.-dziękuje.Pójdę już do pokoju.
***
Obudził mnie ten cholerny budzik.Ehh,kolejny dzień w szkole.Zwlekłam się z łóżka i poczłapałam z ubraniami do łazienki.Załorzyłam biały podkoszulek,czarny sweterek i ołówkową sukienke.Po zrobieniu coś z moimi włosami i wymalowaniu się poszłam do kuchni gdzie mama zrobiła mi i Zackowi omleta.
-Billy zaprosił mnie na urodziny-odezwał się Zack,a ja posłałam mu pytające spojrzenie.
-Kto to Billy?
-Kolega ze szkoły.
-Aha-mruknęłam biorąc łyk herbaty.Znają się jeden dzień,a już tak świetnie się dogadują.
Chciałabym tak.
-I gdzie robi urodziny?-spytała mama.
-W kulkowie-powiedział podekscytowany.-świetnie,co?Będzie tort i dużo jedzenia.Mamo,ja też mogę zrobić gdzieś urodziny?
-Twoje urodziny do piero za cztery miesiące,kochanie-zaśmiała się mama myjąc naczynia.
-No,ale ja bym chciał zrobić urodziny.Tutaj w domu.Przyniósłbym gry i bawilibyśmy się w coś.
-No dobrze.Skoro chcesz-powiedziała,a Zack pisnął uradowany.
-Zaprosze koło-zaczął liczyć na palcach mamrocząc coś pod nosem.-dwanaście osób z mojej klasy-po tych słowach zakrztusiłam się herbatą.Dwanaście osób?Ja przez całe życie nie kolegowałam sie z tyloma osobami.
-No i jeszcze czterech sąsiadów-powiedział radośnie.
-Nie za dużo troche misiu?-zapytała mama która była tak samo zszokowana jak ja.
-Nie.Mówiłaś,że mogę.A chce zaprosić akurat tyle osób.Powiem dzisiaj wszystkim o tym w szkole.O i jeszcze Brenda zaprosiła mnie na urodziny,ale ona ma później.Więc muszę kupić jej prezent.O,mamo.A zaprowadziłabyś mnie dzisiaj do Samuela i Erica?To bliźniaki.Zaprosili mnie do domu.
-Dobrze.Po szkole mogę cie zaprowadzić.Słuchałam z niedowierzeniem.Mój brat już jest lubiany.Każdy zaprasza go na urodziny i do domu.A ja?Ja jestem sama jak palec.Fajnie.
-Idę już do szkoły-powiedziałam wstając.
-Zawioze cie.Zacka zawioze,więc ciebie też mogę.
-Przejdę się.Pa mamo-wzięłam torbe,ubrałam buty i już byłam w drodze do szkoły.
Dotarłam tam po jakiś pietnastu minutach.Idąc zauważyłam Maxa i spółke. Chcąc wejść do szkoły muszę koło nich przejść.Stali oparci o samochód i motor.Max jak zawsze był w towarzystwie Jennifer która wisiała na jego szyji,a ten obejmował ją trzymając ręce na jej tyłku.Wywróciłam oczami i ruszyłam do szkoły.
-Cześć ofermo-zaśmiał się Max.
Świetnie.Zignorowałam ich i weszłam do szkoły.
-Fajny strój-zaśmiała się Jennifer-do pracy w kanałach.
Usłyszałam już tylko ich śmiech zanim weszłam do szkoły i zaczęłam przedzierać się przez tłum śpieszących się osób.Początkowo byłam przerażona ilością uczniów,ale po woli zaczęłam się przyzwyczajać.
-Emily,hej!-przywitała się Amy podchodząc do mnie.Mruknęłam ciche cześć i stanęłam obok niej i Matta.
-A dzisiaj?Masz jakieś plany?-spytała.
-Um...dzisiaj...muszę pomóc mamie-skłamałam.Nie byłam przyzwyczajona do spotkań z przyjaciółmi.
-Em,nie musisz udawać-mruknął Matt.-nie chcesz się z nami spotykać?To nam to powiedz.Nie zmuszamy cie,żebyś z nami gadała.
-Właśnie-zgodziła się Amy,ale widziałam w jej oczach ból i smutek.
-Nie,to nie o to chodzi.-broniłam się i westchnęłam.-ja po prostu...nie jestem przyzwyczajona do spotkań ze znajomymi.Zawsze byłam sama.Więc...troche się boje.
-Czego?-spytał Matt,a ja wzruszyłam ramionami,dlatego chłopak objął mnie-nas się nie musisz obawiać.Śmiejemy się,wygłupiamy,rozmawiamy.Nie musisz się nas obawiać.
-No chodź z nami Em-jęknęła Amy.-nie możesz cały czas siedzieć w domu.Chcemy ci pomóc wyjść z tego domu.
Westchnęłam i spojrzałam na Amy i Matta którzy obserwowali mnie z szerokim uśmiechem.
-Okey-powiedziałam,a Amy mnie przytuliła.Nigdy nie czułam się tak przy...kogoś.-a gdzie idziemy?
-Sie zobaczy-powiedział Matt gdy zadzwonił dzwonek.-okey,zmykam na lekcje.Narka laski.
-Pa-pomachała mu Amy i chwyciła za ręke,a następnie udałyśmy się pod sale fizyczną.-nienawidze fizyki-burknęła.
-Nie tylko ty-odpowiedziałam.
-Podobnie jak matematyki,poslkiego,angielskiego,geografi,przedsiębiorstwa,histori...-zaczęła wymieniać,a ja parsknęłam śmiechem.
-Jest jakiś przedmiot który lubisz.
-Owszem.
-Jaki?
-Dzwonek.Najlepiej ogłaszający koniec lekcji.
CZYTASZ
Love Story
Teen FictionNieśmiała siedemnastoletnia Emily przeprowadza się z rodzicami do nowego miasta.To wszystko jest dla cichej nastolatki nowe,zważywszy,że nie miała za wielu przyjaciel w nowej szkole.W nowej już pierwszego dnia popada w kłopoty przez co zyskuje sobie...