Siedziałam u Matta w domu rozmawiając na różne tematy.Amy w ten dzień nie mogła,bo wyjechała na weekend do cioci.
-Wiesz...Matt-zaczęłam.-bo mam takie pytanie.
-Słucham?
-Poszedłbyś ze mną na wesele jako osoba towarzysząca?Wiesz...jako bliski przyjaciel.
-Emily,skarbie.Wiesz,że poszedłbym z wielką chęcią.Jesteś moją przyjaciółką i bez wahania powiedziałbym tak,ale...wiem,że tego nie chcesz.
-Co?-spytałam podnosząc się do pozycji siedzącej,bo wcześniej leżałam z głową na kolanach Matta.
-Wiem,że chętnie zaprosiłabyś kogoś innego,ale boisz się go o to spytać.
-Niezbyt rozumiem...
-Emily-jęknął.-nie każ mi wymawiać tego imienia.Sama sie domyśl.
-Chodzi ci...o Maxa?
-O Maxa-potwierdził z uśmiechem.-wiem,że chciałabyś zaporosić właśnie jego,ale boisz się,że odmówi,że będzie niezręcznie...bla bla bla...
-Jezu.A ja myślałam,że to Amy zna mnie na wylot.
-Najwidoczniej już nie-uśmiechnął się szeroko.-to jak?Zaprosisz go?-Ugh.Nie wiem-jęknęłam i znowu połorzyłam głowę na jego kolanach.-boje się.
-Czego?Że odmówi?W tedy wiesz,że nie jest ciebie wart,albo...że nie chce z tobą iść.
-Nie pomagasz-warknęłam.-on...nie znosi garnuturów.Ledwo koszule nosi.Jak już coś do luźne podkoszulki.Żel do włosów też nie dla niego,a...
-Boże!-Matt połorzył sobie ręke na czole.-sporo o nim wiesz.
-Dlatego boje się go o to spytać.Co jak powie nie?Jak stwierdzi,że nie będzie bawił się w rzadne wesela?
-Nie dowiesz się póki nie spróbujesz.
-Ugh.Wesele już za dwa tygodnie.Za pare dni mam dać ciotce znać czy z kimś idę czy nie.A ja nadal nie wiem.Matt.Pomóż.
-Cały czas ci pomagam-stwierdził.-mówie ci.Zaproś Maxa.Co ci szkodzi spytać?Idź do niego i się zapytaj.A jak odmówi to...w tedy z tobą pójdę.
-Zrobisz to?-spytałam patrząc w jego oczy.
-Dla ciebie wszystko.Jesteś najlepszą przyjaciółką.Prawie siostrą.Tylko najpierw spytaj się Maxa czy z tobą pójdzie.A jak nie.Daj mi znać.
-Dobra.Idę do niego-powiedziałam zrywając się z kanapy.Matt zrobił to samo.
-Daj znać jak pójdzie.I...powodzenia.
-Dziękuje-przytuliłam go i wyszłam.
Byłam zdenerwowana spotkaniem z Maxem.Jak zaczne?A co jak odmówi?Albo jak...mnie wyśmieje?Miliony pytań krążyły w mojej głowie.I na żadne nie znałam odpowiedzi.
Coraz bliżej domu Maxa-coraz większy stres.To tylko głupie pytanie.A tak bardzo się stresuje.Boje się,że odmówi,że wyśmieje,że będzie miał jakąś wymówke...Dasz rade Em.Jesteś silna.
Stanęłam pod jego domem i zadzwoniłam dzwonkiem.Pierwszy raz i drugi.Z nerwów zaczęłam bawić się palcami.
Gdy drzwi się otworzyły spojrzałam na Maxa.Stał w samych dresach-bez koszulki.Jak zawsze musiałam oderwać wzrok od jego wyrzeźbionego ciała,aby móc wreszcie zacząć rozmowę.
Max był troche zdziwiony,ale bez słowa wpuścił mnie do środka.
-Co cie wprowadza?-zapytał po chwili.
-Um...chciałabym pogadać.
-To świetnie bo ja też.Chodź do salonu.Chcesz coś do picia?
-Wody?
Z tego stresu zaschło mi w gardle.Max poszedł do kuchni,a ja usiadłam na kanapie,a w głowie myślałam jak zacząć.I czy w ogóle go o to pytać.Boże.Co ja tu robie?
Gdy zjawił się Max podał mi wodę,a ja opróżniłam szklanke i odłorzyłam ją na stół.
-To...o czym chciałaś porozmawiać?-spytał.-podejrzewam,że to coś ważnego,bo strasznie się denerwujesz.
-Aż tak to widać?-zakryzłam warge.
-Bawisz się palcami i unikasz mojego wzroku.Znam cie na tyle,żeby wiedzieć,że nie przyszłaś tutaj,bo ci się nudziło.Mam racje?
-Troche...tak.Zabije Matta.
-No to...słucham-powiedział.
-To jest trudne-zaczęłam.-i zrozumiem jeżeli mnie wyśmiejesz czy odmówisz,bo...nie bawisz się w takie rzeczy,więc raczej nie będe miała tego za złe,ale postanowiłam cie spytać,bo Matt mi to powiedział i w sumie mam racje...
-Do rzeczy Em-zaśmiał się.
-Okey-wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego.Siedział obok mnie bez koszulki,więc unikałam patrzenia na niego,aby się nie zaczerwienić.
Musisz go o to spytać.I będziesz miała po wszystkim.
-Max-zaczęłam i spojrzałam w jego oczy.Był poważny,podobnie jak ja.Teraz Em.Powiedz to teraz.
-Pójdziesz ze mną na wesele ciotki-powiedziałam na jednym wdechu i czekałam na jego reakcje.Zrobiłam to.Powiedziałam.Max chwile siedział patrząc się na mnie z zainteresowaniem,a po chwili uśmiechnął się lekko.
Świetnie.Wyśmieje mnie,albo odmówi.Jak Boga kocham.
-I o to chciałaś mnie zapytać?I dlatego tak się zdenerwowałaś.
-No...no tak-jąkałam się.Boże,powiedz tak albo nie.
-Dlaczego się tak zdenerwowałaś?-spytał.Boże.Zamiast odpowiedzieć to zadaje pytanie,a dzięki nim jestem jeszcze bardziej zdenerwowana.
-No...boje się,że mnie wyśmiejesz,powiesz innym jaka to ja jestem głupia...
-Ej,uspokój się-zaśmiał chwytając mnie za ręke.-może kiedyś taki byłem,ale mnie zmieniłaś.I nie zamierzam cie wyśmiewać.To normalne pytanie.A co do tego wesela...
-Jeśli nie chcesz to powiedz od razu.Zrozumiem.
-Nie powiedziałem,że nie chce-zaśmiał się krótko.-chętnie z tobą pójdę.
-No dobra.Matt ze mną pójdzie.On...co ty powiedziałeś?-spytałam,bo właśnie dotarło do mnie co Max powiedział.
-No pójdę z tobą wariatko-zaśmiał się i stanął na przeciwko mnie.-co prawd ate garnitury to nie dla mnie,ale...dla ciebie zrobie wyjątek.Po drugie chce troche poznać twoją rodzine.No i...zobaczyć cie w sukience.
-Czyli tak?-pisnęłam uradowana.
-Tak-po tych słowach rzuciłam mu się na szyje,a on mnie objął.-WOAH.Aż tak się cieszysz.
-Tak,bo ja...ja się denerwowałam.Bałam się,że odmówisz,albo coś...
-Komuś innemu bym odmówił.Tobie nie.Przecież wiesz.Za ile to wesele?-Dwa tygodnie.
-Spoko.Kupie sobie jakiś garnitur.Nie martw się.Pójdę z tobą.
-Dziękuje-szepnęłam i znów się do niego przytuliłam.I tak przez chwile staliśmy na środku salonu,a ja cieszyłam się,ze się zgodził.Muszę podziękować Mattowi.-Um...Max?
-Tak?-szepnął.
-Chciałeś ze mną porozmawiać,tak?
-Mhm-mruknął bawiąc się swoimi palcami.Teraz widze,że to on strasznie się denerwuje.
-O czym?
-Usiądź-powiedział po chwili.To musi być coś poważnego skoro Wielki Max denerwuje sie.
CZYTASZ
Love Story
Teen FictionNieśmiała siedemnastoletnia Emily przeprowadza się z rodzicami do nowego miasta.To wszystko jest dla cichej nastolatki nowe,zważywszy,że nie miała za wielu przyjaciel w nowej szkole.W nowej już pierwszego dnia popada w kłopoty przez co zyskuje sobie...