-Nienawidze cie nienawidze!Jesteś stuknięty i chory!-wrzeszczałam gdy wychodziliśmy z kolejki.Zapewne ludzie mieli ze mnie beke.Max tylko się zaśmiał.-nie wiesz co ja tam przeżyłam.Prawie na zawał padłam.
Wciąż czułam,że moje nogi są jak galareta przez co często się potykałam i bujałam jakbym była pijana.
-Daj spokój.Było fajnie-zaśmiał się obejmując mnie ramieniem.
-Może dla ciebie-warknęłam udając obrażoną,ale w wesołym miasteczku gdzie jest kilkadziesiąt atrakcji nie da się być złym.-teraz ja wybieram atrakcje.
-O Bosz.Już się boje.
***
-Poważnie?-spytał,a ja pokiwałam głową.Staliśmy właśnie przed karuzelą-łabędziami.-nie wsiąde na to.Toż to wstyd dla mnie jest.
-Ja na tą kolejke musiałam z tobą wsiadać-mruknęłam.
-Ugh.Robie to tylko dla ciebie-odpowiedział,a ja posłałam mu całusa w powietrzu.Usiedliśmy na jednym łabędziu,a karuzela ruszyła.Na kolejnych ptakach siedziało wiele osób-w tym dorośli.Łabędzie przyśpieszały będąc w górze,a potem opadały w dół.I tak w kółko.Uśmiechałam się radośnie,bo to atrakajca stworzona dla mnie.-Dobra,nie było tak źle-burknął wychodząc z atracji.Podął mi ręke i pomógł wysiąść.
-Wiem-uśmiechnęłam się.-gdzie teraz?
-Zjadłbym coś?
-No to chodźmy.Przecisnęliśmy się przez wielki tłum ludzi i stanęliśmy obok waty cukrowej.Max zapłacił i wręczył mi jedną,a drugą zaczął jeść.
Wata-smak dzieciństwa.Różowy,puszysty przysmak który uwielbiam.
-To gdzie teraz?-spytał gdy oboje jedliśmy przysmak.
-Może...tam-wskazałam.Niesttey niefortunnie moja wata przykleiła się do nosa chłopaka,a gdy ją oderwałam na jego nosie widziałam różowe znamie.Zaśmiałam się w niebogłosy.
-Ach tak-nim się obejrzałam również miałam różowe znamie-nie na nosie-na całej twarzy!
-Ugh!Max!-warknęłam starając się to zetrzeć przez co miałam klejące ręce.
-Ze mną się nie zadziera-powiedział rozbawiony,a ja pokazałam mu język.-chodź,idziemy dalej.
-O nie.Nie ufam ci już.Nie pójdę z tobą na rzadną atrakcje.
-Prosze.Jesteś mega odważna.Przyszłaś się tu bawić.Co?Nadal chcesz iść na karuzele jednorożce?
-Więc...
-Nie kończ-uciszyłem ją.-pójdziemy tam-wskazałem na duży młot.Widać było tylko malutkie ludziki które w te i z powrotem z ogromną szybkością bujają się.
-Boże,zwariowałeś-jęknęła.
-Prosze,mała.No chodź.
***-Dlaczego zawsze ci ulegam?-burknęłam siedząc obok niego już zapięta.
-Ja tobie też uległem.
-Raz.Ja tobie dwa razy.
-Ulegniesz jeszcze wiele razy-powiedział zanim młot ruszył.I w ten oto sposób spędziłam kilka minut i darciu się i zdzieraniu gardła na owym młocie.Max za to miał świetnie poczucie humoru i ciągle się śmiał,a ja miałam ochote,że zaraz zwymiotuje,więc gdy wyszliśmy miałam ochote ucałować ziemie.
-Idziemy na to-przedarłam się przez tłum i wskazałam na samochodziki.
-Raz się z tobą zgodze-powiedział.Wsiedliśmy do jednego.Oczywiście to Max prowadził i ruszyliśmy po arenie gdzie szalało pare innych aut.Śmialiśmy się w niebogłosy uderzając o inne samochodziki i zwinnie je wymijając.Max to niezły kierowca-nawet jak prowadzi nie prawdziwy samochód.
Po zabawie poszliśmy dalej.Ludzi chyba było coraz więcej,a ja nie miałam ochotę wracać.
-O.Mój.Boże-jęknęłam widząc budke gdzie były do wygrania prezenty.Co rzuciło mi się w oczy-WIELKI JEDNOROŻEC!
-A tobie co?-spytał,a ja wskazałam palcem na pluszaka.-chcesz go?
-Zwariowałeś?Nie uda ci się?
-Czyżby?-wyciągnął banknot,a mężczyzna podał mu cztery piłki.Musiał trzy razy trafić w butelke.
Udało mu się pierwszy raz,potem drugi.Za trzecim już nie.Wstrzymałam oddech,a gdy ostatnia piłka przewróciła butelki pisnęłam jak małe dziecko.Max wziął jednorożca i podał mi go.
-Marzyłam o takim!-wykrzyknęłam i rzuciłam mu się na szyje w jednej ręce trzymajać wielkiego pluszaka.-będe miała się do kogo przytulać.
-Ej,a ja to co?-burknął oburzony,na co się zaśmiałam i spojrzałam na nowego pluszaka.
-To będzie...Carl.
-Carl?-po tych słowach wybuchnęliśmy śmiechem.-czemu Carl.
-Pasuje mu.Co?Nie podoba ci się?
-Oczywiście,że podoba.Bo ty to wymyśliłaś-powiedział po czym cmoknął mnie w usta raz i drugi.
-Ej,Carl jest zazdrosny-powiedziała wskazujac na swoją zabawke.
-Trudno-wzruszyłem ramionami i znów musnąłem jej usta.
-O,chodźmy tam!-pisnęła odrywając się ode mnie i wskazując na kolejną atrakcje.
***Wyszliśmy do piero po czterech godzinach.Ja miałam w jednej ręce Carla,a w drugiej siatke z cukierkami.
-Boże,było świetnie!-podskoczyłam.-nie wierze,że to byłą twoja pierwsza randka którą zorganizowałeś.
-To uwierz.
-Myślałem,że...no wiesz...zabierze mnie na spacer,a tu taka niespodzianka.Było świetnie,dziękuje-powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
-Ciesze się,że ci się podobało.Która godzina tak w ogóle?
-Prawie trzynasta-powiedziała patrząc na zegarek.-a co?
-Nic.Mamy jeszcze sporo czasu.Chodź.
***
Wylądowaliśmy w kawiarni.Ja wzięłam sobie kawe i naleśniki z serem i czekoladą.Obłęd!Max również czekolade i ciasto dyniowe.Cały czas rozmawialiśmy na wiele różnych tematów co chwile się śmiejąc.
Wyszliśmy najedzeni i szczęśliwi.
-Już czternasta.Odwioze cie.
-Juuż?-jęknęłam.
-Szkoła się skończyła.Lepiej,żebyś była w domu punktualnie.
-Słyszysz go Carl?-zapytałam zwracając się do jednorożca.-nie chce naszego towarzystwa.
-Twojego chce zawsze-powiedział obejmując mnie w talii i wskazałam na jednorożca.-jego nie.
-Jak śmiesz?-spytałam udając obrażoną,ale na mojej twarzy zagościł uśmiech.-gdzie Carl tam i ja.
-Dobra dobra-powiedziałem z uśmiechem.-jakoś muszę to przetrawić.A teraz chodź,odwioze cie.Całą droge trzymałam na kolanach pluszaka bawiąc się jego różową grzywą.
-Dziękuje za dzisiaj-powiedziałam gdy Max stanął samochodem pod moim domem.Nachyliłam się,aby pocałować go w policzek,ale ten się odwrócił i złączył nasze usta.Nie chciałam się od niego odsunąć więc pogłębiłam pocałunek.Max nie przestając mnie całować odpiął moje pasy i złapał za biodra przenosząc na swoje kolana.Usiadłam na nim okrakiem trzymajać jego twarz w dłoniach i całując.
-Carl się patrzy-powiedziałam między pocałunkami widząc,że oczy pluszaka zwrócone są w naszą strone.Max szybko go chwycił i obrócił tak,że teraz patrzył się na drzwi.
Znowu wpił się w moje usta,a ja bez namysłu pogłębiłam pocałunek.
-Muszę już iść-wyjąkałam zdyszana.
-Już?-jęknął.
-Tak.Wiesz...troche to dziwne,że pod domem stoi samochód z którego nikt nie wysiada.Masz przyciemnione szyby,prawda?
-Um..nie.
-Max-warknęłam,a ten się zaśmiał-rodzice mogli nas widzieć.
-I tak już nas widzieli-wzruszył ramionami nie przestając trzymać mnie w talii.
-Idę-powiedziałam chwytając Carla.-do zobaczenia Max.
-Papa księżniczko.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu kierując się do domu.Na szczęście rodzice siedzą w salonie.Po cihu pobiegłam do swojego pokoju.Mogliby się czepiać,że wracam ze szkoły z wielkim wypchanym jednorożcem.
Odłorzyłam go na łóżku,przytuliłam i zasnęłam.

CZYTASZ
Love Story
Teen FictionNieśmiała siedemnastoletnia Emily przeprowadza się z rodzicami do nowego miasta.To wszystko jest dla cichej nastolatki nowe,zważywszy,że nie miała za wielu przyjaciel w nowej szkole.W nowej już pierwszego dnia popada w kłopoty przez co zyskuje sobie...