12

15.1K 526 56
                                    

EMILY

Obudziłąm się rano i odczułam straszny ból głowy.

Tyle alkoholu nie jest wskazane.Zwłaszcza dla mnie.Jęknęłam i zakryłam głowę poduszką.Mimo,że było cicho rozpraszało mnie wszystko.Śpiew ptaków na drzewie,rozmowa ludzi za domem i odgłosy w kuchni,mimo,ze drzwi były zamknięte.

Kto mnie tutaj przyprowadził?Gdy się odkryłam na szczęście byłam w tych ubraniach co na impreze.To dlatego było mi tak niewygodnie.
Wstałąm (a właściwie spałam z łóżka) i poczłapałam do łazienki obijając się o wszystko.Wyglądąłam okropnie!Dziwnie,że lustro nie pękło.Rozczochrane włosy i makijaż jak u czarownicy.Szybko wzięłam prysznic,roztrzesałam włosy i zmyłam makijaż.Nie malowałam się,bo nie było okazji.I tak zostaje cały dzień w domu.

Załorzyłam dresy i luźną,za dużą,białą koszulke.Okey.Wyglądam w miare okey.W MIARE.
Bez makijażu wyglądam jak stwór,no ale po co się malować do domu?

Zeszłam po schodach gdzie zastałam mame w kuchni.
-O,księżniczka się obudziła-uśmiechnęła się,a ja spojrzałam na zegarek.

Trzynasta.

No to troche pospałam.

-Mhm-mruknęłam i upadłam na krzesło.

-Widze,że impreza się udała.
-Mhm-powtórzyłam pijąc wode,bo wiadomo..kac suszy.
-Ależ ty rozmowna-odparła sarkastycznie.
-Nie mam co gadać.Głowa mnie boli i czuje się jakbym umierała.
-Trzeba było tyle nie pić.Tabletki amsz w szafce.
Wzięłam tabletki,wodę i ruszyłam do pokoju.Moja mama jest super.Nie krzyczy,że piłam iże wróciłam niekontaktując ze światem.Za to ją kocham,że nie jest aż tak opiekuńcza,jednak czasem...traktuje mnie jak jedenastolatke.
Ehh...uwielbiam takie weekendy.Cały dzień przesiedziałam na łóżku oglądając moje ulubione seriale (shadowhunters,teen wolf,pamiętniki wampirów).Nikt nie zrozumie mojej miłości do seriali fantasy.Poza fanami seriali fantasy.
Co chwile schodziłam na dół,aby coś zjeść czy napić się.Na szczęście mama poszła gdzieś popołudniu z Zackiem,a tata spał w sypialni,więc miałam w domu cisze i spokój.I to rozumiem.

Ale w poniedziałek znowu musiałam iść do szkoły.O boże!
Zwlekłam się z łóżka i poszłam do szafy wybrać ubranie.Kremowy sweterek,jeansy i czarne adidasy.Tak.Będzie okey.Włosy roztrzesałam i wymalowałam się.
Zjadłam szybkie śniadanie i po parunastu minutach byłam już w szkole gdzie spotkałam Amy i Matta.Rozmawialiśmy na każdej przerwie i czasem też na lekcjach.
Długą przerwe przesiedziałam na murku sama na boisku patrząc jak chłopcy krają w koszykówke.Matt musiał załatwić coś w sprawie projektu,a Amy była z chłopakiem.

Moje obserwowanie na biegających chłopaków przerwał czyiś irutujący głos.
-O...oferma siedzi sama-zachichotała Jennifer,a ja wywróciłam oczami.-co?Znowu nie umiesz gadać frajerko?

Wdech i wydech Em.
-Najwidoczniej zabrakło jej języka w gębie-zaśmiał się jeden,a pozostali go poparli.
-Boże.Raz mogłabyś ubrać się jak człowiek.Raz-warknęła Jennifer.Spojrzałam na jej czarne,opinające legginsy i biały,koronkowy top z którego wystawały cycki.
-Ja nie ubieram się jak dziwka-odparowałam i w myślach przybiłam sobie piątke.Jennifer poczerwieniała i podeszła do mnie szybkim krokiem.
-Coś ty powiedziała?!
-Głucha?-spytałam z sarkastycznym uśmiechem.
Wow.Skąd u ciebie ta odwaga Em?
-Już nie żyjesz-syknęła i rzuciła się na mnie,ale nagle została gwałtownie odciągnięta.-Max,zostaw mnie!
-Weź z tąd idź Jenn-jęknął.
-A co?Znowu bronisz tego biedaka co nie potrafi się ubrać?-odparowała.
-Ale przynajmniej nie ubiera się jak dziwka-fuknął.Wow.Pierwszy raz Max mnie broni.Jego koledyz byli w szoku podobnie jak dziewczyna.
-Coś ty powiedział?
-To co słyszałaś.A teraz ruszaj dupe i wypieprzaj.
-Jak ci...
-Jeszcze coś?-spytał unosząc jedną brew do góry.Jennifer tupnęła nogą i oddaliła się,a za nią koledzy.Max poszedł ostatni.Gdy koło mnie przechodził spojrzał na mnie jakby przepraszającym wzrokiem.

Co mu się dzieje?

Raz zachowuje się jak palant,a raz mnie broni.Gdy zadzwonił dzwonek zeskoczyłam z murku,wzięłam torbe i pobiegłam do szkoły.
***
Chciałam wrócić do domu i oglądnąć kolejne odcinki seriali,gdy nagle ktoś gwałtownie mnie popchnął,a ja uderzyłam o mur i syknęłam z bólu.
-Timon..co...co ty tu robisz?-spytałam.
-A jak myślisz?Czekałem-odparł z uśmiechem.

-Zostaw mnie-wyjąkałam,ale ten tylko się zaśmiał.
-Nie po to tu przyjechałem,żeby cie zostawić mała-warknął nawijając moje kosmyki włosów na jego palec.
-Idź z tąd-warknęłam.-nie chce mieć z tobą nic wspólnego.

Chciałam go wyminąć,ale ten złapał mnie za reke i znów popchnął do ściany.
-Ze mną nie ma tak łatwo-uśmiechnął się i zbliżył.Nasze klatki piersiowe się stykały,a ja poczułam,że zaczynam płakać.-co?Znowu będziesz ryczeć?-zapytał.
-Idź z tąd-powiedziałam wycierając łze w policzek.
-O Emily Emily Emily...wiesz,że to co się zaczęło trzeba skończyć.
-Skończyłam.Wypisałam się ze szkoły,tak?Więc czego ode mnie chcesz?
-Jeszcze nie wiem,ale się zastanowie-podszedł i mocno ścisnłą moje policzki przez co moje usta utworzyły dziubek.-to jeszcze nie koniec mała,wredna zdziro.
Póścił mnie i oddalił się bez słowa,a ja stałam patrząc w jeden punkt i płacząc.
-Em!-podbiegł do mnie Max.-okey?

-Ta-mruknęłam szybko,ale znów poczułam,że płacze.Ten zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewała.Nawet w snach.Pociągnął mnie do siebie i przytulił,a ja bardziej zaczęłam płakać.
-Co on ci zrobił?
-K...kto-wyjąkałam trzymając głowe na jego torsie.
-Ten frajer.Widziałem.
-N...nic.
-Em...
-Nic.Na prawdę-odparłam odsuwając się od niego.-dzięki.Ale już sobie pójdę.
-Odprowadze cie.
-Co?Nie.Idź do znajomych.
-Pieprzyć znajomych.I Jennifer.Co jak znowu się pojawi.Chodź-kiwnął głową i już po chwili ruszyłam za nim.
-Max,do kąd idziesz z tą szmatą?-spytała Jennifer podchodząc do nas na swoich wysokich szpilkach.
-Odprowadzić ją-burknął.
-Nie zapędzasz się troche?Ja jestem twoją dziewczyną,nie powinieneś odprowadzić.
Ale ten tylko prychnął.
-Poradzisz sobie.
-A ona nie?-spytała wskazując na mnie.
-Chodź Em-delikatnie mnie popchnął i ruszyłam obok niego.
-To jeszcze nie koniec Max!-krzyknęła Jennifer.-pożałujesz.
-Ona...nie kłamała-odezwałam się,ale Max prychnął.
-Mam ją gdzieś.Zawsze tak mówi-wzruszył ramionami.
-Zawsze cie szantażuje i wyzywa?
-Tak jakby-odpowiedział,a ja cicho się zaśmiałam.
-To czemu z nią jesteś?
-Dla popularności.Ona mnie nie kręci.Jest...pusta,głupia,zapatrzona w siebie,wścipska,popieprzona...
-Wow.Nieźle-podsumowałam i oboje cicho się zaśmialiśmy.
-Tak czy siak jestem z nią bo muszę.Początkowo była tylko dziewczyną do seksu.Teraz jest dla mnie dziewczyną.Po prostu.Nikim ważnym.
-Aha-mruknęłam.-czyli jesteś z nią dla sławy,tak?
-Tak jakby...
-No a koledzy?Ich też tak olewasz.
-Oj tam zaraz olewam-powiedział i machnął teatralnie ręką,a ja się uśmiechnęłam.-po prostu...są czasem irytującymi osobami.
-To kogo tak na prawdę lubisz?
-Tak na prawdę?-spytał patrząc mi w oczy.Przełknęłam ślinie i kiwnęłam twierdząco głową.-siebie-po tych słowach oboje się zaśmialiśmy.
-Dzięki za odprowadzenie-powiedziałam gdy stanęłam obok domu.
-Spoko-uśmiechnął się,a gdy już miałam otworzyć dom powiedział moje imie i odwróciłam się.-uważaj na siebie.

Posłałam mu uśmiech i weszłam do domu.Max nie jest taki zły.W sumie...da się z nim pogadać i pośmiać się.Po prostu potrzbeuje kogoś kto go zrozumie.


Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz