39

11.3K 409 7
                                    


-Emily,masz już sukienke na ślub cioci?-spytała moja mama gdy ja siedziałam w kuchni.Wciąż miałam na sobie piżame i ciepłe kapcie.Siedziałam rozczochrana i bez makijażu,ale jest weekend,a ja w tedy chodze tak do póki nie wychodzę z domu.Siedziałam pijąc herbate i rpzeglądając coś na telefonie.
-Jeszcze nie.Mam jeszcze miesiąc.
-Ten miesiąc szybko zleci słonko-powiedziała moja mama.-radze ci już się rozglądać za sukienką.
-Dobrze.Napisze dzisiaj do dziewczyn może pójdą ze mną do Galeri.
-Dobrze-powiedziała.-Emily?
-Tak?
-Ciesze się,że znalazłaś koleżanki.Przynajmniej nie siedzisz tak często w domu,tylko gdzieś wychodzisz.To fajne.Zmieniłaś się.

-To dobrze czy źle?-spytałam w tymczasie pisząc SMS-a do Amy i Megan jednocześnie.

Ja-Potrzebuje pomocy.Matka chce,żebym kupiła jakąś sukienke weselną,a nie chce iść sama.Pomożecie.

Amy-Kochana,jeżeli chodzi o ciuchy to ja zawsze mam czas!O której!

Ja-O dwunastej koło Galeri.

Amy-Będe czekać :*

Megan-No pewnie,że tak.Ciesze się,że napisałaś,bo nie chciało mi się siedzieć w domu.

Ja-Świetnie.O dwunastej w galeri <3

Megan-Zgoda :D

-Z jednej strony dobrze,bo jesteś bardziej towarzyska,ale...zaczynasz częściej się kłócić i krzyczeć.
-Mam taki okres mamuś-powiedziałam odkładając telefon.Mama stała do mnie tyłem myjąc naczynia.-niedługo to mi przejdzie.Lece się przebrać.O dwunastej się umówiłam.
-Okey.Kup coś ładnego.
-Jasne!-krzyknęłam gdy byłam na schodach.Weszłam do pokoju w poszukiwaniu ubrań.Zgarnęłam czarne jeansy z dziurami i błękitny podkoszulek.Wzięłam kąpiel,a następnie się ubrałam.Zrobiłam sobie makijaż i wysuszyłam,a następnie roztrzesałam włosy.To niesamowite ile ubiór i makijaż robią z człowiekiem.

Gdy wyszłam już w pełni gotowa była 10:40.Miałam jeszcze sporo czasu.Usiadłam na kanapie i zaczęłam głaskać Asha który siedział z wywalonym jęzorem.Gdy zaczęłam go głaskać od razu zaczął machać ogonem przez co się uśmiechnęłam.Włączyłam telewizor i zaczęłam coś oglądać jednocześnie robiąc coś na telefonie.

Nim się obejrzałam była 11:45,więc postanowiłam się zbierać.
-Wychodzę!-krzyknęłam ubierając buty.
-Trzymaj-moja mama przyszła i podała mi studollarowy banktot.-gdyby ci brakło to dołórz z własnego kieszonkowego.
-Dziękuje-pocałowałam mame w policzek,zgarnęłam torebke i wyszłam z domu.
***
-Nie pasuje do ciebie-pokręciła Megan gdy prezentowałam się w błękitnej,obcisłej sukience.
-Zgadzam się-powiedziała Amy.-jak dla mnie to sukiena na impreze.Na wesele musi być bardziej...rozkloszowana.
-O tak-pisnęła Megan.-przymierz tą.
Wzięłąm od niej sukienke i poszłam się przebrać,ale dziewczyny pokręciły przecząco głową.Sukienka była niezbyt przylegająca,z krótkimi rekawami,w kolorze zielonym.
-W tym sklepie nic nie znajdziemy-westchnęła Amy-chodźcie.
Poszłyśmy do kolejnego.Przymierzyłam chyba z trzydzieści sukienek,ale rzadna nie pasowała.Była za mała,zbyt krótka,nie mój kolor,nie pasująca do mnie,albo niewygodna.Zawsze znalazło się jakieś ale.Dziewczyny miały to samo zdanie na mój temat.
Szukałam dalej,aż nagle moim oczom rzuciła się piękna sukienka na wieszaku.Nie mogłam przejść obok niej obojętnie.Zgarnęłam ją i ruszyłam do przymierzalni.
-Jesteś tu Em-usłyszałam przyjaciółki.
-Tak!-odkrzyknęłam przebierając się w sukienke.Gdy spojrzałam w lustro...oniemiałam.

Mój.Boże.

To...to mi się śni.Nigdy nie widziałam tak cudnej sukienki.Góra była błyszcząca z cekinami.Wszędzie były srebrne świecidełka.Dół był rozkloszowany w kolorze neonowego różu.

-Emily,już?-spytały więc odsłoniłam zasłony na co obie otworzyły szeroko usta ze zdumienia.
-Boże...Em!Nie zastanawiaj się.Bierz ją od razu!-pisnęły czym zwróciły uwage kilku osób w przymierzalni.
-Oczywiście,że ją wezme.Jest...przecudna.

-Zazdroszcze ci-westchnęła Amy.
Podekscytowana przebrałam się i wyszłam z przymierzalni.Nie mogłam się doczekać aż załorze to cacko.Na dodatek nie było aż taka droga,ale...tania też nie.

Gdy znalazłam piękne,neonowo różowe szpilki musiałam je kupić.I tak wyszłam ze sklepu mega uszczęśliwiona.
-Zrobisz furrore na weselu-powiedziała Amy,a ja tylko się uśmiechnęłam.
Odwiedziłyśmy pare sklepów.Dziewczyny coś sobie kupiły,a ja oprócz sukienki i butów-kilka kosmetyków.
-Z kim idziesz na ślub?-zapytała Megan gdy wychodziliśmy z Galeri z torbami i z kawą.
-Um...jeszcze nie wiem.Może sama.
-Chyba żartujesz!Wiesz ile chłopaków chciałoby z tobą pójść.
-Tsaa-jęknęłam.
-No...może nie jest ich dużo,ale czasem widze jak się za tobą oglądają.
-Pewnie są to nerdy z wielkimi okularami które nie znajdą nigdy dziewczyny.
-No...głównie to oni-przyznała Amy.-ale...może weź...no wiesz.

Obie zaczęły poruszać dwuznacznie brwiami.
-Chyba oszaleliście.Ja i on?Niemożliwe.
-Okey.Skoro uważasz,że nigdy nie będziecie razem to może...pójdź z nim na to wesele jako z kumplem.
-Z Mattem też mogę pójść jako z przyjaciele.
-Max lepszy-powiedziały zgodnie.
-Wy nie musicie się trudzić.Od razu wzięlibyście swoich chłopaków.Ja nie mam.
-Niedługo będziesz miała-zachichotała Megan przez co uderzyłam ją w ramie.
-Max i ja to...zaprzecza prawą fizyki.On...nie leci na takich jak ja.
-Gdyby nie leciał na ciebie nie patrzyłby się jakbyś była ósmym cudem świata.Gdy tylko jesteś sama podchodzi do ciebie i zagaduje.
-A wy skąd to wiecie?-spytałam z uśmiechem.-hm?
-No...czasem widzieliśmy.
-Jasne.Czasem-prychnęłam i całą trójke wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Ja ci mówie.Zaproś go.
-Myślicie,że się zgodzi?On i garnitur?Prosze was.
-My wiemy lepiej.Widzimy co między wami się dzieje.Problem w tym,że nie umiecie sobie o tym powiedzieć wprost.
-Jesteście niemożliwe-pokręciłam głową z rozbawieniem.

Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz