25

13.5K 461 30
                                    


Odziwo szybko wyzdrowiałam i od następnego tygodnia mogłam iść już do szkoły.
Ubrałam czarne rurki z dziurami i biały podkoszulek,a potem zbiegłam na dół.
-Idziesz już do szkoły?-spytała mama gdy ja robiłam śniadanie,czyli płatki z mlekiem.
-Um...tak.Już się lepiej czuje.
-To dobrze.
-Mamo-zaczęłam po chwili ciszy zaczynając swoje śniadanie.-z...z tą wyprowadzką.Na pewno chcecie się wyprowadzić?Ja...ja nie chce.Tutaj jest mój dom.
-Z tą wyprowadzką-zaczęła mama,a ja wstrzymałam powietrze.-już nieaktualne.Stwierdziliśmy,że od problemów nie warto uciekać.
-Więc zostajemy?-pisnęłam o mało nie spadając z krzesła.Mama tylko się uśmiechnęła i kiwnełą głową-JEJ!-krzyknęłam wybiegając z kuchni.
-A ty gdzie?-spytała mama gdy ja ubierałam buty.
-Musze to komuś powiedzieć!-wzięłam torbe z książkami i popędziłam do szkoły.Tylko jedna osoba wiedziała o przeprowadzce.
-A ty gdzie tak pędzisz?-spytał Max który stanął zaraz za mną.Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę z wielkim uśmiechem.
-Zostaje.Jednak się nie wyprowadzam.
-Żartujesz?-spytał z szerokim uśmiechem.
-Nie.Mama powiedziała,że jednak zostajemy.
-To wspaniale!-nim się obejrzałam Max przytulił mnie i podniósł z ziemi kręcąc w okół własnej osi.Zaczęłam chichotać mocno go do siebie tuląc,aż w końcu odstawił mnie na ziemie.
-Od razu poprawiłaś mi humor-powiedział,na co zaśmiałam się krótko.
-Idę już do szkoły.
-Okey.Do potem.Ja czekam jeszcze na chłopaków.

Pomachałam mu i ruszyłam do szkoły.Tam spotkałam przyjaciół którzy z utęsknieniem rzucili mi się na szyje.
***

Podczas przerwy gdy wskładałam książki do szafki i wyciągałam te które są mi potrzebne ktoś do mnie podszedł.
-Dawno cie nie widziałem-powiedział,a ja uśmiechnęłam się.
-Tyler.Cześć-odpowiedziałam z uśmiechem.-byłam chora.
-O.Ale...jest już okey?
-Tak.Zwykłe przeziębienie.Ale jest już okey.
-No to świetnie-odpowiedział opierając się o czyjąś szafke.-słuchaj.Może...masz ochote gdzieś wyskoczyć po szkole.Kawa?Kino?
-Um...-zaczęłam się zastanawiać.Spojrzałam na Maxa który stał koło okna z kumplami i Jennifer.Chłopcy zawzięcie o czymś dyskutowali,Jennifer stała oparta o Maxa,jednak ten obserwował mnie.Jego ręce zaciśnięte były w pięści,a usta w wąską linie.Nie był zadowolony.Ale...nie jesteśmy razem.On ma Jennifer,prawda?
-Um...-znów spojrzałam na Tyler'a.-tak.Czemu nie.Może być kawa.
-Świetnie.Zaczekam na ciebie po lekcjach.
Skinęłam głową i ruszyłam do sali na lekcje.
Cały czas czułam na sobie wzrok Maxa.

O co może mu chodzić?
Po lekcji szybko wyszłam ze szkoły.Tyler stał oparty o maske swojego samochodu i uśmiechał się.
Wsiadłam do samochodu,a on zaraz obok mnie.Odpalił silnik i ruszyliśmy.
-Gdzie jedziemy?-spytałam.
-A do takiej jednak kawiarni.Podają tam najlepsze naleśniki.
-To pewnie zamówie.Czekaj,zobacze ile mam kasy-wyciągnęłam porfel,ale Tyler wyrwał mi go i schował do mojej torebki.
-Ja zapłace-powiedział.
-Doceniam to,ale ja moge za siebie zapłacić.
-Przestań.Ja cie zaprosiłem to ja stawiam.
-Okey.Ale ja stawiam na drugi raz.
-Zastanowie się.

Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy w strone pobliskiej kawiarni.Zajęliśmy miejsca,a gdy kelnerka się zjawiła zamówiliśmy dwie kawy i naleśniki z serem i owocami.

Gdy czekaliśmy na zamówienia rozmawialiśmy na różne tematy.Dowiedziałam się,że Tyler ma trzech braci i siostre.Lubi grać w koszykówke,ale nie trawi siatkówki.Ja na odwrót.
Gdy dostaliśmy nasze zamówienia zabraliśmy się za jedzenie.Naleśniki były przepyszne.Pachnące i puszyste.Kawa również była przepyszna.
-Chyba będe tu częściej przechodzić-mówiłam wkładając do ust kawałek truskawki.
-To pisz,a chętnie pójdę z tobą-odpowiedział,a ja kiwnęłam z uśmiechem głową.
Cały czas rozmawialiśmy.Mieliśmy wiele wspólnych tematów.
Gdy skończyliśmy Tyler zapłacił,a potem odwiózł mnie do domu.
-Mam nadzieje,że to powtórzymy-powiedział.
-Naturalnie-odpowiedziałam.-do jutra Tyler-uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu.
Mama gotowała obiad,Zack siedział i oglądał telewizje,nasz pies stał gdzieś rozwalony na dywanie,a tata robił coś na komputerze.Przywitałam się i poszłam do swojego pokoju odrobić lekcje.
Za cholere mi się nie chciało,ale w końcu się z tym uporałam i miałam chwile dla siebie.
Akurat przeglądałam coś na telefonie gdy dostałam SMS-a.
Max-Wyjdź przed dom.Teraz.

Wywróciłam oczami,ale posłusznie wyszłam z domu.Stał tam Max.Na szczęście tak,aby nikt go nie zauważył.Zmierzył mnie wzrokiem gdy stanęłam obok niego.

-Co to było?-zaczął.
-Ale co?O co ci chodzi?
-Co to było z tym nowym?-delikatnie podniósł głos i zaczął wymachiwać rękami.-byłaś z tym nowym frajerem na randce?I wsiadłaś z nim do samochodu?A jak to był seryjny morderca?Albo gwałciciel?
-Max,prosze cie-westchnęłam.-to tylko mój przyjaciel.
-Od tego się zaczyna-prychnął.-najpierw gadu gadu.Znajomość.A potem nim się obejrzysz wylądujecie w łóżku.Tak jest zawsze!
Uniosłam do góry brwi i uśmiechnąwszy się skrzyżowałam ręce na piersi.
-Max,ty jesteś zazdrosny.
-Nie?Skąd ci to przyszło do głowy.
-No wiesz....przychodzisz tu,robisz awanture o to,że byłam ze znajomym w kawiarni,a potem zaprzeczasz temu,że jesteś zazdrosny.
-Nie.Okey.Tak nie będziemy gadać-warknął.-narazie Em-po tych słowach wsiadł do samochodu i odjechał.Wywróciłam oczami i weszłam do domu.

On jest zazdrosny.Ja to wiem.Ale czemu?Nie jesteśmy razem.

Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz