Czas spędzony z przyjaciółmi uważam za najlepszy czas w moim życiu.Rozmawialiśmy na różne tematy,śmialiśmy się i żartowaliśmy.Cały czas siedziałam na kolanach Maxa który mnie obejmował i co chwile szeptał coś na ucho.
Ciesze się,że zrobili dla mnie coś takiego.Niby to tylko trzy tygodnie.Kilka miesięcy temu gdybym wróciła po trzytygodniowych wakacjach nikt by mnie nie powitał nie powiedział cześć ani nawet gdzie byłaś .Po prostu przychodziłam do szkoły i nikt nawet na mnie nie spojrzał,a tu?Max przyjechał po mnie na lotnisku,pojechaliśmy do jego domu gdzie czekali moi przyjaciele.
Czym ja sobie na nich zasłużyłam?
Po paru godzinach spędzonych na rozmowanianiu i jedzeniu wszyscy porzegnali się z nami i wyszli.
Gdy zamknęłam drzwi odwróciłam się i uśmiechnłęam w strone Maxa który stał na przeciwko mnie z rękami w kieszeniach.
-Dziękuje-szepnęłam i podeszłam do niego.Objęłam go i mocno do siebie przytuliłam.Ten objął mnie w pasie i połorzył swoją głowe na moim ramieniu.
-Nie ma za co.Najwidoczniej nie tylko ja za tobą tęskniłem.
Uśmiechnęłam się przez łzy,a potem odsunęłam się od niego patrząc na bałagan.Na stole walały się okruchy i butelki po alkoholu,na ziemi walały się kartony po sokach i pudełka po ciastkach.
-Później-powiedział Max łapiąc mnie za ręke.-nie widziałem cie trzy tygodnie.
-Aż tak się stęskniłeś?-zachichotałam.
-Cholernie-powiedział po czym pocałował mnie w policzek.
-To...w takim razie co robimy?-spytałam odwracając się do niego.
-Em...chodźmy gdzieś.
***
Spacerowaliśmy po parku rozmawiając na różne tematy.Cały czas się śmialiśmy czym zwracaliśmy uwagę wielu osób w parku.
Nagle przede mną dostrzegłam dwie,znajome sylwetki.Stanęłam momentalnie,a Max spojrzał na mnie ze zdziwieniem.Zrobił krok do przodu,ale złapałam go za ręke i pokręciłam głową w lewo i prawo.
-Em,co się dzieje?-spytał wyraźnie przejęty.Wskazałam głową na dwie,znajome postacie stojące przy drzewie i zawzięcie o czymś rozmawiającym.
-Nie bój się.Ze mną nic ci nie grozi-powiedział i podał mi ręke,ale się wahałam czy go złapać i iść.
-Nie.Ja...ja się boje.Chodźmy inną trasą.
-Jeżeli cie chodźby dotkne zginą na miejscu-szepnął.Stał z wciąż wyciągniętą w moją strone ręką.-nie bój się.Nie dotkną cie.Nie pozwole na to.
Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na jego ręke,a potem po woli złączyłam nasze palce.Max uśmiechnął się i po woli poszedł przed siebie,a ja obok niego.
Byliśmy coraz bliżej,a ja coraz bardziej się bałam.Robiłam kolejny krok.I kolejny.Nie dam rady.Ale Max co chwile rzucał w moją strone pocieszające spojrzenie,więc nabrałam więcej powietrza do płuc i szłam dalej.Po chwili Timon i Jennifer którzy o czymś rozmawiali spojrzeli na nas,a dokładnie na mnie i uśmiechnęli się.Jennifer jak zawsze wyglądała jak dziwka.Krótka,czerwona,śliska sukienka,długie,czerwone szpony,czarne szpilki,pięć kilo tapety i kręcone włosy.
-O prosze prosze.Kogo my tu mamy?-zaśmiał się Timon.Jennifer zrobiła to samo.Z
-Prosił cie ktoś o zdanie?-warknął Max i chciał przejść,ale Timon zablokował nam droge.
-Nie ładnie tak uciekać gdy ktoś coś do ciebie mówi.
-Spierdalaj-fuknął Max mocniej ściskając moją dłoń.Pewnie robił to nieświadomie.
-Spokojnie.Ja nie do ciebie.Tylko do niej-powiedział Max i przybliżył się do mnie dotykając moich włosów.-co?Myślisz,że jak chłopak cie obroni to jesteś bezpieczna.
-Zostaw ją!-krzyknął Max i odepchnął go ode mnie.Ludzie w parku pewnie patrzyli na nas jak na idiotów.Max chwycił Timona za koszule i przyszpilił do drzewa.-tknij ją,a cie wykastruje i nie będziesz miał czym ruchać.
-Mocne słowa-zaśmiał się chłopak.Podczas gdy nastolatkawie prawie skakali sobiedo gardeł do mnie podeszła Jennifer i wystraszyłam się jeszcze bardziej.
-Odebrałaś mi Maxa-syknęła mi do ucha,a mnie przeszedł dreszcz.-wiesz co by jego załamało?Gdyby ktoś ważny dla niego nagle...no nie wiem...zginął,albo...stał się ranny-powieziała,a ja wiedziałam,że chodzi o mnie.O.Boże.
-Zostaw mnie-fuknęłam gdy ta chwyciła mnie za nadgarstek.
-Co?Będziesz uciekać za każdym razem gdy do ciebie podjedziemy?Teraz masz szczęście,bo jest z tobą Max,ale nie jest z tobą cały czas.
-Ej,zostaw ją-warknął Max i odciągnął ją ode mnie.-weź te łapka,bo nie zawaham się uderzyć dziewczyny.
-Jak ją uderzysz nie masz życia-powiedział Timon stojąc obok Jennifer.
-Prosze cie-prychnął Max.-jestem od ciebie wyższy i silniejszy.Chodźmy Em-powiedział i objął mnie delikatnie w talii,a ja na drżących nogach poszłam obok niego.-jeszcze jedno-Max odwrócił się w ich strone.-jak zobacze was obok Emily...powyrywam wam nogi z dupy.Dosłownie-potem odeszliśmy czując na sobie ich spojrzenia.Miałam łzy w oczach,a moje nogi i ręce drżały.Max widząc to mocniej mnie do siebie przytulił i pocałował we włosy.
-Spokojnie.Już się nie musisz bać.Idziemy na kawe?
Pokiwałam głową i ruszyłam obok chłopaka do pobliskiej kawiarni.Siedząc i pijąc kawe cały czas patrzyłam w okno bojąc się,że się tam zjawią.Max wyczuł mój strach i połorzył swoją dłoń na mojej przez co spojrzałam na niego.
-Spokojnie.Nie ma ich tu.Odpręż się troche.Pokiwałam głową i wzięłam kolejny łyk kawy.
CZYTASZ
Love Story
Teen FictionNieśmiała siedemnastoletnia Emily przeprowadza się z rodzicami do nowego miasta.To wszystko jest dla cichej nastolatki nowe,zważywszy,że nie miała za wielu przyjaciel w nowej szkole.W nowej już pierwszego dnia popada w kłopoty przez co zyskuje sobie...