29

12.6K 437 48
                                    


Wyszłam przed szkołe,aby poczekać na Maxa który miał coś jeszcze załatwić.
Idąc dalej zobaczyłam Timona.

O Boże.
Stał i na mój widok uśmiechnął się bezczelnie.Wzięłam głęboki oddech i chciałam się cofnąć,ale w kogoś uderzyłam.
-Wybierasz się gdzieś?-fuknęła Jennifer.Nim się obejrzałam koło mnie stanął Timon.
-Co?Myślałaś,że to koniec frajerko-zaśmiał mi się prosto w twarz,a mi w oczach zebrały się łzy.
-Patrz Tim.Będzie ryczeć-powiedziała Jennifer z rozbawieniem.
-Zostawcie mnie-powiedziałam chcąc uciec,ale stali blisko mnie trzymając za nadgarstki.
-A kto nas przekona?Ty?HA!
-Ja-Max nagle pojawił się koło mnie i zmerzył wzrokiem najpierw Timona,a potem Jennifer.Tęż był zszokowany,że ją tu widział.-powiedziałem coś?Puście ją.
-Maxiu-Jennifer znów zatrzepotała rzęsami.
-Nie dotykaj mnie-warknął na co dziewczyna odsunęła się.
-Po prostu sobie pójdź-powiedział Timon.-my się zajmiemy tą suką.Nie musisz się o nią bać-powiedział po czym dotknął mojej twarzy opuszczami palców,a ja zadrżałam.Max chwycił Timona za kołnierz i przyszpilił do drzewa.
-Dotknij,albo obraź ją jeszcze raz,a zabije cie na miejscu-syknął mu prosto w twarz,a następnie popchnął.Chłopak nie przewrócił się tylko cofnął pare kroków do tyłu.
-Z tobą zrobie tak samo-wskazał na Jennifer.
-Mnie?Nie uderzysz dziewczyny?
-A skąd ta pewność-powiedział podchodząc do niej bliżej.
-Uderzysz swoją dziewczyne?-spytała.
-Byłą dziewczyne-poprawił ją.-a teraz wynocha.I zabierz tego frajera.
Blondi spiorunowała mnie wzrokiem i mruknęła coś w stylu to nie koniec a następnie razem z Timonem odeszli.
-Okey?-zapytał Max podchodząc do mnie i delikatnie kładąc swoją dłoń na moich plecach.
-Um...tak.Dziękuje.Nic mi nie zrobili.
-Na pewno?
-Tak.
-Okey.Chodź,zawioze cie do domu.

Wsiadłam do samochodu,a Max odpalił silnik i ruszyliśmy.Całą droge siedziałam cicho oparta o szybe.Boże.Timon i Jennifer się znają?Teraz jest ich dwóch.Na pewno nie skończy się tylko na wyzwiskach i przychodzeniu pod szkołe.A jeśli...coś mi się stanie?

-Em-powiedział Max i spojrzałam na niego-jesteśmy.
-O.Tak?Dziękuje.
-Dasz sobie rade?
-Tak.To tylko pare kroków pod drzwi-uśmiechnęłam się i nachyliłam,aby pocałować go w policzek.-narazie Max.
Otworzyłam drzwi i poszłam do domu.
Zjadłam szybko obiad i zaszyłam się w swoim pokoju.Odrabiałam właśnie lekcje gdy dostałąm SMS-a.
Max-Jakby coś się działo to pisz.Przyjadę. :)

Ja-Dziękuje ^^ Będe pisać.

Odłorzyłam telefon na biurko i kontynuowałam moją czynność gdy ponownie dostałam SMS-a.
Amy-Ty+Ja+Matt.Idziemy gdzieś.

Ja-Muszęę?

Amy-Pewnie,że tak! <3 Muszę ci coś powiedzieć,dlatego spotkamy się dziesięć minut wcześniej przed Mattem.O szesnastej.

Ja-Będe czekać w parku.

Miałam jeszcze godzine,ale postanowiłam się szykować.Wzięłam szybki prysznic i załorzyłam ołówkową spódnice i białą koszule.Jakoś naszło mnie dzisiaj na elegancki strój.Do torebki spakowałam klucze,chusteczki i telefon.
-Idziesz gdzieś?-spytała mama.
-Tak,spotkać się z przyjaciółmi.
-Okey-gdy miałam wychodzić mama znowu mnie zaczepiła.-Emily.
-Tak?
-Masz już sukienke na wesele?
-Um...jeszcze nie.Ale spoko.Jeszcze pare miesięcy.
-No w sumie racja.A idziesz z osobą towarzyszącą czy sama?
-Raczej sama.Chyba,że wezme Matta jako kumpla.Ale jeszcze się zastanowie.Lece,bo się spóźnie.
-Baw się dobrze.
Wyszłam z domu i od razu skierowałam się w strone parku.Usiadłam,a chwile potem przyszła Amy.
-No to opowiadaj,co chcesz powiedzieć?-zaczęłam.Przyjaciółka zgarnęła swoje włosy i nerwowo zaczęła się nimi bawić.
-P...pamiętasz dzisiaj jak dosiedli się do nas chłopcy?
-Trudno nie pamiętać tych lasek co zabijali nas wzrokiem-zaśmiałam się.
-No więc...w tedy koło mnie usiadł Luke.
-Ten taki brunet z niebieskimi oczami?No tak.Pamiętam.
-No to...pogadaliśmy chwile,a potem znalazł mnie na przerwie i również zaczęliśmy rozmawiac.Odwiózł mnie do domu i...zaprosił do kina.
-Serio?No to świetnie!-pisnęłam i przytuliłam przyjaciółke,ale widząc jej zmartwioną mine spytałam:-nie cieszysz się?

-Właśnie w tym problem,że w środku cała skacze z radości-powiedziała z powagą.-ale...nadal w to nie wierze,że takie ciacho zwróciło na mnie uwagę.
-Powinnaś się cieszyć.
-Niezbyt.
-Czemu?
-Nie mam się w co ubrać-po tych słowach parsknęłam śmiechem.
-Nie martw się.Pomogę ci.Kiedy masz randke?
-W czwartek.
-No to git.Przyjdę do ciebie jutro,wybierzemy jakieś ubrania i pomalujemy cie.Będziesz wyglądać świetnie.
-Dziękuje-powiedziała uśmiechając się po czym się do mnie przytuliła.-nadal nie wierze w to,że Luke mnie zaprosił.
-To uwierz.Jesteś cudowną dziewczyną.Nic dziwnego,że się tobą zainteresował.Widziałam też jakie było twoje zaskoczenie gdy usiadł obok ciebie.
-To było aż tak widać?-przygryzła lekko warge.
-No ba!Później kątem oka widziałam jak na ciebie patrzy i się uśmiecha,ale ty tego nie widziałaś.
-Patrzył cię na mnie?!-pisnęła.
-I to nie raz.Zamieniliście też pare słów,a ja widziałam jak oboje się rumienicie.I w tedy wiedziałam,że macie się ku sobie.
Amy pisnęła o mało nie spadając z ławki.Staruszkowie przechodzący obok nas ze starszym psem spojrzeli na siebie i mruknęli coś co brzmiało jak Ehh,ta dzisiajesza młodzież.
-
Nie wiem co na siebie ubrać Em.
-Nie martw się.Jak już mówiłam wszystko ustalimy.Masz dużo róznych ciuchów.
-Może coś kupimy.
-O nie.Luke na pewno nie chciałby,żebyś kupowała kiecke na jedną okazje.Masz dużo świetnych ciuchów.Na pewno coś wybierzemy.
-Okey.Boże,nie mogę w to uwierzyć-cieszyła się jak małe dziecko.
-Witam panienki-przywitał się z nami Matt.Usiadł pomiędzy nami i objął nas ramieniem.-plotkujecie beze mnie?O czym?

Spojrzeliśmy na siebie z Amy i powiedzieliśmy w tym samym czasie:
-O niczym.


Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz