Rozdział 12

8.3K 523 243
                                    

Edith

Życie byłoby łatwiejsze, gdyby każdy z nas mógł wyjść z cienia swoich problemów. Na przykład bycie takim pająkiem jest kilkanaście razy łatwiejsze. Nie martwisz się o nic, robisz co chcesz, a inni się ciebie boją, a ciebie to i tak nie interesuje. Ciekawe usposobienie, prawda?

Rozmyślam tak właśnie na geografii, gapiąc się zza okno, gdzie dostrzegam chmarę ptaków. Latają tam i z powrotem, nie martwiąc się o dziś ani jutro. Też by tak chciała. Pragnę wyjść ze swojej skorupy i pokazać się światu w pełni taka, jaka jestem. Niestety nie mam odwagi i wątpię czy kiedykolwiek będę mieć.

Pocieram palcami skronie, delikatnie ścierając z nich podkład. Wywracam oczami, widząc na opuszkach resztki makijażu. Karcę się w głowie, że będę musiała to poprawić na przerwie na lunch. W międzyczasie czuję jak w mojej kieszeni w jeansach w kolorze rinsed indigo* wibruje telefon. Mam nadzieję, że nauczyciel nie zauważy, jak wyciągnę smartfona, więc szybko wysuwam komórkę i kładę dłoń na grzejniku. Odblokowuję telefon bez patrzenia na niego i obserwuję nauczyciela, który ze wskaźnikiem pokazuję coś na wyświetlonej mapie. Raczej nie patrzy w moją stronę. Siedząc w przedostatniej ławce może nawet jestem bezpieczna.

Przesuwam palcem na wiadomości i szybko czytam treść SMS-a.

Mike: Czas jest tylko po to, aby wszystko nie działo się w jednym momencie.

No super... czy tobie, Michael, się nudzi na lekcji?!

Rzucam szybkie spojrzenia na nauczyciela, który jest zajęty opisywaniem każdej amerykańskiej rzeki. Oczywiście większość ludzi coś notuje. Spoglądam na całą tę bandę. Chyba lepiej nie wyjść na jakiegoś dziwaka, co nie pisze, co nie? Zabieram więc ołówek i udaję, że zapisuję skrupulatnie informacje. W moim notatniku pojawia się jedna wielka kreska, a ja myślę co odpisać Mike'owi. Do głowy przychodzą mi same denne cytaty, lecz po kilku minutach wpatrywania się w krajobraz za oknem wpadam na jakąś złotą myśl. Wklepuję po cichu jej średnio złożoną treść i natychmiast wysyłam z bananem na twarzy.

Ja: Czas płynie w dwóch kierunkach — do przodu i do tyłu.

Dobra. Masz, Michael. Teraz świętuj, że ci odpisałam, ryzykując utratę mojego telefonu. Z drugiej strony ty też podjąłeś ryzyko.

— Panno Larsen, czy ten temat jest dla pani zrozumiały? — pyta się mnie nauczyciel, pokazując na mapę. Moja mina rzednie, a palce mocno zaciskają się z komórką na kolanach.

— Oczywiście — jąkam się.

Zerkam na swój notatnik, w którym strona to jedna wielka falowana kreska. Potakuję nerwowo głową i patrzę na czarny zegar ścienny. Jeszcze dwie minuty...

Nauczyciel wraca do swojego gadania, a ja nie mogę w ogóle się skupić, tupię delikatnie stopą o drewnianą, nabłyszczaną posadzkę. Chcę już stąd wyjść i poprawić zdarty podkład z miejsca, w którym koniecznie powinien być.

Dzwonek... Moje wybawienie. Pakuję szybko rzeczy z mojej pojedynczej ławki i wychodzę, szurając o podłogę białymi trampkami z granatowymi sznurówkami. Potykam się o własne nogi, widząc, że jedna z nich się rozwiązuje. Kiedy czuję, że zaraz się wywalę, ktoś łapie za moje ramię.

— A to niby ja zawsze się wywracam — mówi radosna Alicia.

Widzę, że ma ze mnie niezły ubaw. Ciągnie mnie za drzwi, jest jakaś za bardzo szczęśliwa.

— Załatwiłam nam lunch — mówi prawie piszcząc.

— Super, zgredzie, ale najpierw daj mi iść do toalety, muszę to naprawić. — Wskazuję na skroń.

Zatraceni | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz