Rozdział 16

7.1K 473 118
                                    

Edith  

Auć! Budzę się na twardej, drewnianej ramie łóżka chłopaka. Moja głowa ma ochotę pęknąć z bólu, a dodatkowo ręka zdrętwiała od przygniatania jej własnym ciałem. Podnoszę się nieco do góry, przypominając sobie, gdzie jestem. Do mojej obolałej ze snu głowy, wracają wspomnienia wczorajszego wieczoru. 

Otworzył oczy... 

Zerkam na jego twarz. Śpi. Oddycha przez suche usta z delikatnym świstem. Jego mimika nie jest już tak przerażona ani zmęczona, wygląda teraz na spokojną i błogą. 

Potrzeba mu spokoju...  

Patrzę na jego dłonie. Tę zranioną zaciska tak mocno, że jego knykcie stają się jasne jak kreda, zaś ta zdrowa spoczywa tuż niedaleko mojej i jest rozluźniona. Jego ręce właśnie w tym momencie pokazują jego osobę: twardą, silną, niezależną, zamkniętą, ale też spokojną, miękką oraz delikatną. 

Cały Michael...  

Głaszczę pocieszająco jego zdrową kończynę, mając nadzieję, że dzięki temu wezmę z niego cały ten strach i panikę. W międzyczasie rozglądam się po jego niewielkim pokoju. Dużo tu drewna w naturalnej sosnowej czy dębowej barwie. Nie znam się. Dominuje zieleń, szczególnie jej ciemne odcienie, i khaki*. Jego biurko jest pełne książek, pod nim leży kij, zapewne jego ulubiony albo jakiś szczególny, może ten z niedawno wygranego meczu. Tuż nad miejscem, gdzie odrabia pracę domowe i czyta, znajduje się okno dachowe z białą ramą. Światło nie rozchodzi się po pomieszczeniu tylko skupia się w jednym punkcie nad biurkiem. Zazdroszczę mu, bo promienie nie budzą go dotkliwie każdego ranka. Oczywiście chłopak posiada też szafę, dokładnie z tego samego materiału co łóżko i biurko. 

Postanawiam wstać i rozruszać choć w minimalnym stopniu kończyny. Moje kości wydobywają z siebie charakterystyczny dźwięk rozpaczy i bólu. Mam ochotę jęknąć z powodu, że moje całe ciało stwardniało i stało się kamieniem, ale powstrzymuję się, aby nie obudzić Mike'a. Wyjmuję z tylnej kieszonki mój telefon, aby sprawdzić godzinę. 

9:57... Cholera, już dawno powinnam być w szkole. 

Co?! Osiem procent baterii... 

Gorzej już być nie może, a jednak. Dopiero po kilku sekundach orientuję się, że moja skrzynka jest pełna wiadomości od mamy z treścią typu: 

"Córeczko, gdzie jesteś?"

"Już wszystko wiem, Alicia mi powiedziała. Zjedliśmy obiad."

"Co z tym chłopakiem?"

"Wszystko dobrze u Ciebie? Jak się czujesz? Jadłaś?"

"Mike ma się dobrze? Bo tak się nazywa, tak? Alicia nam mówiła."

Tych wiadomości jest znacznie więcej, może z dwadzieścia. Najbardziej przeraża mnie, że Alicia już im wszystko wypaplała, pewnie łącznie z naszą rzekomą randką w księgarni. Wiem, że jeśli tata pokojarzył fakty, to może odkryć, że zadaję się z zawodnikiem jego drużyny. Czy będzie z tej informacji zadowolony? Nie mam pojęcia. 

Teraz mam masę pytań do Alicii, rodziców, a już najwięcej do Michaela, który swoją drogą nadal słodko drzemie, odsypiając ciężki dzień. 

Zatraceni | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz