Michael
Uwielbiam wieczory. Szczególnie te, kiedy czuję się bardzo dobrze. A dzisiejszy dzień spowodował, że czuję się dwa razy lżejszy i wolny. Kocham patrzeć, gdy na jej ustach widnieje uśmiech. Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek tak bardzo się uśmiechała.
Muskam opuszkami jej dłoń i sunę w górę do nadgarstka. Od kiedy tylko wyjechaliśmy z Pittsburgha, nie mogę przestać jej dotykać. Jest mi żal, przykro mi i jestem wkurzony na to, jak wyglądała jej przeszłość. Jadąc teraz autem w świetle jedynie jasnego, bladego księżyca i ulicznych lamp, mogę przypatrzeć się jej profilowi. Staję się nierozważny, bo poruszając się przez przecznice Butler częściej wpatruję się w te jej plamki niż w ulicę.
― Coś nie tak, Mike? — pyta Edith, chichocząc.
— Nieee... wszystko w porządku.
— Czuję się... dobrze. — Spogląda na mnie i uśmiecha się szeroko. — Wiesz, od razu mi lżej i jakoś łatwiej. Mam wrażenie, że cały ten czas traciłam na niemówieniu prawdy. Założyłam maskę idealnej laski, a tak naprawdę nigdy taka nie byłam.
Zatrzymuję się na zboczu ulicy, tuż pod niewielką latarnią.
— Mam podobnie, czuję się lepiej nie zatajając życie. Nie szyfrując nic. — Patrzę na nią błogo.
— Żałujesz tego czasu, który straciliśmy na tajemnice? — Jej wzrok tkwi w ciemnej ulicy przed nami.
— Ej... Coś ty? Oczywiście, że nic nie żałuję. To czas, kiedy musieliśmy dojrzeć i poznać się. Teraz przed nami tylko z górki, Strimma.
Oczy jej błyszczą ze wzruszenia. Chwytam mocniej jej zgrabną dłoń i próbuje przekazać, że chcę dla niej wszystkiego co najlepsze. Nie ważne, czy jest zdrowa, czy chora, w plamki czy gładka. Liczy się jedynie to, co zrobiła ze mną i z każdą spędzoną wspólnie chwilą.
Zatraciła nas w sobie...
— Kocham cię — mówię, obserwując jej reakcje.
Uśmiech jej poszerza się jeszcze bardziej, ale nie patrzy na mnie. Wybrzmiewa cisza. Błoga. Piękna. Nasza. Dodatkowo muzyka z radia - powolna i enigmatyczna wzmaga we mnie same uczucia miłości i pragnienia pokazania jej co ze mną, gdy jest blisko.
— Mike... co się dzieje z tobą, że gadasz już takie głupoty? — mówi ironicznie, zagryzając wargę.
— Najwyraźniej miłość rzuciła mi się na mózg.
— Och... przykro mi. — Igra ze mną, głaszcząc teraz czule moją dłoń. — Tak bardzo mi przykro, Mikey.
Odpinam sprawnie jej pas i to samo robię ze swoim. Potem zmieniam głośność radia na mniejszą i sprawdzam, czy na pewno nic na nam nie grozi ze stania tak nocą na ulicy.
— Chodź tu. — Klepię swoje kolana, a ta marszczy brwi.
— Nie miałeś mnie odwieźć do domu?
— To jest kolejny punkt na mojej liście.
Już ma przystać na moją propozycję, ale gwałtowanie się cofa.
— Nie... Mike — zapiera się.
Jej ciało nagle jakby straciło na elastyczności i blasku, staje się wiotkie i blade. Obracam się i przytrzymuję jej twarz w dłoniach.
— Nic złego ci nie zrobię, słowo baseballisty.
Maltretując swoją wargę zębami, siada na mnie okrakiem. Ten widok jest tak pociągający dla mnie, że nie potrafię nie reagować na nią.
CZYTASZ
Zatraceni | Tom 1
Ficção AdolescenteSą jak dwie bajki o smutnym początku. Niby inni, a tak bardzo podobni. Pragnący akceptacji i zrozumienia. Szukający nadziei na lepsze jutro oraz bliskości. Mający przed sobą wiele wyzwań każdego dnia. Obydwoje głęboko skrywający swoje uczucia i emoc...