Michael
Nadszedł ten dzień. Dziś mija szósta rocznica śmierci taty, dlatego nienawidzę siódmego lipca. Dzień, przez który moje życie rozsypało się w drobne kawałeczki, zniknęło szczęście i największa opoka, jaką był Acke Brunner. Nie cierpię tego wspominać, jakoś wszystko w tym dniu wydaje mi się takie melancholijne i mozolne. Tak samo praca w M&B jest nad wyraz nudna i nie chce mi się znów obsługiwać klientów. Każdego dnia zadaję sobie pytanie: "Czy ci staruszkowie nie mają innych zajęć niż gra w bingo? Gdzie są ich dzieci, pasje z dawnych lat?".
Jeśli mój ojciec byłby w podeszłym wieku nie to pozwalałbym mu chodzić do takich obskurnych miejsc. Oprócz mięsa, alkoholu i bingo nic tu nie ma, no może czasem moje żarty potrafią podeprzeć na duchu starowinków. A co z ich pociechami? A raczej z dorosłymi synami czy córkami, zapomnieli o swoich rodzicach? Czy to taki problem raz za czas zadzwonić do staruszków i zapytać jak zdrowie? Nigdy bym nie zapomniał o moim ojcu i wiem doskonale, że do ostatniego dnia będę pamiętał o prześmiesznym Szwedzie, który mnie spłodził.
Cholera, jestem dziś zirytowany i poddenerwowany wszystkim. Krytykuję co popadnie. Tym czasem powinienem się uspokoić i myśleć trzeźwo, za trzy godziny mam mecz. Ćwiczyłbym do niego więcej, ale cały ten wyjazd, a jeszcze wcześniej problemy z dłonią uniemożliwiały mi to. Mimo to jak mówi trener — ojciec Edith, moja forma nie poszła aż tak bardzo w dół.
Nalewając kolejną szklankę szkockiej panu Wesleyowi, myślę właśnie o Edith i to trochę mnie pociesza. Wiem, że jest w księgarni. Od czterech dni pracuje tam, staram się więc codziennie wpadać po treningu, co prawda akurat, kiedy zamyka, zamieniamy ze sobą kilka słów i pomagam jej nosić kartony. Jej ramiona są dla mnie zbawienne...
— Mike, dawaj to szybciej, chłopie, bo mi w gardle zaschnie! — drze się pan Wesley.
Gdyby nie to, że bardzo go lubię, nagadałbym mu. Moje nerwy sięgają dziś zenitu.
— Idę! — odkrzykuję, podnosząc wzrok na salę seniorów.
Robię wszystkie ruchy mechanicznie, począwszy od eleganckiego położenia trunku po wrócenia za ladę. Przecieram ją chyba pięćdziesiąty raz w tym dniu. Nadal się klei.
Myślę, a może raczej topię się w myślach dopóty, dopóki Jasper nie szturcha mnie kościstym łokciem. Ani drgnę. Zero reakcji. Blondyn studiuje uważnie moją twarz.
— Wszystko do... — przerywam mu.
Jestem bezczelny.
— Jasper, wychodzę wcześniej — wypalam ni z gruszki, ni z pietruszki.
— Znów? — Wzdycha przeciągle.
— Tak, muszę pomóc Edith ogarnąć serwer do książek.
Nie... Ja po prostu muszę komuś się pożalić.
— Robisz to od tygodnia.
Wywracam oczami. To cholerna prawda. Każdego wieczoru uczę się z nią od podstaw używać tego serwera. Zaczynam ściągać fartuch i odkładam go na wieszak.
— Pamiętasz, że masz wieczorem mecz? — pyta.
I jeszcze rocznicę śmierci ojca... A jutro swoje urodziny... Nienawidzę tego.
Przytakuję i zarzucam bluzę na ramiona, mimo że grzeje niemiłosiernie.
— Przyjdziesz na niego?
— Ja, Alicia i Edith, czyli wasi najwierniejsi fani.
— Od kiedy zacząłeś mi tak o wszystkim przypominać? — Przerzucam zwinnie torbę przez ramię.
CZYTASZ
Zatraceni | Tom 1
Teen FictionSą jak dwie bajki o smutnym początku. Niby inni, a tak bardzo podobni. Pragnący akceptacji i zrozumienia. Szukający nadziei na lepsze jutro oraz bliskości. Mający przed sobą wiele wyzwań każdego dnia. Obydwoje głęboko skrywający swoje uczucia i emoc...