Rozdział 35

7.1K 453 203
                                    

Michael

— Nieco wyżej kij, młody! — wołam do Felixa.

Siedmiolatek unosi nieco sprzęt i z wielkim uśmiechem czeka, aż podam mu piłkę. Ustawiam się na linii, z której najczęściej zagrywa Tymon i podrzucam kilka razy białą piłeczkę. Rzadko grywam na pozycji miotacza, jeśli już to robię to może raz na rok, kiedy każdy z najlepszych miotaczy jest akurat chory. Ewidentnie wolę odbijać niż rzucać, pozycji się nie wybiera, to ma się we krwi.

— Rzucaj! — Daje mi komendę.

Robię spory zamach i staram się wyrzucić tak, aby bez problemu mógł to odbić. Dopiero co się uczyć, ale wydaje mi się, że kariera pałkarza nie jest mu pisana. Szlag... poszedł w ślady Tymona.

Odbija nieco za lekko i na chwiejnych nogach. Mam wrażenie, że kask i całe ubranie łącznie z ochraniaczami, bardzo go przeważa. Mimo to piłka ląduje ładnie, ale za boiskiem z boku.

— Foul ball!* — mówię, podnosząc piłkę.

Mały wkurza się i ostentacyjnie mój kij zostaje położony na murawę.

Auć... to zabolało...

— To jest do bani, nie nadaję się do tego — marudzi mały.

Klękam koło niego i ściągam rękawice, odkładając je na ziemię. Zerkam na jego zblazowaną minę i zmarszczony nos. Strasznie przypomina tatę, kiedy denerwował się, że coś nie tak jest z naprawianym autem.

— Nie poddawaj się. Fel idzie ci naprawdę nieźle, jeszcze trochę techniki i zajęć grupowych z trenerem. — Uśmiecham się.

Wzdycha i pociera spocone czoło.

— Myślisz, że tata Edith prowadzi zajęcia? — pyta z nadzieją w głosie.

— Nie mam pojęcia... — Przerywa mi inny głos, tuż za moich pleców.

— A i owszem prowadzę grupę dla dzieciaków. — Głos trenera – Alexandra brzmi jak wybawienie teraz.

Podrywam się na równe nogi i obracam do niego. Ściąga torbę na jeden z foteli trenerskich i obdarowuje nad jednym z tych uśmiechów, które potrafią zrobić tylko członkowie rodziny Larsen.

— Dzień dobry, trenerze — mówię równocześnie z bratem.

— Witajcie bracie Brunner. Kto was wpuścił? — zadaje pytanie.

— Poprosiłem woźnego czy mogę wejść, mam nadzieję, że pan się nie gniewa.

Sama jego obecność szczególnie, od kiedy jestem z Edith, jest dla mnie stresująca. Jest dla mnie wzorem, który w przyszłości może wiele znaczyć dla mojej kariery.

— Coś ty, widziałem jak Felixa odbijałeś, całkiem nieźle ci idzie, młody.

Mój brat aktualnie jest cały w skowronkach i założę się, że gdyby nie obecność ojca Edith, skakałby jak mały kangur, piszcząc.

— Bardzo panu dziękuję. Miło słyszeć takie słowa — duka mój brat, a ja głaszczę jego ramiona.

— Zapisałeś się już na listę ochotników na zajęcia? — pyta trener, rozsiadając się na swoimi ulubionym fotelu.

— Tak, Mike mnie już wpisał.

Kiwam na potwierdzenie głową i uśmiecham się przez cały czas.

—W takim razie zapraszam pojutrze na zajęcia, jesteś przyjęty. — Otwiera swój kajet i coś notuje.

Obydwoje z bratem jesteśmy oniemiali, a gdzie test, do którego miał podejść i cała ta denna rekrutacja?

Zatraceni | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz