Edith
Biegnę do Alicii. Nagle zaczynam żałować, że przespałam w sumie jakieś trzy, może cztery godziny. Z drugiej strony świetnie się bawiłam z Mike'm. Umówiłam się z przyjaciółką tak, że wspólnie dopracujemy jeszcze rzeczy związane z prezentem dla chłopaka. Nie wiem, czy ona już wstała, bo nic mi nawet nie odpisała. Wiem doskonale, że powinnam złożyć mu życzenia już w nocy, ale wolę poczekać, jak do niego niespodziewanie wbijemy.
Dyszę, wchodząc przez furtkę Alicii. Jak zwykle ogród jest idealnie przystrzyżony, kwiaty rosną w donicach i rabatach posadzone kolorystycznie. Króluje tu czerwień wraz z pomarańczowym, wszystko świetnie współgra. Jednak swoje honorowe miejsce ma mała, można by rzec, polana z rozmarynem i oczko wodne. A to dzięki firmie ogrodniczej jej taty - wujek Cayo zna się na tym jak mało kto.
Po części czuję się tu jak w domu. Od dzieciństwa spędzałam tu wiele czasu, nadal pamiętam bardzo dobrze wakacje na huśtawce czarnowłosej.
Kiedy dzwonię dzwonkiem, drzwi otwierają się w zaledwie kilku sekund. Wujek Cayo stoi przed mnie w szlafroku z cygarem w ustach i gazetą w dłoni.
— Witaj, ratoncito*! — wita mnie serdecznie i przepuszcza w progu.
— Co się do nas sprowadza? — pyta, zaciągając się.
— Pewien plan z Alicią, śpi jeszcze? — Ściągam buty i powoli kroczę po holu.
Słyszę jak głośno wzdycha wujek i dotyka delikatnie moje ramię. Patrzę na niego pytającym wzrokiem. Ten bez słowa prowadzi mnie do salonu. Widok Alici śpiącej na kolanach Jaspera nieco zwala mnie z nóg. Para wygląda naprawdę słodko, ale wiem co właśnie czuje tata Alici i stawiam na jego miejscu mojego tatka.
— Śpi jak widać... Ten chłopak to kto? — pyta szeptem.— Alicia nie raczyła mi go wieczorem przedstawić.
Przenosimy się do kuchni i zasiadamy przy stole. Zaczynam krótko opowiadać jaki jest Jasper, czy dba o nią i tak dalej. Lecz kiedy dochodzę do tego, że kiedyś był hokeistą, Kostarykanin nieco się spina.
— Serio grał w hokej? Wszystko tylko nie ten pieprzony lód i krążek... — wzdycha.
Nie chcę go oceniać, wiem, że nie przepada za tym sportem. Ale po co od razu skreślać kogoś na starcie?
— Wujku... — Zaczynam. — Nie ma co od razu spisywać go na straty. Jasper naprawdę jest dobry. Wiele przeszedł w życiu, mieszka tu tylko z ciotką od kilku lat. Nie wiem, co się stało, że zostawił rodzinę w Pittsburghu, ale to musiało być dla niego bolesne. — Robię przerwę na oddech. — Jasper świetnie dogaduje się z Alicią... Znasz mnie, wujku, i wiesz, że nie chcę dla niej źle.
Gasi cygaro i przeciera twarz.
— Czemu wy tak szybko dorastacie, co? — pyta.
Chichocze i kładę dłoń na jego ręce.
— A jeszcze niedawno bawiłyśmy się w ogrodzie i huśtałyśmy się wesoło. Pamiętam, jakby to było dziś — mówię z uśmiechem.
— Masz rację, Edith. Nie dawno byłyście takie małe - ty, Alicia i Juan w ogrodzie, bawiący się w zrywaczy kwiatów. Zawsze wtedy się wkurzałem.
Śmiejemy się cicho, wspominając to, co było naprawdę piękne, kiedy miałyśmy z przyjaciółką po osiem lat, a jej brat parę więcej. Wszystko wydawało się wtedy beztroskie i takie lekkie. Nawet moje problemy nie wydawały się takie duże.
— Teraz powinnyśmy tego nauczyć Aniki i przyszłego potomstwa Alicii. Na pewno stęskniłeś się, wujku, za bieganiem za dziećmi na zewnątrz.
CZYTASZ
Zatraceni | Tom 1
Teen FictionSą jak dwie bajki o smutnym początku. Niby inni, a tak bardzo podobni. Pragnący akceptacji i zrozumienia. Szukający nadziei na lepsze jutro oraz bliskości. Mający przed sobą wiele wyzwań każdego dnia. Obydwoje głęboko skrywający swoje uczucia i emoc...