Rozdział 17

7.7K 498 278
                                    

Michael

Coś przygniata moją rękę, auć! W momencie wybudzam się ze snu, który chyba naprawdę był długi i dostrzegam Felixa. Wygląda tak samo smutno jak Lydie kilka lat temu w szpitalu. Ten obraz nigdy nie zniknie z mojej głowy. Wyciągam delikatnie dłoń spod jego ciała, aby go nie wystraszyć. W tym momencie przypominam sobie też co się stało...

Upadek...

Szkło...

Krew...

Ciemność...

I ona... Edith.

Gdzie ona jest?

— Hej, brzdącu. — Jego głowa lekko unosi się, ukazując swój uroczy uśmiech bez jednego zęba na dole.

— Jak się czujesz, Mikey? — pyta rozczulony i zaczyna głaskać moją twarz.

— Wszystko dobrze, nie martw się. Jesteś tu sam?

Mam nadzieję, że nikt go nie zostawił tu tak samego ze mną, przecież ja w ogóle przez pewien czas nie kontaktowałem, a chyba była tu Edith, tak? W końcu widziałem jej duże zmartwione oczy, a potem tylko wtuliła się w mój tors, ciągle trzymałem jej dłoń, aby dać o sobie znać, że jestem i obdarowałem ją uśmiechem pełnym wdzięczności. Zasnęła chyba oniemiała moim stanem. Chciałem, aby całe jej ciało spoczęło tuż obok, ale nie miałem siły jej podnieść, pewnie jest teraz cała obolała.

— Lydie poszła do mamy po picie dla ciebie, była tu przy tobie kilka minut za nim wyszła twoja dziewczyna — odpowiada, a ja marszczę brwi i powoli kojarzę fakty.

— Felix, to nie jest moja dziewczyna, ile razy mam ci powtarzać — mówię nieco ostro, ale to chyba dlatego, że czuję dziwne uczcie rozpychania w dłoni, nawet nie mam zamiaru na nią patrzeć. Cholerna krew.

— Ale ona mówi, że cię lubi. — Chłopczyk marszczy brwi, zabiera swoje dłonie z mojej buzi i splata je pod brzuchem.

— Też ją lubię, ale to nie znaczy, że od razu jest moją dziewczyną. Tak samo jak ty masz koleżanki. Czy wszystkie, które lubisz to twoje dziewczyny? — Unoszę brew.

Skąd w jego małej główce takie stwierdzenie, że mógłbym z nią być? Znamy się z Edith od niedawna, jesteśmy znajomymi tworzącymi dobrą paczkę z lunchu, a każdy dostrzega w tym jakiś podtekst.

— Masz rację, Mike, ale ona ciebie przytulała i nawet ci śpiewała — mówi cicho i jego mina wygląda, jakby był obrażony.

— Skąd to wiesz?

— Bałem się być sam w pokoju, bo mama z Lydie były do późna w księgarni, a w domu byłeś tylko mocno śpiący ty i ona. Stanąłem w drzwiach i patrzyłem na was. Ona naprawdę była przejęta, ciągle do ciebie coś szeptała albo śpiewała i głaskała. Potem nagle ucichła i zasnęła. Chciałem się do ciebie przytulić, ale ona wcześniej mi powiedziała, że jesteś bardzo zmęczony. Poszedłem do siebie spać, a ona rano nadal tutaj była. Mike... — Robi króciutką przerwę. — Jej na tobie zależy.

Jej na mnie zależy...

Takie niewinne słowa, wypływające z ust siedmiolatka stają się pokrzepieniem dla mojego serca. Jest taki mały, skromny, a taki mądry. Lepszy niż niejeden psycholog.

— Wiem o co ci chodzi.

Podsuwam się do góry i sadzam go sobie na kolanach. Od razu odnajduje się w przy mojej klatce i się przytula. Postanawiam ominąć temat Edith, który jest dla mnie kłopotliwy. Muszę z nią koniecznie porozmawiać, ale przed tym jest czas, aby wyciągnąć kilka informacji od rodzeństwa.

Zatraceni | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz